Apple najwyraźniej twierdzi, że iMessage ma mniej niż 45 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie w UE
25 sierpnia weszła w życie unijna ustawa o rynkach cyfrowych (DMA). Część przepisów spowoduje oznaczenie konkretnych platform jako „gatekeepers” (strażników), co oznacza, że będą one zmuszone do otwarcia się na konkurencyjne usługi i aplikacje. Określane tym mianem to właściciele dużych platform cyfrowych z ponad 45 milionami aktywnych użytkowników w UE i rocznymi przychodami wynoszącymi 7,5 miliarda euro. Lista gatekeeperów zostanie opublikowana przez parlament Europejski już 6 września, wtedy też dowiemy się, kto będzie musiał wprowadzić u siebie gruntowne zmiany. Na ich dokonanie giganci technologiczni będą mieli czas do 6 marca, a chodzi tu o zapewnienie interoperacyjności aplikacji i platform oraz otwarcie na konkurencję. Spodziewamy się, że na liście znajdą się m.in. Alphabet, Apple, Google, Meta i Microsoft.
Jak można było się domyśleć, Apple’owi się to bardzo nie podoba, ale okazuje się, że nie tylko jemu. Jak donosi Financial Times, oprócz giganta z Cupertino, także Microsoft nie chce podporządkować się nowym ustaleniom. Firmy przedstawiły podobno argumenty, które mają świadczyć, że ich usług – iMessage i Bing – nie należy uważać za gatekeeperów. Microsoft uzasadnia swój sprzeciw tym, że umożliwienie użytkownikom Bing wyboru Google’a jeszcze bardziej zwiększy udział Google w rynku w branży, w której Bing ma jedynie 3 procent udziału w rynku. Microsoft nie chce się więc zgodzić z tym, że Bing „powinien podlegać tym samym obowiązkom nałożonym na jego znacznie większego rywala, wyszukiwarkę Google”.
Jeśli Bing miałby zostać objęty nowymi zasadami, musiałby dać użytkownikom możliwość wyboru innych wyszukiwarek, w tym Google. Doradcy argumentowali w obronie Microsoftu, że mogłoby to zwiększyć udział Google w rynku.
Jeśli jednak chodzi o Windowsa, Microsoft nie ma tutaj zamiaru się sprzeciwiać, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że jego system zdominował branżę PC. Apple ma z kolei zupełnie inną linię obrony. Jaką? Otóż gigant twierdzi, że iMessage nie może zaliczać się do „strażników”, bo nie jest tak popularny, by mieć przeszło 45 mln aktywnych użytkowników w Europie.
Oddzielnie Apple argumentowało, że iMessage nie osiągnął progu liczby użytkowników, dla którego miały zastosowanie zasady, w związku z czym nie powinien spełniać obowiązków obejmujących otwarcie usługi dla konkurencyjnych aplikacji, takich jak WhatsApp firmy Meta, stwierdziły obie osoby. Analitycy szacują, że iMessage, wbudowany w każdy iPhone, iPad i Mac, ma aż 1 miliard użytkowników na całym świecie, ale Apple od kilku lat nie ujawnia żadnych danych. Decyzja będzie prawdopodobnie zależeć od tego, jak Apple i UE zdefiniują rynek, na którym działa iMessage – czytamy w raporcie Financial Times.
Trudno powiedzieć, ile jest prawdy w twierdzeniach Apple’a, skoro firma uparcie odmawia dostępu do danych. Jednak według doniesień, system iOS jest używany przez ponad jedną trzecią użytkowników smartfonów w Europie, co raczej przekracza 45 mln. Oczywiście, nie każdy musi korzystać z iMessage, ale czy faktycznie Apple ma podstawy do umniejszania popularności swojego komunikatora? Cóż, tego zapewne powinniśmy dowiedzieć się już wkrótce. Jutro Komisja Europejska opublikuje listę gatekeeperów, a jeśli gigant nadal będzie na nie, konieczne będzie przekazanie odpowiednich danych, które wzmocnią jego argumenty.