Tak jest, jeden bitcoin wart jest 11 tysięcy dolarów lub 8,2 tysięcy brytyjskich funtów. Waluta, która istnieje tylko w świecie cyfrowym osiągnęła niesamowitą wartość w wyjątkowo szybkim czasie – przeskakując o tysiąc dolarów co drugi dzień w tym tygodniu.
Od początku istnienia kryptowalucie towarzyszy krytyka i sceptycyzm, szczególnie ze strony ekspertów sektora finansowego. Traktują ją jako potencjalną bańkę finansową, podobną do dotcom w na początku XXI wieku, która doprowadziła do gigantycznych strat na rynku technologii cyfrowych.
Wewnątrz cyfrowych portfeli inwestorów znajduje się obecnie 21 milionów bitcoinów, ich największy skład – strona Blockchain.info – chwali się 19 milionami w portfelach swoich użytkowników.
Przez większość czasu swojego istnienia jednak waluta była bardzo tania, jej kurs wynosił kilka dolarów. Zatem w ciągu ostatniego tygodnia ci, którzy mieli jej sporo stali się milionerami.
Co ciekawe, około 3,8 miliona bitcoinów (czyli około 40 miliarda dolarów przy obecnym kursie) uznaje się za zaginione. Powodem są nieczynne konta użytkowników je posiadających lub brak dostępu na przykład z powodu zapominania haseł, wyrzucania dysków twardych lub innych czysto ludzkich zaniedbań.
Satoshi Nakamoto, twórca bitcoina, nie występuje nigdy publicznie. Wciąż mnożą się spekulacje kim jest, niektórzy podejrzewali o to nawet Elona Muska, dopóki ten publicznie nie zdementował plotki. Nakamoto opracował cały mechanizm działania bitcoina i upubliczniając go informował, że dzięki temu rozwiązaniu finanse mają znów być w rękach ludzi, a nie wielkich instytucji finansowych. Waluta weszła do użytku w 2010 roku, dwa lata po amerykańskim kryzysie gospodarczym, którego konsekwencje odbiły się na całym świecie.
Bitcoin kontrolowany jest przez zdecentralizowany mechanizm “blockchain” – to rodzaj wirtualnej księgi rachunkowej. Dostęp do swoich funduszy ma wyłącznie dany użytkownik, który posługuje się spersonalizowanym kodem.
Kryptowaluty są z jednej strony nadzieją dla tych, którzy marzą o niezależności od Banku Światowego czy Wall Street, z drugiej strony to ogromne wyzwanie dla prawodawców i powód do obaw dla finansistów – czy okaże się kolejną bańką.
Źródło: The Telegraph