Śmierć za honor, czyli pojedynki po polsku

W obronie honoru niejeden polski szlachcic kładł na szali swoje życie i stawał do pojedynku. Broń – biała albo pistolety. Do pierwszej lub często – do ostatniej krwi

Choć Polacy zawsze byli uważani za naród krewki i skory do bitki, nie pojedynkowali się aż do średniowiecza. Dochodziło naturalnie do bójek, jednak sam zwyczaj pojedynkowania przywędrował do Polski z Zachodu dopiero w XIII wieku wraz z Krzyżakami, osadnictwem niemieckim i prawem feudalno-rycerskim. Jedna z pierwszych wzmianek o pojedynkach pochodzi z „Roczników” Jana Długosza. W 1389 r. podkomorzy krakowski Gniewosz z Dalewic miał oskarżyć królową Jadwigę o zdradę Władysława Jagiełły. W obronie czci Jadwigi stanął kasztelan wojnicki Jaśko z Tęczyna, gotowy stoczyć z Gniewoszem pojedynek. Jednak przed sądem podkomorzy wyznał, że żadnych dowodów zdrady królowej nie ma, i zgodził się odszczekać oskarżenia, co ówcześnie miało znaczenie dosłowne – szlachcic musiał wejść pod ławę, publicznie wyznać, że mówił nieprawdę, i trzykrotnie zaszczekać. Ponieważ chodziło tu o honor najważniejszej kobiety w królestwie, sąd wolał nie uzależniać jej reputacji od niepewnego wyniku pojedynku, do którego ostatecznie nie doszło [prawdopodobnie proces był wymysłem kronikarza – czyt. „Focus Historia” nr 10/2010]. Obecnie prawo polskie zakazuje pojedynków – wszelkie uszkodzenie ciała, nie mówiąc o pozbawieniu życia, jest traktowane jak przestępstwo. W Niemczech, Austrii i Szwajcarii dozwolone są pojedynki w postaci menzury. W walce używane są najczęściej pałasze.

HONOROWY UWODZICIEL

WARSZAWA WOLA, 5 MARCA 1766 ROKU
Warszawa – róg ulic Waliców i Grzybowskiej; kościół Franciszkanów przy ulicy Senatorskiej 31.
Uczestnicy: Giovanni Giacomo Casanova i Franciszek Ksawery Branicki

Na rogu tych ulic, w miejscu dawnej gospody, gdzie leżał ranny Branicki, znajduje się obecnie restauracja Folk Gospoda. Ranny Casanova schronił się w kościele Franciszkanów przy ulicy Senatorskiej 31. Teatr, w którym doszło do obrazy, to tzw. Operalnia znajdująca się na terenie Ogrodu Saskiego (skrzyżowanie ul. Marszałkowskiej i Królewskiej). Budynek został rozebrany w 1772 r. Znany w całej Europie awanturnik, podróżnik i uwodziciel – Casanova, wracając w 1765 roku z Petersburga, zawitał do Warszawy. Dzięki listom polecającym szybko zawarł liczne znajomości; zapraszali go arystokraci, a nawet sam król Stanisław August Poniatowski. Casanova był wielkim miłośnikiem teatru, a jeszcze większym – aktorek. Po jednym z wyjątkowo udanych przedstawień udał się do garderoby gwiazdy wieczoru Włoszki Teresy Casacci. Po drodze wstąpił jeszcze do garderoby innej aktorki Anny Binetti. Minęło zaledwie kilka chwil, kiedy zjawił się tam także podchmielony i znany z gwałtownego usposobienia generał artylerii litewskiej i podstoli koronny, przyjaciel króla Franciszek Ksawery Branicki. Był wielkim wielbicielem Binetti, a chodziły wieści, że także jej kochankiem. Widząc go, Casanova opuścił garderobę Anny i udał się do Casacci, jak pierwotnie zamierzał. Kiedy trzymał aktorkę w objęciach, do pomieszczenia wtargnął Branicki i oznajmił, że „kocha tę damę, a nie zwykł cierpieć rywali”. Słynny uwodziciel nie zamierzał wszczynać konfliktu i chciał się wycofać, za co jednak został nazwany tchórzem. W obliczu takiej zniewagi Włoch nie mógł pozostać obojętny i następnego dnia wyzwał generała na pojedynek. Było to 5 marca 1766 r.

