Wielki brat na zebrze

Władze w Wielkiej Brytanii uznały, że przeprowadzacze, którzy pilnują aby dzieci bezpiecznie przebyły przejścia dla pieszych mogą dokumentować to, co dzieje się w najbliższym otoczeniu. Nagrane dane posłużą do wystawienia mandatów.

W Polsce policja drogowa w niektórych miastach sięgnęła po nagrania z samochodów nauki jazdy. Odkąd przepis wymaga nagrywania egzaminu, na twardych dyskach gromadzone są nie tylko dokonania kursantów, ale także wykroczenia drogowe innych kierowców. Materiał filmowy z datą jest świetnym dowodem przeciwko kierowcy. Policjanci oglądają więc nagrania, a mandaty się sypią.
Do podobnych wniosków doszły władze w Wielkiej Brytanii. Jak pisze „Daily Mail” przeprowadzacze będą wyposażeni w kamery nagrywające to, co dzieje się w najbliższej okolicy. Nagranie będzie opatrzone datą. Wszelkie odpowiednio dobrze udokumentowane przestępstwa drogowe będą surowo ukarane. Kamery mają być umieszczone na czapkach, albo w uchwycie znaku STOP, którym przeprowadzacze zatrzymują auta.
Zdaniem brytyjskiej policji kamery uspokoją kierowców. Dostarczą bowiem twardych dowodów dla sądu. W ciągu minionego roku prowadzący samochody aż 1400 razy spowodowali różnego rodzaju incydenty, głównie potrącając przeprowadzaczy. Kierowca, który nie zatrzyma się na wezwanie przeprowadzacza płaci w Wielkiej Brytanii 1000 funtów kary. Gotowe zestawy z kamerą, które kosztują po 890 funtów każda, produkuje firma Routesafe z Oxfordshire (Wielka Brytania). h.k.