Wycieczka Focusa: Twierdza Przemyśl i okolice Krosna

Fort XIII o nazwie San Rideau (Zasłona Sanu) był kiedyś imponującą budowlą, wchodzącą w skład Twierdzy Przemyśl, którą władze austro-węgierskie umacniały aż do wybuchu I wojny światowej.

San Rideau ciągnął się wtedy na długości ćwierć kilometra i miał 90 m szerokości. Dziś zostało z tego niedużo: fragmenty korytarzy, trochę murów obronnych, porośnięte krzewami gruzowiska. No i legenda. Choć do Twierdzy Przemyśl trafił w trakcie swej humorystycznej tułaczki dzielny wojak Szwejk, to historia z bolestraszyckiego fortu jest w stanie zmrozić uśmiech na ustach największych nawet żartownisiów. W 1926 r., już w wolnej Polsce, ukazał się w czasopiśmie „Naokoło świata” artykuł Wandy Kohutnickiej.

Relacjonował upiorne wydarzenie, które rozegrało się w ruinach fortu trzy lata wcześniej. Gdy podczas rozbiórki zabudowań (wiadomo, w kraju nie przelewało się i złom był w cenie) wysadzono już górne kondygnacje, na parterze natrafiono na nieoznaczone w planach drzwi. Kiedy je zdjęto, do środka ciemnego pomieszczenia zajrzał jeden z robotników. Zaciekawiony, postanowił dokładnie je zbadać. Jednak już wkrótce wybiegł ze środka, nieludzko wrzeszcząc. Nie potrafił wykrztusić z siebie nic sensownego, więc pozostali postanowili sprawdzić, co go tak wystraszyło. Za piekielnymi drzwiami znaleźli – ku swojemu zdziwieniu – korytarz z serią niewielkich cel i masą walających się pustych skrzyń po zapasach. W jednym z pomieszczeń znaleźli ludzki szkielet, w innej… coś, co wyglądało jak mumia. Ku ich przerażeniu zaczęła się poruszać i jęczeć! Robotnicy uciekli. Wezwali policję, która wyciągnęła na powierzchnię człowieka-upiora. Ten po paru godzinach zmarł, nie ujawniając swojej tożsamości. Sprawę zaś wyciszono. Kim był przerażający „żywy trup”?

Według autorki artykułu, wyjaśniał to znaleziony w ruinach zeszyt, z którym zapoznał ją w tajemnicy kierownik rozbiórki fortu XIII. W środku było zdjęcie młodej kobiety z dedykacją po rosyjsku i datą 1914, a także trudne do odcyfrowania zapiski, zaczynające się od słów: „Nie wiem już, ile dni upłynęło od tego nieszczęśliwego ranka, kiedy najniespodziewaniej dostaliśmy się do austriackiej niewoli – ja i sztabskapitan Nowikow”. Dalej opisana była gehenna dwóch rosyjskich jeńców, o których Austriacy zapomnieli, wysadzając fort w 1915 r., w chwili poddawania Twierdzy Przemyśl wojskom carskim…
Makabryczne szczegóły tragedii można poznać na miejscu. Historycy podkreślają jednak, że tej historii nie potwierdzają żadne dowody. „Wiem, że ktoś poszukiwał tego wydarzenia w archiwach policyjnych, ale nigdzie takiego faktu nie znalazł. Moim zdaniem ponad 7 lat pod ziemią, na puszkach i rumie, ciężko byłoby przeżyć” – komentuje przewodnik Jerzy Pisarski. A może ktoś odnajdzie dowody, że jednak można było w takich warunkach egzystować?

Wieś Bolestraszyce, 6 kilometrów na północny wschód od Przemyśla, tuż za Buszkowiczkami. Polecamy też stałą wystawę „Twierdza Przemyśl” w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej, Przemyśl, pl. Berka Joselewicza 1.

