W kierunku Księżyca poleciał amerykański lądownik. Nie wszystkim się to podoba

W poniedziałek rano, o godzinie 8:18 polskiego czasu wystartowała pierwsza w tym roku misja księżycowa. Rakieta Vulcan wykonująca swój pierwszy w historii lot w przestrzeń kosmiczną wyniosła na orbitę lądownik Peregrine, który — jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem — 23 lutego wyląduje na powierzchni Księżyca. Ta jedna z ważniejszych amerykańskich misji kosmicznych tego roku, choć nie pozbawiona kontrowersji.
W kierunku Księżyca poleciał amerykański lądownik. Nie wszystkim się to podoba

Oglądając relację z dzisiejszego startu, można odnieść wrażenie, że start rakiety Vulcan był na tyle udany, jakby to był setny, a nie pierwszy start tej rakiety. Specjaliści z United Launch Alliance, którzy przez ostatnie lata pracowali nad rakietą, z pewnością monitorowali jednak każdy etap wznoszenia, separację kolejnych członów oraz włączanie i wyłączenie kolejnych silników. Wszystko jednak wskazuje na to, że rakieta spełniła wszystkie pokładane w nich oczekiwania i prawidłowo wyniosła statek kosmiczny Peregrine w półtoramiesięczną podróż w stronę Księżyca.

Sama misja Peregrine Mission One także nie jest tylko rutynową misją kosmiczną. Przede wszystkim w jej trakcie dojdzie do pierwszej amerykańskiej próby miękkiego lądowania na powierzchni Księżyca od pół wieku. Mało tego, jest to także pierwsza misja realizowana w ramach programu CLIPS, w ramach którego przedsiębiorstwa komercyjne mają w przyszłości realizować usługi transportowe między Ziemią a Księżycem zarówno dla firm prywatnych, jak i dla amerykańskiej agencji kosmicznej. Udane lądowanie Peregrine’a — lądownika przygotowanego przez amerykańską firmę Astrobotic — na Księżycu byłoby bardzo dobrym startem programu, do którego wkrótce dołączy kolejna firma, Intuitive Machines.

Nie wszyscy jednak się cieszą z udanego startu

Mimo tego, że tysiące ludzi na całym świecie uważnie śledzących postęp w podboju przestrzeni kosmicznej trzymają kciuki za udane lądowanie, największa grupa etniczna Indian Ameryki Północnej, Nawahowie spogląda na całe to wydarzenie z nieco innej pozycji.

Na pokładzie lądownika Peregrine znajduje się między innymi ładunki firm Elysium Space oraz Celestis. Obie te firmy oferują możliwość wysyłania w przestrzeń kosmiczną prochów, lub próbek DNA osób zmarłych. Ładunek wysłany właśnie w kierunku Księżyca przez firmę Celestis zawiera prochy 69 osób, wśród których znajdują się m.in. Gene Roddenberry, twórca serii Star Trek, czy też legendarny autor powieści science-fiction, Arthur C. Clarke. Warto tutaj zwrócić uwagę na to, że z pomocą obu firm można zapewnić sobie lub bliskim taki “pośmiertny lot kosmiczny”. Ceny takiej atrakcji zaczynają się już od około 13 000 dol. W ofercie można znaleźć zarówno loty suborbitalne, orbitalne, jak i podróż na Księżyc.

Czytaj także: Astronauci z misji Apollo zostawili na Księżycu te instrumenty. Dane z nich zostały teraz odczytane przez komputer

Pod koniec grudnia przedstawiciele Nawahów zwrócili się do NASA oraz Departamentu Transportu z pismem, w którym wyrażają swoje zaniepokojenie planami wysyłania prochów ludzkich na powierzchnię Księżyca. Źródłem zaniepokojenia jest fakt, że Księżyc stanowi święte miejsce dla Nawahów, ale także dla wielu innych kultur na całym świecie. W tym kontekście umieszczanie prochów osób zmarłych na jego powierzchni jest swoistą próbą desekracji tego obiektu.

Nie jest to zresztą pierwsza nota tego typu. Warto tutaj przypomnieć, że Nawahowie dokładnie tak samo protestowali pod koniec XX wieku, kiedy to w kierunku Księżyca w 1998 roku wysłano sondę Lunar Prospector. Wtedy to w impaktorze, który uderzył w powierzchnię Księżyca znajdowały się prochy geologa Eugene’a Shoemakera.

Przedstawiciele NASA poinformowali, że rozumieją obiekcje Nawahów, ale jednocześnie nie mają żadnej kontroli nad ładunkami wysyłanymi w kierunku Księżyca przez podmioty komercyjne. Jednocześnie agencja zwróciła uwagę, że nawet po lądowaniu, prochy pozostaną na pokładzie lądownika, a nie zostaną rozsypane na powierzchni Księżyca.

Więcej:księżyc