Siła powietrza

Gdyby nie opory powietrza, jeździlibyśmy szybciej i taniej. Z drugiej strony to samo kłopotliwe powietrze, jeśli tylko je odpowiednio wykorzystać, sprawia, że auto na łukach jeździ pewniej.

Gdyby szukać optymalnego aerodynamicznie kształtu, najlepsza byłaby kropla. Niestety zaprojektowanie takiego auta jest kłopotliwe. Konstruktorom czterech kółek pozostaje twarda walka ze współczynnikiem oporu powietrza.

Zależy on od wielu czynników. Lepszy opływ mają modele jednobryłowe; w autach, gdzie szyba jest pod innym kątem niż maska, tworzy się coś, co można nazwać workiem hamującym, zaś w kombi potrafi przeszkadzać tylna klapa. Opór stawiają zderzaki, lusterka, wycieraczki. Ważne jest też, jak powietrze „hula” we wnękach kół i pod podłogą.

Przeszkadza nawet chłodnica

Weźmy audi na torze Le Mans. W 2006 r. jedno kółko ten samochód pokonywał w 3 minuty i 31 sekund. Sześć lat później następca robi to 6 sekund szybciej. Biorąc pod uwagę prędkości, z którymi poruszają się te bolidy, to czasowa przepaść. Konstruktorzy Audi liczą, że kolejna generacja wyścigówek będzie jeszcze szybsza. Dopracowali w tym celu detale, które dla nas są nieistotne, np. chłodnicę. Zamiast klasycznych żeber zastosowano 11 tys. cienkich rurek. Taka konstrukcja sprawia, że ciśnienie powietrza przepływającego przez wymiennik ciepła jest mniejsze aż o 25 proc. Nie trzeba być specjalistą, żeby zinterpretować tę wartość – opór chłodnicy jest mniejszy o 1/4. Co za tym idzie, zmniejsza się cały opór aerodynamiczny.

W supersamochodzie Pagani Huayra aerodynamika pracuje na naszą korzyść, dociskając nadwozie do nawierzchni poprzez aktywne klapy. Dwie zamontowano z przodu, resztę z tyłu. Włączają się samoczynnie (są sterowane elektronicznie) i działają dokładnie jak w samolocie, niezależnie od kierowcy. 

Peugeot na Pikes Peak 

Nieco inaczej jest w przypadku samochodów, które ścigają się na górskim podjeździe pod amerykański szczyt Pikes Peak. Tam nie ma mowy o aktywnych spoilerach, choć do udziału w wyścigu dopuszcza się naprawdę szalone prototypy. Na Pikes Peak obowiązuje regulamin, ale inżynierowie mogą sobie pozwolić na więcej niż w rajdach WRC czy F1. Stąd bardzo mocne konstrukcje, takie jak Peugeot 208 T16 z silnikiem o mocy – uwaga – 875 koni mechanicznych. Ten mały potworek (masa zaledwie 875 kg) trzyma się asfaltu m.in. dzięki aerodynamice. W oczy rzuca się zwłaszcza potężne skrzydło-spoiler zamontowane za kabiną. Zaadaptowano je z wyczynowego Peugeota 908 Hdi FAP, który Francuzi wystawiali przed kilkoma laty w 24-godzinnym maratonie wytrzymałościowym w Le Mans. Skrzydło ma dwa metry szerokości, ale zdaniem mechaników przydałoby się coś jeszcze… szerszego.

Niestety w magazynie działu sportowego niczego większego nie znaleziono. Szkoda, bo kontakt z nawierzchnią na Pikes Peak ma kluczowe znaczenie – na 20-kilometrowej drodze na szczyt jest aż 160 zakrętów. Powietrze może tam pomóc lub… przeszkadzać. Grunt to po prostu nad nim zapanować.