Krasiczyn – bomba nad zamkiem

Zamek, zbudowany przez Krasickich na przełomie XVI i XVII w. (a potem odkupiony przez Sapiehów), udowadnia, że perły renesansu można znaleźć nie tylko w dalekiej Italii. Eleganckie baszty, arkadowy most nad fragmentem dawnej fosy i imponujący dziedziniec zapierają dech w piersiach. Ale nie tylko one. Także… autentyczna bomba, wisząca nad głowami, gdy stanie się na zamkowym dziedzińcu pod Wieżą Zegarową! Skąd się ta bomba wzięła? Na przełomie 1914 i 1915 roku trwały zażarte walki wojsk austro-węgierskich i rosyjskich o pobliski Przemyśl. Pociski spadły też na zamek w Krasiczynie, uszkadzając zabytkowe mury i dachy. „Ten pocisk uderzył mniej więcej w to miejsce, w którym wisi. Czyli w naroże Wieży Zegarowej. Są fotografie z okresu międzywojennego pokazujące, jak wyglądały ówczesne zniszczenia. Zamek ucierpiał, bo był ostrzeliwany zarówno przez Rosjan, jak i Austriaków. Wieża Zegarowa otrzymała trzy uderzenia, ale ten pocisk nie eksplodował. Jeszcze Sapiehowie dla upamiętnienia tego wydarzenia pocisk rozbroili i powiesili. Historia bomby nie skończyła się wcale na I wojnie światowej. Kiedy podczas kolejnej wojny Armia Czerwona zajęła Krasiczyn, Rosjanie zrobili sobie z pocisku tarczę strzelniczą. Do dzisiaj są na nim ślady po ich kulach!” – opowiada przewodnik Jerzy Pisarski. Pocisk wisi teraz, niczym miecz Damoklesa, nad zwiedzającymi. Chociaż rozbrojony – przywołuje wspomnienie groźnej przeszłości.

Wieża Zegarowa na zamku w Krasiczynie – 11 km od Przemyśla drogą na Sanok; www.krasiczyn.com.pl

 

Solina – hydrozagadka

Zapora w Solinie jest najwyższa w Polsce – ma prawie 82 m. Wybudowano ją w latach 1961–1968, ale pierwsze plany powstawały już w dwudziestoleciu międzywojennym. Tama spiętrzyła wody Sanu i Solinki, tworząc wielkie jezioro o powierzchni 22 km kw., ale także zalewając parę miejscowości (w tym „starą” Solinę oraz część Wołkowyi), z których wcześniej wysiedlono kilka tysięcy ludzi. Za budowę zbiornika zapłacono ponadto zniszczeniem pałacyku w Sokolu, kościołów i cerkwi. Dlatego zdarza się, że miejscowi mówią o budowlach, które wciąż można wypatrzyć na dnie zalewu. Miały być wprawdzie rozebrane przed zalaniem terenu, ale jak to w PRL-u, skończyło się na deklaracjach. Można też wypatrzeć wystające z wody kikuty niewyciętych drzew. „W zatoce Horodka wciąż sterczy z wody samotny dąb. A jeśli jest odpowiednia przejrzystość wody, to można dojrzeć fundamenty domów oraz nagrobki” – potwierdza krajoznawca i reportażysta Andrzej Potocki. Jak się bowiem okazuje, po dawnych mieszkańcach zostały na dnie Soliny także cmentarze. Andrzej Potocki opowiada, że raz dano mu nawet znać o odkryciu czternastu trumien na plaży w Polańczyku! To wszystko, a także samą zaporę – swego czasu hydrologiczny cud Polski – można sprawdzić i obejrzeć, pływając po jeziorze.

