Archeologiczny skandal w Jerozolimie. Monty Parker i Arka Przymierza

Ponad sto lat temu brytyjscy archeolodzy omal nie doprowadzili w Jerozolimie do wojny domowej. Szukali Arki Przymierza, jak Indiana Jones.
Archeologiczny skandal w Jerozolimie. Monty Parker i Arka Przymierza

Popularność filmu „Poszukiwacze zaginionej Arki” (1981) sprawiła, że cały świat przypomniał sobie o zaginionej biblijnej skrzyni zawierającej tablice Mojżesza z Dziesięciorgiem Przykazań. Na tej fali przez ostatnie 40 lat szukano starożytnej relikwii w rozlicznych miejscach Europy, Afryki i Azji. Nie zapominajmy jednak, że jej ślady tropiono już dużo, dużo wcześniej. Wśród poszukiwaczy znaleźli się brytyjscy dżentelmeni, których perypetie mogłyby posłużyć za kanwę filmu o Indianie Jonesie – lub skeczu Monty Pythona.

Mason od Kuby Rozpruwacza 

Zaczęło się w 2. poł XIX w., gdy wiktoriańscy dżentelmeni wzięli na cel Wzgórze Świątynne w Jerozolimie. W 1867 r. do akcji przystąpił porucznik Korpusu Królewskich Inżynierów Charles Warren.

„Odkopał pierwsze prawdziwe zabytki archeologiczne w Jerozolimie: dzbany Ezechiasza z napisem: »Własność króla«; czterdzieści trzy cysterny pod Wzgórzem Świątynnym; szyb Warrena we wzgórzu Ofel, którym jego zdaniem król Dawid dostał się do miasta. Brama Warrena w tunelu przy Murze Zachodnim była za Heroda jednym z głównych wejść do Świątyni” – opisywał jego dokonania Simon Sebag Montefiore w książce „Jerozolima. Biografia” i komentował: „Warren, śmiały i żądny przygód archeolog, uosabiał cały splendor nowej nauki. Podczas podziemnych poszukiwań odkrył starożytną sadzawkę Strution i przepłynął ją na tratwie zrobionej z drzwi. Wiktoriańskie damy opuszczano w koszach na dno wykopanych szybów; podziwiając biblijne widoki, rozluźniały gorsety i mdlały z wrażenia”.

Mówiło się, że Brytyjczyk odkrył na Wzgórzu Świątynnym ślady po templariuszach z czasów krucjat. Podejrzewano, że średniowieczni rycerze też szukali tam Arki Przymierza. W Jaskini Sedekiasza, zwanej „kamieniołomami króla Salomona”, brytyjscy dżentelmeni zaczęli odprawiać… masońskie ceremonie. Wielu z nich było wolnomularzami, a masoneria wywodziła swoje korzenie od budowniczych jerozolimskiej świątyni Salomona.

Ten ezoteryczny wątek miał po kilkudziesięciu latach zaciążyć na pamięci o Charlesie Warrenie. Podczas swojej dalszej kariery został bowiem komisarzem londyńskiej policji. To wtedy doszło w Londynie do morderstw Kuby Rozpruwacza. Sprawca wycinał ofiarom organy, jakby zbierał trofea lub odprawiał jakiś okultystyczny rytuał. Z tajemniczymi okultystycznymi rytuałami kojarzono zaś masonerię.

Jako, że londyńskiego mordercy nie udało się schwytać, ukuto teorię, że psychopata był powiązany z masonerią i właśnie to zapewniło mu bezkarność. Warren, ustosunkowany wolnomularz, oczywiście musiałby wiedzieć o sprawie. I tak z człowieka, kojarzonego z wielkimi odkryciami w Jerozolimie i poszukiwaniami starożytnych skarbów, spadł pośmiertnie do rangi nieomal pomocnika Kuby Rozpruwacza… 

Skok Monty Parkera

Bardziej zabawna jest historia innego brytyjskiego dżentelmena szukającego Arki, niejakiego Monty Parkera. Lecz nie do końca: przez swoje „poszukiwania” omal nie wywołał wojny domowej! 

Na początku XX w. Jerozolima znajdowała się jeszcze w rękach Turków, lecz imperium osmańskie już się chwiało. W mieście rządziły religia, korupcja i resentymenty. Atmosfera była wybuchowa. Tymczasem Parker od jakiegoś czasu przekopywał miasto idąc za wskazówkami fińskiego mistyka Valtera Juveliusa.

„Po długoletnich studiach nad Księgą Ezechiela i pod wpływem seansów u szwedzkiego jasnowidza uwierzył, że odczytał »szyfr Ezechiela«. Szyfr ten powiedział mu, że w 586 roku p.n.e., tuż przed zburzeniem Jerozolimy przez Nabuchodonozora, w tunelu na południe od Wzgórza Świątynnego Żydzi ukryli »Archiwum Świątynne«, jak to Juvelius nazwał, czyli Arkę Przymierza” – pisze Montefiore.

Monty Parker zebrał pieniądze od sponsorów i ekipę, z którą miał dokonać wiekopomnego odkrycia. Jednak naprawdę zachowywali się w świętym mieście jak arystokraci wyśmiewani w skeczach Monty Pythona. Strzelali do pomarańcz, bawili się w poganiaczy osłów, wręczali na lewo i prawo łapówki, aż w końcu wpadli na najgorszy z możliwych pomysłów. 

W kwietniu 1911 r. przebrani za Arabów brytyjscy „archeolodzy” pod wodza Parkera wkradli się do meczetu na Wzgórzu Świątynnym. Tam bezceremonialnie zerwali posadzkę, by wejść do podziemnych tuneli mających prowadzić do Arki. Awanturników, profanujących Kopułę na Skale, wypatrzył jednak cierpiący na bezsenność nocny stróż, muzułmanin. Natychmiast wybiegł na ulicę i zaczął krzyczeć, że niewierni rozkopują najświętszy miejsce.

Muzułmanie i Żydzi, już wcześniej skarżący się na bezceremonialne zachowanie Parkera, wpadli w szał. Tureckie władze próbowały łagodzić nastroje, bez skutku. 

Brytyjczycy postanowili wziąć nogi za pas. Jednak rozeszły się plotki, że wcześniej odnaleźli starożytny skarb – nie tylko Arkę Przymierza, ale też koronę Salomona oraz miecz Mahometa – i chcą go wywieźć. Tureckie władze wpadły we wściekłość. W Jerozolimie wybuchły zamieszki. Chrześcijanie bali się ataku muzułmanów, muzułmanie bali się wejścia do miasta rosyjskiej (!) armii. 

„Archeolodzy” ledwo uszli z życiem. Turcy przetrząsnęli im bagaże, ale nic nie znaleźli. Nastroje w mieście opadły. Wielka Brytania i Turcja wymieniły noty dyplomatyczne. Monty Parker jesienią próbował wrócić do wykopalisk w Ziemi Świętej, ale kompletnie stracił już wiarygodność. Zaś Arka wciąż czeka na odkrywcę.

Więcej o historii Jerozolimy i miejscach na świecie, w których szukano Arki Przymierza, w nowym Focusie Historia nr 4/2021.