Po południu kareta zabrała Casanovę, Branickiego oraz generała Antoniego Czapskiego na Wolę, gdzie rywale mieli się pojedynkować na pistolety. Tam okazało się, że Czapski nic o sprawie nie wiedział i sądził, że jest to zwykła wyprawa na spacer. Zdenerwowany oznajmił, że pojedynek jest wbrew prawu, gdyż miał się odbyć na terenie starostwa. Jednak uparty Branicki nie dawał się przekonać i choć Czapski opuścił towarzystwo, do pojedynku doszło. Strzały padły niemal jednocześnie. Casanova został raniony w dłoń, a generał w brzuch. Ponieważ rana taka zazwyczaj okazywała się śmiertelna, Branicki był pewien, że umrze, i uznał się za pokonanego. Casanova musiał uciekać, gdyż za zabicie dygnitarza koronnego, i to w obrębie starostwa, jemu także groziła śmierć. Jednak rana okazała się mniej poważna, niż sądzono, i podstoli powoli wracał do zdrowia. Casanova odwiedził go miesiąc później. Dotychczasowi rywale wyjaśnili wszystkie nieporozumienia i ostatecznie się pojednali.

SZLACHCIC, ŻOŁNIERZ I PIĘKNA PANNA

 

PRAWDOPODOBNIE OKOLICE PUŁTUSKA. MARZEC 1817 ROKU
Uczestnicy: książę Adam Jerzy Czartoryski i gen. Ludwik Michał Pac

Wczasach Królestwa Polskiego głośno było w Warszawie o rywalizacji pomiędzy księciem Adamem Jerzym Czartoryskim a generałem Ludwikiem Michałem Pacem. Przyczyną konfliktu była miłość do jednej kobiety. Obaj bowiem starali się o rękę Anny, córki Aleksandra Sapiehy, szambelana Napoleona, oraz Anny z Zamoyskich. Czartoryski – doświadczony polityk, przyjaciel cara Aleksandra I, starszy od swej wybranki o niemal 30 lat, był majętny oraz – co okazało się wielce istotne w tym sporze – mógł się poszczycić tytułem książęcym. Jego rywal, młodszy o 10 lat generał Pac, również był zamożnym i szanowanym obywatelem, a także zasłużonym żołnierzem kampanii napoleońskich, jednakże nie księciem. Ta niewielka różnica sprawiła, że w Warszawie powstały dwa obozy: arystokracja rodowa sprzyjała Czartoryskiemu, natomiast za Pacem stali byli żołnierze napoleońscy. Kiedy więc Sapieżanka wybrała księcia, generał Wincenty Krasiński poczuł się szczególnie urażony, ponieważ w jego mniemaniu ten wybór był policzkiem dla całego wojska polskiego. Namówił generała Paca, aby wyzwał Czartoryskiego na pojedynek, który stoczyli prawdopodobnie w marcu 1817 roku w okolicach Pułtuska. Całą sprawę trzymano w tajemnicy, ponieważ car Aleksander oficjalnie zabronił pojedynku. Książę został wtedy ranny i przez kilkanaście dni leżał w łóżku. Ślub Adama Czartoryskiego z Anną Sapieżanką odbył się 25 września 1817 roku w Radzyniu Podlaskim w kościele Świętej Trójcy. Ten renesansowy kościół ufundowany przez rodzinę Mniszchów, wybudowany w pierwszej połowie XVII wieku, stoi u zbiegu ulic Ostrowieckiej i Jana Pawła II.

POJEDYNEK Z KRÓTKOWIDZEM

LAS ŁASZCZYŃSKI, 12 KWIETNIA 1863 ROKU
Uczestnicy: Stefan Bobrowski i Adam Grabowski

Stefan Bobrowski – powstaniec styczniowy, członek stowarzyszenia czerwonych – w marcu 1863 r. został oddelegowany z Warszawy do Krakowa w celu wyjaśnienia okoliczności krótkotrwałej dyktatury wywodzącego się ze stronnictwa białych Mariana Langiewicza. Niemałą rolę w umieszczeniu Langiewicza na tym stanowisku odegrał intrygant polityczny hrabia Adam Grabowski, który nie stronił od posługiwania się fałszywymi dokumentami i pieczęciami. Dwudziestodwuletni Bobrowski w swym raporcie dla Tymczasowego Rządu Narodowego zdemaskował Grabowskiego jako intryganta. Treść pisma przedostała się do wiadomości publicznej i urażony hrabia zażądał od Bobrowskiego satysfakcji. Ten nie chciał pojedynkować się z osobą podejrzaną i zgodził się w zamian na sąd honorowy, który jednak orzekł pojedynek. Odbył się 12 kwietnia pod Rawiczem. Oponenci mieli strzelać z pistoletów. Problem polegał na tym, że Bobrowski był wyjątkowym krótkowidzem i prawdopodobnie ledwo widział postać Grabowskiego. Ten z kolei zaliczał się do bardzo dobrych strzelców i trafił młodzieńca prosto w serce. Na cmentarzu parafialnym w Łaszczynie można odwiedzić grób Bobrowskiego.

Las Łaszczyński znajduje się koło Żylic. W odległości ok. 500 m od rzeki Masłówki, w pobliżu leśniczówki Stanisławowo leży Kamień Bobrowskiego – granit na betonowej podstawie.

