Budynek z bajerem

Niemiecki koncern medyczny przerobił swoją siedzibę na największy na świecie diodowy ekran o powierzchni prawie dwóch hektarów

Jeżeli wydaje ci się, że tablice reklamowe w polskich miastach są przytłaczająco wielkie, to jesteś w błędzie. W porównaniu z gigantycznym budynkiem reklamą w niemieckim Leverkusen nasze billboardy są małe jak ulotki. Firma Bayer zakupiła 5,6 miliona diod LED, by pokryć bez reszty mury ogromnego biurowca – swojej byłej siedziby. Powstał ekran o łącznej powierzchni 17,5 tysiąca metrów kwadratowych. W nocy robi wrażenie kolosalne. Mieni się wszelkimi kolorami i wyświetla filmy animowane oraz hasła reklamowe Bayera.

Taki świecący ekran zajmujący całą ścianę budynku nosi nazwę fasady medialnej. Swoją konstrukcją Niemcy przyćmili nawet Chińczyków – do tej pory największą medialną fasadą była pekińska Greenpix Zero Energy Media Wall o powierzchni 2200 m2. Greenpix był jednym z popisowych budynków przygotowanych przez Chińczyków na zeszłoroczną olimpiadę. Według założenia twórców ekran miał nie tylko cieszyć oczy, ale też promować ekologiczne metody uzyskiwania energii: niezwykle barwne nocne wizualizacje, wyświetlane przez diody LED, zasilane są energią zgromadzoną w dzień przez baterie słoneczne.

SŁÓWKA Z NEONÓWEK

Jeszcze do niedawna medialne fasady były tylko dodatkiem, naklejką na istniejącym budynku – teraz coraz częściej stają się świadomie stosowanym tworzywem architektonicznym. Wciąż niedoścignionym wzorem pełnej integracji bryły budynku i jego medialnej skóry pozostaje budynek Kunsthausu w Grazu.

Fasada tego muzeum sztuki współczesnej została zmedializowana już na etapie projektu, czyli jest integralną częścią budynku, a nie tylko późniejszym dodatkiem. Budynek powstał w 2003 roku, jego projektantem jest brytyjski architekt Peter Cook.

Już w samym swoim surrealistycznym kształcie, nawet bez medialnych elementów jego fasady, budynek wystarczyłby za główną architektoniczną ikonę i atrakcję tego przedtem trochę nudnego i zbyt ugrzecznionego miasta. Obły fioletowoniebieski kształt wygląda, jakby tuż przed chwilą wylądował na równych, krytych jednakową dachówką domach austriackiego miasta. Jego forma może przywodzić na myśl na przykład kosmitę lub też stworzenie rodem z rafy koralowej. W mroczniejszych interpretacjach architektury muzeum pojawiły się porównania budynku do wyrwanego z ciała serca z poprzecinanymi aortami bądź też zmasakrowanego krowiego wymienia. Kunsthaus jest obiektem wpisującym się w popularny obecnie nurt „blobitecture”, blob-architektury, co można przetłumaczyć jako architekturę bąbelkową lub kropelkową. Kształty te, jeszcze do niedawna niemożliwe do precyzyjnego zrealizowania, obecnie za sprawą nowoczesnych komputerowych technik projektowych i wykonawczych zyskują na popularności. Niebieska zewnętrzna skóra muzeum składa się z powyginanych na rozmaite sposoby szklanych tafli. Zaś spód budynku to po prostu olbrzymi (900 m2) ekran, w którym pojedyncze, sterowane komputerowo okrągłe neonówki pozwalają na dowolną emisję napisów i obrazów. Medialna elewacja Kunsthausu bazuje na systemie BIX, w której to nazwie mieszają się słowa big i pixel (duży i piksel), co świetnie oddaje istotę rzeczy.

JEDEN STADION, TRZY KOLORY

Najokazalszym budynkiem o zmiennej fasadzie jest monachijski stadion Allianz Arena autorstwa słynnych szwajcarskich architektów Jacques’a Herzoga i Pierre’a de Meurona. Powód zastosowania na tym olbrzymim (prawie 70 tys. miejsc) stadionie zmiennej elewacji jest bardzo prosty: obiekt ma paru gospodarzy. Allianz Arena może przybierać trzy kolory – czerwony, gdy mecze rozgrywa na nim FC Bayern München, niebieski dla TSV 1860 München oraz biały dla wszystkich innych wydarzeń, takich jak np. mecze międzypaństwowe. Łączna powierzchnia zmiennobarwnej fasady ma 64 tys. m2, na którą składają się 2874 cienkie foliowe komory wypełnione powietrzem. Kod kolorów wydaje się informować całe Monachium, co odbywa się na stadionie – bez krzykliwych napisów, w sposób prosty i przejrzysty. Widać, że medialna fasada może tworzyć czyste i spokojne efekty architektoniczne, bez naśladowania migotliwych efektów ze świata reklamy. Nam, oprócz równie pięknych obiektów, pozostaje życzyć sobie czasów, w których kluby, np. krakowskie Wisła i Cracovia lub łódzkie Widzew i ŁKS, mogłyby pokojowo dzielić stadion.

MAŁA ROZDZIELCZOŚĆ, WIELKA PŁYTA

W Polsce mimo bogactwa ekranów reklamowych nie doczekaliśmy się na razie wysokiej klasy realizacji architektonicznej, wykorzystującej medialną skórę budynku. Owszem, na niektórych warszawskich wieżowcach pojawiają się systemy diod przekazujących komunikaty i obrazy, ale trudno porównać to z wyrafinowanymi technologicznie i estetycznie obiektami jak Kunsthaus w Grazu. W sferze projektów pozostaje na razie II linia warszawskiego metra, w której zapowiadane jest całkowite pokrycie wewnętrznych ścian stacji wielkimi ekranami.

Najciekawszym polskim przykładem zmedializowanej fasady pozostaje wciąż blok na warszawskim Bródnie, przekształcony na jedną noc przez Pawła Althamera w ekran emitujący wielki milenijny napis. Mieszkańcy bloku ułożyli wtedy, według projektu artysty, za pomocą zgaszonych i zapalonych świateł w oknach olbrzymie cyfry 2000. Pokazuje to, że nawet zwykły blok z wielkiej płyty może być ekranem: choć w tym wypadku o dość niewielkiej rozdzielczości.