Jezioro Solińskie, miejscowości za Leskiem, np. Solina, Polańczyk, Wołkowyja; www.solina.pl

Dukla – zbrodnia i… para

Był rok 1771. Pani pałacu w Dukli Amalia Mniszchowa z Brühlów, córka pierwszego ministra króla Augusta III, postanowiła zatroszczyć się o odpowiednią partię dla swej córki. Wybór padł na Stanisława Szczęsnego Potockiego (przyszłego współtwórcę konfederacji targowickiej). Problem w tym, że młodzian miał już żonę – Gertrudę. Cóż, młoda dama musiała więc zniknąć. Amalia, wspólnie z niezadowolonymi z synowej Potockimi, zorganizowała na nią zamach. Wynajęci bandyci porwali, udusili i utopili kobietę, która była już w zaawansowanej ciąży. Nową żoną Szczęsnego Potockiego została córka Amalii, a owa tragedia posłużyła później Antoniemu Malczewskiemu do napisania „Marii”. Nie wiadomo, czy Amalia faktycznie miała swój udział w zbrodni, czy to tylko czarna legenda. W jej osobiste zaangażowanie powątpiewa podkarpacki historyk i krajoznawca Andrzej Potocki. „Maczali w tym palce wyłącznie poddani Franciszka Salezego Potockiego. Ponadto, rzecz nie polegała na tym, żeby Gertrudę uśmiercić. Pomysł pierwszy był taki, żeby umieścić ją w klasztorze. Chciano ją tam ukryć i wymusić na Komorowskich rozwód, oczywiście za odpowiednią opłatą. Jednak stało się nieszczęście…” – wyjaśnia Andrzej Potocki. Amalia zmarła rok po nieszczęsnej Gertrudzie, w wieku zaledwie 35 lat. Podobno zażyła truciznę. Pozostał po niej piękny nagrobek w kościele św. Marii Magdaleny w Dukli. Wyrzeźbiona Amalia leży w eleganckiej sukni na – jak twierdzą niektórzy – worku z pieniędzmi, a w ręku trzyma książkę, niewyglądającą na Biblię… Zwiedzając pobliski pałac w Dukli, można poznać inne intrygujące losy skłonnej do intryg rodziny Mniszchów. W końcu rozbudował go Franciszek Bernard Mniszech – brat samej carycy Maryny, żony Dymitra Samozwańca.

Dukla. Muzeum Historyczne – pałac w Dukli, ul. Trakt Węgierski 5; kościół św. Marii Magdaleny, ul. Trakt Węgierski 18; www.muzeumdukla.pl

Krosno – gdzie Urban daje po uszach za szkockie pieniądze

Na prawie 40-metrowej barokowej dzwonnicy krośnieńskiej fary wisi szacowny zabytek – dzwon Urban z 1639 r. Jeden z największych w Polsce, mierzy w obwodzie 4,90 m i waży 5 ton. Towarzyszą mu dwa mniejsze: Jan i Marian, także z XVII w. Pierścień Urbana zawiera intrygujący napis, wymieniający jako fundatora „Roberta Portiusa Szkota, obywatela krośnieńskiego”. Skąd w Krośnie wziął się dobrze prosperujący Szkot? Okazuje się, że był nim znany w całej Rzeczypospolitej importer win z Węgier Robert (Wojciech) Gilbert Porteous Lanxeth. Urban zadaje kłam rozpowszechnionemu w Polsce mniemaniu o rzekomym szkockim skąpstwie. A dodajmy, że według miejscowej legendy dzwon ma wręcz przestrzegać przed zachłannością. Hojny Szkot ufundował go bowiem za zbójnickie złoto, które znalazł przypadkiem w – jakżeżby inaczej – beczce węgrzyna. Za skarb należało jednak zapłacić diabłu własną duszą, więc Robert wolał przeznaczyć kruszec na jakiś zbożny cel. To nie jedyna zasługa zacnego Szkota. Jako komendant miasta bronił Krosna w 1657 r. przed atakiem Szwedów i wojsk Rakoczego. Choć nie Portius był pierwowzorem sienkiewiczowskiego Ketlinga, i tak wciąż żyje w krośnieńskich legendach. Lanxeth i jego rodzina doczekali się mauzoleum w kościele farnym, przy którym stoi dzwonnica z Urbanem. W tym samym kościele mieści się nagrobek Jana Skotnickiego, pierwowzoru rejenta Milczka z „Zemsty” Fredry, pana na części zamku Odrzykoń.

Krosno. Kościół farny pod wezwaniem Świętej Trójcy, ul. Piłsudskiego 5.

