Dietetyk w social media. Porada czy reklama? “Zjawisko jest niepokojące, wynika z braku regulacji prawnych”

“To banalnie proste, wystarczy te 5 kroków”, “każda z was może mieć ciało modelki”, “niesamowita metamorfoza natychmiast” – od takich komunikatów aż trudno się opędzić w social media. Jeśli planujecie zmiany nawyków żywieniowych, możecie liczyć na setki porad, stron i profili internetowych ekspertów od dietetyki. Czy warto im ufać?

Trudno nie dać się porwać powszechnej modzie na fit (której zresztą nie krytykujemy, a wręcz przeciwnie – o zdrowie zawsze warto dbać) i zacząć na własną rękę szukać cudownych sposobów, które już, natychmiast uczynią z nas pięknych, zdrowych i najatrakcyjniejszych. Bikini Body w 2 tygodnie? Jasne! Nowa Jesienna Ja? Oczywiście, natychmiast! Jeśli ufać popularnym w serwisach społecznościowych ekspertkom, które przed swoim nazwiskiem stawiają słowo “dietetyk” nie trzeba nawet rezygnować z ukochanych słodyczy. 

 

Profil instagramowy Olgi Lewandowskiej to przede wszystkim ładne zdjęcia piękne serwowanych potraw i atrakcyjnych póz autorki. 

 

Porada czy reklama?

Gdy jednak prześledzimy posty na profilach społecznościowych dietetyków można zauważyć zjawisko, które może wzbudzić podejrzliwość. Bardzo widoczne i kompletnie zarazem zwyczajne w rzeczywistości internetowej jest reklamowanie produktów. Gwiazdy social media czerpią spore zyski z reklamowania gadżetów, żywności, kosmetyków i innych produktów. Trudno im się zresztą dziwić, że chcą zarabiać na własnej, budowanej z zaangażowaniem marce. Z drugiej jednak strony warto mieć w tyle głowy, że kolejna dieta, suplement czy przysmak proponowany przez społecznościowego dietetyka mógł się znaleźć w publikacji dlatego, że jest rzeczywiście skuteczny, albo dlatego, że jego producent wyłożył na to odpowiednią sumę. Zasada ograniczonego zaufania to jeden z bezpieczników, o których nie wolno zapominać.

 

Na tym wpisie z profilu Violi Urban widać “zaszytą” w dietetycznej poradzie reklamę.  

Powyższy obrazek to dobry przykład. Chia ostatnio stała się bardzo modna, nazywana jest “bombą witaminową”, trudno w internecie opędzić się od opartych na niej produktów oraz od ich recenzji. Znacznie gorzej natomiast przebija się do opinii publicznej ostrzeżenie Generalnego Inspektora Sanitarnego, który cytując opinię Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Żywności ostrzega:

“Dane toksykologiczne nie wskazują na potencjalne negatywne skutki zdrowotne dla ludzi związane ze spożyciem tych nasion w ilości do 5 %. (…) Do czasu uzyskania zezwolenia na wprowadzanie do obrotu w UE nasion chia w jogurtach i deserach produkty te nie mogą być sprzedawane. Za wprowadzanie do obrotu nowej żywności bez uzyskania zezwolenia, o którym mowa w art. 7 rozporządzenia nr 258/97 mogą być zastosowane kary np. grzywny czy ograniczenia wolności.”

Nasion chia nie powinno się mieszać z niektórymi produktami, na przykład jogurtem. Dzienna bezpieczna dawka to 50 g, więcej może doprowadzić do takich kłopotów jak bóle brzucha, niestrawność, biegunki lub zaparcia. Dodatkowo u mężczyzn podwyższają ryzyko raka prostaty. 

Niektórzy dietetycy na mediach społecznościowych chętnie udzielają porad dotyczących zdrowia, polecają suplementy diety, czasem i leki. Eksperci doradzają zdrową dawkę sceptycyzmu.

 

Dietetyk, czyli tak naprawdę kto?

Komu zatem powinniśmy ufać? Czy słowo “dietetyk” przed nazwiskiem to gwarancja dobrej porady?

– Zjawisko jest niepokojące, wynika z braku regulacji prawnych – mówi dr Agnieszka Jarosz z Centrum Promocji Zdrowego Żywienia i Aktywności Fizycznej IŻŻ – Nie ma ustawy o zawodzie dietetyka i długo jej nie będzie. Każdy, niezależnie od tego czy ma jakiś kurs czy nie, może o sobie napisać “dietetyk” i udzielać rad, trzeba mieć do tego spory dystans. 