DAWID I GOLIAT WALCZĄ W KRAKOWIE

Kraków – tyły klasztoru Kapucynów przy ul. Loretańskiej 11. Rok 1809.
Uczestnicy: Wacław Dłuski, porucznik 1. pułku piechoty, i nieznany z nazwiska major rosyjskich dragonów

W czasie wojny polsko-austriackiej 1809 r. dochodziło do licznych napięć pomiędzy żołnierzami polskimi i rosyjskimi. Ci ostatni oficjalnie pełnili rolę sprzymierzeńców w walce z wojskami arcyksięcia Ferdynanda, w praktyce jednak nie chcieli dopuścić do zajęcia Galicji przez armię Księstwa Warszawskiego. Kiedy do opuszczonego przez Austriaków Krakowa chciały wkroczyć wojska księcia Józefa Poniatowskiego, okazało się, że w mieście stacjonują już wojska rosyjskie i – co więcej – nie zamierzają otwierać bram. Sprawa została rozwiązana polubownie i Polacy do Krakowa wjechali, jednak atmosfera panująca między sojusznikami była bardzo napięta. Co chwila dochodziło do pojedynków. Świadkiem jednego z nich był Antoni Białkowski, który opisał go potem w swych pamiętnikach („Pamiętniki starego żołnierza 1806–1814”). Jak wspomina, doszło do awantury w oberży pomiędzy majorem od dragonów rosyjskich a porucznikiem 1. pułku piechoty Dłuskim – który, choć mizernej postury, był uznawany za znakomitego szermierza. W odróżnieniu od niego major był wysoki i posługiwał się ciężkim pałaszem kawalerii.

Pojedynek miał się odbyć za klasztorem Kapucynów. Major, widząc swoją przewagę fizyczną i będąc pewnym zwycięstwa, nie chciał przeprosić polskiego porucznika. Rozpoczęła się walka. Szybko okazało się, że drobny Dłuski jest wyjątkowo zwinny i po kilku chwilach z dłoni majora zaczęła płynąć krew. Zawstydzony i zły dragon nie chciał przyjąć pomocy od sekundantów, jednak ostatecznie dał się przekonać i na czas opatrywania rany pojedynek zawieszono. Dłuski w tym czasie odwrócił się tyłem do przeciwnika i rozmawiał z przyjaciółmi. Widząc to, upokorzony major chwycił za broń i rzucił się na bezbronnego rywala. Sekundanci zdołali go jednak w porę powstrzymać i do tragedii nie doszło. Po tym incydencie polski porucznik zmienił strategię i po wznowieniu walki w kilku ruchach zadał majorowi cios w czoło. Ten nawet w chwili klęski nie zdobył się na zakończenie sprawy z honorem i uznanie zwycięstwa porucznika Dłuskiego. Zamiast tego rzucił się do ucieczki, co jednak na niewiele się zdało, ponieważ porucznik zdążył go ponownie ugodzić. Było to już i tak bez znaczenia – pierwsza rana okazała się śmiertelna. Po kilku dniach major skonał.

BAL ZE SKUTKIEM ŚMIERTELNYM

WARSZAWA, WIOSNA 1823 ROKU
Uczestnicy: książę Edward Lubomirski i Ignacy Grocholski

Tragiczny okazał się finał pojedynku pomiędzy Edwardem, synem generała Michała Lubomirskiego, a oficerem gwardii strzelców konnych Ignacym Grocholskim. Do zdarzenia doszło w Warszawie wiosną 1823 r. Lubomirski był młodym wykształconym dyplomatą i poetą. Wspierał także działalność charytatywną. I właśnie na balu na rzecz ubogich, zorganizowanym w Ratuszu przez Towarzystwo Dobroczynności, doszło do nieporozumienia. Lubomirski tańczył z sędziwą już wojewodziną – wdową po dwóch mężach –  Marianną Gutakowską, która poprosiła, aby odprowadzić ją na miejsce, gdyż chciała nieco odpocząć. W tym momencie zjawił się Grocholski i chciał zatańczyć z wojewodziną odbijanego. Lubomirski jednak partnerki nie oddał, tylko odprowadził ją na miejsce, zgodnie z jej prośbą. Oficer uznał to za publiczną obrazę i wyzwał Lubomirskiego na pojedynek.Walczono na pistolety. Edward celował nisko i postrzelił Grocholskiego w nogi. Ten natomiast poważnie ranił swego oponenta w bok; po sześciu tygodniach Lubomirski zmarł. Miał zaledwie 27 lat. Spoczął w Radzyminie, w podziemiach tamtejszej kolegiaty (ul. Polskiej Organizacji Wojskowej 1). W jej wnętrzu znajduje się tablica epitafijna wmurowana w 1911 roku.
 
Bal dobroczynny odbył się w Ratuszu, który ówcześnie mieścił się w pałacu Jabłonowskich (Warszawa, ul. Senatorska 14/16); Radzymin – kościół klasycystyczny wzniesiony w latach 1779–1780 (obecnie kolegiata), ul. Polskiej Organizacji Wojskowej 1.