Satelity obserwujące Ziemię od kilkunastu lat zauważają powstawanie na Oceanem Spokojnym obszarów, w których temperatura wody jest znacznie wyższa niż w otoczeniu. Szybki wzrost temperatury wody powoduje daleko idące zmiany i obumieranie całych ekosystemów morskich. Nic zatem dziwnego, że od kilku lat naukowcy starali się wyjaśnić przyczyny powstawania tych szczególnie ciepłych obszarów na oceanie.
Z pewnością jednak nikt się nie spodziewał, że za pogorszenie sytuacji mogą odpowiadać… działania podejmowane na rzecz ochrony klimatu. Międzynarodowy zespół naukowców wykorzystał zaawansowane symulacje komputerowe do przeanalizowania sytuacji, w tych częściach oceanów, gdzie temperatura wzrosła najbardziej i doszedł do wniosku, że za obecną sytuację odpowiadają działania mające na celu obniżenie emisji aerozoli w Chinach.
Czytaj także: Z oceanem dzieje się coś niepokojącego. Nagranie NASA nie pozostawia wątpliwości
Cząstki tworzące aerozole emitowane przez fabryki oraz elektrownie, odbijają część promieniowania słonecznego, które w przypadku ich braku odbijałoby się dopiero od powierzchni wody. Gdy faktycznie udało się zredukować poziom emisji, liczba cząstek w atmosferze nad oceanem spadła, a tym samym większa ilość promieniowania słonecznego zaczęła docierać do oceanu, skutecznie go ogrzewając. Na pewnych obszarach mamy zatem do czynienia z efektem synergii. Z jednej strony rosnące średnie temperatury atmosfery Ziemi wzmacniane są przez lokalnie docierającą do powierzchni oceanu większą ilość promieniowania słonecznego. Oba czynniki skutecznie ogrzewają ocean.
![](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fkonto.focus.pl%2Fuploads%2F2024%2F05%2FSolarFlux.jpg&w=1600&q=85)
Co ciekawe, do ustalenia przyczyny należało także uwzględnić cyrkulację powietrza w atmosferze, aby sprawdzić, jak poziom emisji aerozoli w kontynentalnych Chinach może wpływać na temperatury na północno-wschodnim rejonem Oceanu Spokojnego. Co więcej, brak aerozoli mógł także wpłynąć na zmniejszenie prędkości wiatrów wiejących w różnych rejonach Pacyfiku. Wiatry potencjalnie mogły wyrównywać temperatury na większym obszarze. Gdy jednak przestały wiać, w określonych miejscach temperatury wzrastały znacznie bardziej, bowiem ciepło nie miało jak z nich uciekać.
Czytaj także: Jeśli nie zatrzymamy ocieplenia, poziom mórz wzrośnie nawet o 10 metrów. Punkt krytyczny w 2060 roku
W tym celu naukowcy skorzystali z istniejących już modeli klimatycznych, których zadaniem było przewidywanie temperatur na Oceanie Spokojnym. Następnie w danych wejściowych zmieniano poziom emisji aerozoli w Chinach i sprawdzano, jak takie zmiany wpływają na temperatury. To właśnie modele wykazały, że wraz ze spadkiem poziomu emisji w Państwie Środka, powinien pojawić się wzrost temperatur wody w północno-wschodniej części Pacyfiku. Warto tutaj zauważyć, że zmiany wprowadzone po 2010 roku w Chinach były istotne. Jak podają instytuty badawcze w latach 2006-17 udało się tam ograniczyć emisję dwutlenku siarki o blisko 70 procent. Jak teraz widać, miało to także swoje negatywne konsekwencje.
Z jednej strony można powiedzieć, że to dało się przewidzieć, skoro modele wyraźnie pokazują właśnie takie działanie aerozoli. Z drugiej jednak trzeba pamiętać, że klimat to niezwykle skomplikowany system naczyń połączonych, w którym przewidzenie wszystkich skutków naszych działań jest praktycznie niemożliwe. Jeżeli nie uwzględnimy możliwie największej liczby czynników i sprzężeń zwrotnych pomiędzy różnymi aspektami klimatu, nigdy nie przewidzimy wszystkich możliwych konsekwencji. Z drugiej jednak strony, jeżeli nie będziemy robili nic, to ocieplenie będzie postępowało w kierunku, w którym niepewność dotycząca skutków zmian będzie jeszcze większa.