Problem w tym, że większość szukających lepszych diet czy sposobów na sylwetkę oczekuje szybkich rozwiązań, a do tego przedstawionych w atrakcyjny sposób. Z pomocy Instytutu Żywności i Żywienia skorzystać może każdy, eksperci odpowiadają na pytania na stronie www.ncez.pl. Jednak po taką poradę sięgają najczęściej starsi odbiorcy. Znacznie większą popularnością wśród młodszych cieszy się ładne zdjęcie z króciutkim komunikatem. Na profesjonalną poradę czasem trzeba poczekać i raczej nie otrzymamy jednej recepty na wszystkie problemy, jak choćby: wszystko przez gluten, wszystko przez tłuszcze, wszystko przez białko itp, itd.

IŻŻ planuje usprawnić tę pomoc uruchamiając jeszcze w tym roku infolinię. Mają tam dyżurować eksperci z zespołu dietetyków, lekarzy i badaczy, którzy będą mogli doradzić lub przyjąć pytanie i po zebraniu informacji oddzwonić lub przesłać ją na wskazany adres. Dietetyczne call-center ma ruszyć jeszcze tej jesieni. 

 

Dietetyk w social media – jak to się robi? 

Nie dość, że łatwo jest nazwać się dietetykiem, jest to dobry sposób na szybkie zbudowanie popularności w sieci. Magdalena Hajkiewicz, prowadząca bloga wiem-co-jem.pl zebrała w bardzo ciekawym tekście sporo sposobów na zdobywanie odsłon i czytelników w mediach społecznościowych. Warto stawiać na emocje, szczegóły z życia osobistego. 

“Biorąc pod uwagę social media dużo łatwiej będzie zaciekawić czytelników postem dotyczącym swojej historii, nowej rewelacyjnej diety lub przepisem na bitą śmietanę w wersji fit, niż wynikami najnowszych badań naukowych” – tłumaczy i dodaje, że najważniejsze jest te pierwsze kilka sekund, kiedy przyciągamy uwagę zdjęciem, początkiem tekstu, chwytliwym hasłem. Kłopot w tym gdy te hasła i porady zmieniają się z miesiąca na miesiąc lub wcześniej.

– Skakanie z diety na dietę może być niebezpieczne – przestrzega dr Jarosz – to może spowodować takie obniżenie przemiany materii, że potem naprawdę będzie ciężko mu schudnąć nawet zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki.

Z profili internetowych dietetyków szybko dowiemy się o modnych dietach. Warto sprawdzić jednak, co o nich sądzą eksperci – na przykład dieta paleo (niedawno modna) wzbudziła sporo wątpliwości naukowców, którzy zwracają uwagę, że kompletne eliminowanie węglowodanów z diety nam nie służy, a człowiek ma dziś inny organizm niż w czasach jaskiniowych i tym samym inne potrzeby. 

Co możemy zrobić bez ryzyka i od razu? Według dr Jarosz ograniczyć tłuszcze i cukier (ten można nawet wykluczyć). Płynów ograniczać nie wolno, natomiast zmniejszenie ilości soli w jedzeniu sprawi, że organizm będzie jej mniej gromadził wewnątrz ciała. 

 

Weź pigułkę!

Oprócz diet i porad internetowych trudno uciec także od reklam suplementów diety, które w tempie natychmiastowym mają nam pomóc zrzucać kilogramy. W Polsce to ogromny rynek, najczęściej reklamowane są preparaty ziołowe. Zioła – to brzmi niewinnie i raczej nie wzbudza podejrzeń – niesłusznie.

– Zioła zawierają substancje aktywne, nie dla każdego dany rodzaj będzie odpowiedni, może wchodzić w niebezpieczne interakcje – tłumaczy dr Jarosz. Do takich produktów warto podchodzić równie krytycznie jak do instagramowych ekspertów i ekspertek.

– Formułka “zapytaj lekarza lub farmaceuty” nie zawsze oznacza, że udzielą nam oni gotowej jednoznacznej odpowiedzi, przeznaczonej dla nas – dodaje dr Jarosz – My czasami nie wiemy jakie mogą być koincydencje z żywnością lub innymi lekami. Składniki czerpane z żywności zawsze działają lepiej niż te przyjęte w pigułkach. 

Kluczem pozostaje rozsądek. Dr Jarosz chętnie cytuje Światową Organizację Zdrowia, która propaguje hasło “każdy produkt ma swoje miejsce w diecie”, oczywiście w odpowiednich proporcjach.

– Słowo “dietetyk” przed nazwiskiem to za mało – podsumowuje – bo uczelnia, która za nim stoi – to też nam coś mówi.

W mediach społecznościowych najlepiej “sprzedają się” historie osobiste, dzielenie się uczuciami – pomaga to czytelnikowi zbliżyć się i zbudować więź z autorem. Dietetycy internetowi chętnie udzielają porad nie tylko żywieniowych – także życiowych.