Blizne – drewniane cuda

Polska południowo-wschodnia pełna jest zabytkowych drewnianych świątyń. Za najpiękniejszy na Szlaku Architektury Drewnianej uchodzi kościół pw. Wszystkich Świętych w Bliznem. Wybudowany w II poł. XV w. podobno początkowo pełnił funkcje nie tylko religijne, ale i obronne – jeszcze w XVII w. okoliczne tereny nękali Tatarzy. Już sama fasada i malownicze położenie świątyni robią wrażenie. Wewnątrz są przepiękne polichromie przedstawiające wizerunki świętych oraz sceny z Ewangelii, wykonane między XVI a XVIII w. Intrygująca jest umieszczona w bocznym ołtarzu figura Matki Bożej Łaski Pełnej. Wyrzeźbiona ok. 1515 r. według ryciny Albrechta Dürera w warsztacie samego Wita Stwosza podobno wchodziła w skład dawnego ołtarza, usuniętego przy zmianie wystroju w XVII w. Później umieszczono ją z boku i obnoszono podczas procesji. Jednak miejscowe dziewczęta tak zawzięcie kłóciły się o to, która ma ją trzymać, że proboszcz schował rzeźbę na strychu. Mijały lata. Wreszcie o figurkę upomniały się miejscowe kobiety. Twierdziły, że miały w snach widzenie Matki Boskiej, która domagała się większej czci. Wtedy figurka trafiła do przydrożnej kapliczki, wydrążonej w drzewie. Dopiero kiedy w latach 70. XX w. krakowscy konserwatorzy dostrzegli jej niezwykłą wartość, wróciła do kościoła. Warto odwiedzić też Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Zgromadzono tam m.in. zabytkowe chałupy, wiatraki, ule, a nawet XVII-wieczny kościół, przeniesiony z Bączala Dolnego pod Jasłem.

Wieś Blizne na trasie Rzeszów–Sanok, między Domaradzem a Brzozowem. Kościół pw. Wszystkich Świętych leży około 100 m od drogi 886. Uwaga, jeśli chcemy zwiedzić wnętrze wiekowej świątyni, należy dzień wcześniej skontaktować się z parafią pod nr. tel. 13 430 56 00. Sanok, Muzeum Budownictwa Ludowego, ul. Traugutta 3.

 

Rzeszów – wielkie królicze uszy i długie korytarze

Nad centrum Rzeszowa króluje monumentalna rzeźba-dziw. To pomnik Czynu Rewolucyjnego, choć obecnie praktycznie nikt tego określenia nie używa. Częściej można usłyszeć, jak miejscowi nazywają go Uszami Królika, albo słowem nienadającym się do druku. Zagadka, dlaczego pomnik, wzniesiony w latach 70. przez komunistyczne władze, tak przypomina żeńskie genitalia, pewnie nigdy nie doczeka się satysfakcjonującego wyjaśnienia. Autorem projektu był nie byle kto, bo twórca warszawskiej Nike Marian Konieczny. Złośliwi twierdzą, że ten uznany rzeźbiarz skanibalizował potem swój rzeszowski pomysł, stawiając jeden z najwyższych pomników świata – 92-metrowy pomnik Chwały i Męczeństwa (Maqam E’chahid) w Algierze. Ale to już zagadka dla fachowców… Natomiast z króliczymi norami i skandalicznymi plotkami nie ma nic wspólnego rzeszowska Podziemna Trasa Turystyczna. Wije się na długości ok. 350 m, na kilku kondygnacjach, pod kamienicami Starego Miasta. Niektóre z piwnic mają prawie 600 lat! To w tych tajemniczych, mrocznych korytarzach i piwnicach mieściły się niegdyś magazyny i warsztaty, a mieszkańcy chowali się przed najeźdźcami.

Rzeszów. Pomnik – róg alej Józefa Piłsudskiego i Łukasza Cieplińskiego; podziemia – zejście przy miejskim ratuszu, od strony ul. Słowackiego; http://trasa.rzeszow.pl/