Asteroida niemal musnęła Ziemię. I nikt tego nie zauważył

Półtora tygodnia temu naszą planetę ledwo minęła asteroida wielkości lodówki. Astronomowie przegapili ją, bo nadleciała zza Słońca. Było to trzecie największe zarejestrowane zbliżenie kosmicznego obiektu, który przeleciał obok Ziemi.
Asteroida niemal musnęła Ziemię. I nikt tego nie zauważył

Asteroidę, która minęła Ziemię 24 października, dzieliło od naszej planety zaledwie 3 tys. kilometrów. To mniejsza odległość niż do niektórych satelitów – nawet dziesięciokrotnie. Satelity geostacjonarne, unoszące się stale nad tym samym punktem, krążą 36 tys. km od powierzchni naszego globu.

Asteroida umknęła astronomom, nadleciała bowiem od strony Słońca. Jego blask uniemożliwia obserwacje tak małych obiektów. Wykryto ją cztery godziny po maksymalnym zbliżeniu do Ziemi. Czyli – po fakcie.

Na szczęście nie było powodów do obaw, bowiem kosmiczna skała miała zaledwie dwa metry średnicy. Gdyby weszła w atmosferę, prawdopodobnie całkowicie by w niej spłonęła. Dla porównania meteoryt, który wybuchł nad rosyjskim Czelabińskiem w 2013 roku, był około dziesięciokrotnie większy.

Jak bardzo asteroidy zbliżają się do Ziemi

Asteroida, skatalogowana jako 2021 UA1, przeleciała 3 tys. km nad Antarktydą. Nieco bliżej Ziemi, bo w odległości 2950 km, w sierpniu ubiegłego roku przeleciała asteroida 2020 QG, która miała półtora metra średnicy.

Rekord należy jednak do asteroidy, która niemal równo rok temu, w listopadzie 2020 r., minęła Ziemię zaledwie 400 km od jej powierzchni – czyli w takiej samej odległości, w jakiej krąży Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Asteroida, nazwana 2020 VT4, była też znacznie większa – jej rozmiary oszacowano na 5 do 10 metrów średnicy, czyli stanowiła połowę meteoru czelabińskiego.

Tak bliskie przeloty ciał małej wielkości nie są szczególnie groźne. Co prawda eksplozja nad Czelabińskiem potłukła szyby w tysiącach okien, a odłamki szkła raniły wiele osób, nie doszło jednak ani do większych zniszczeń, ani do zagrożenia czyjegokolwiek zdrowia czy życia.

Ślady groźniejszych eksplozji odkrywają jednak archeolodzy. Niedawno znaleźli dowody na to, że wybuch meteoru unicestwił kwitnące przez tysiące lat starożytne miasto Tall el-Hammam. Mógł też zatruć okoliczne ziemie na setki lat.

NEO Surveyor wykryje asteroidy nadlatujące od strony Słońca

To, że odkryto aż trzy tak bliskie przeloty asteroid w ciągu półtora roku, nie jest niczym niepokojącym. Astronomowie po prostu mają coraz lepsze możliwości obserwacji nieba. Mogą wykrywać więcej obiektów, które do niedawna pozostawały niezauważone.

Wczoraj (2 listopada) zaobserwowano pięć znacznie większych asteroid zmierzających w kierunku Ziemi, donosi NASA Jet Propulsion Laboratory’s Asteroid Watch. Ich średnice wynoszą od 17 do 52 metrów. Naukowcy uspokajają jednak, że najbliższa z nich przeleci aż 829 tysięcy km od naszej planety.

Astronomów martwi co innego – mianowicie „ślepy punkt”. Od strony Słońca mogą niezauważenie nadlecieć znacznie większe ciała. Ma temu zapobiec przyszła misja NEO Surveyor. Będzie to teleskop, który pozwoli na obserwacje asteroid także w podczerwieni. Światło Słońca zasłoni mu specjalna przesłona.

Źródła: CNET, LiveScience, University of Arizona