Australia wystrzeliła pocisk Tomahawk. Chiny ewidentnie zrozumiały przesłanie
Australia wzmocniła właśnie swoją pozycję na światowej scenie militarnej, przeprowadzając udany test pocisku manewrującego Tomahawk do ataków lądowych. Stała się tym samym trzecim krajem, tuż po Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, który może operować tymi zaawansowanymi pociskami. Sama Królewska Marynarka Wojenna Australii (Royal Australian Navy, RAN) wysyłała tym testem wyraźny sygnał w regionie, ogłaszając dumnie, że Australia jest gotowa bronić siebie i swoich sojuszników przed potencjalnymi zagrożeniami, a w tym ze strony Chin.
Czytaj też: Oślepią wrogie radary w mgnieniu oka. Marynarka USA zaskoczyła potęgą myśliwców
Test, przeprowadzony przez niszczyciel typy Hobart HMAS Brisbane u wybrzeży San Diego, stanowi kamień milowy w ewolucji australijskich sił zbrojnych. Tomahawk został bowiem ulepszony na przestrzeni ostatnich lat do stopnia, w którym jego najpotężniejsza wersja może pochwalić się zasięgiem aż 1600 kilometrów. Możliwość przelecenia aż tak dużego dystansu do celu sprawia, że Australia w razie potrzeby będzie mogła bez większego problemu przeprowadzić atak np. na bazy wojskowe, magazyny amunicji czy stanowiska antydostępowe (A2/AD).
Samo wystrzelenie Tomahawka podkreśla też pogłębiające się więzi militarne między Australią, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią w ramach trójstronnego paktu bezpieczeństwa AUKUS. Ten sojusz ogłoszony w 2021 roku ma na celu zwiększenie zdolności obronnych Australii poprzez dzielenie się technologią i wspólne opracowanie okrętów podwodnych o napędzie atomowym. Te okręty znacząco zwiększą możliwości morskie Australii, umożliwiając długotrwałe operacje na wodach spornych. Jednak sojusz obejmuje nie tylko budowę potężnych okrętów, bo szerzej zakrojone działania w ramach AUKUS już zaowocowały bliższą współpracą, w tym rotacją amerykańskich i brytyjskich okrętów podwodnych w Australii oraz szkoleniami australijskiego personelu w Stanach Zjednoczonych.
Czytaj też: Wyobraźcie sobie broń, przed którą nie da się ochronić. Wyjątkowy okręt USA właśnie ją dostał
Z kolei sama decyzja Australii o nabyciu aż 200 pocisków Tomahawk wpisuje się w szerszą strategię modernizacji jej sił obronnych. Niszczyciele typu Hobart (HMAS Brisbane, HMAS Hobart i HMAS Sydney) są bowiem idealnymi platformami dla tych zaawansowanych pocisków. Dzięki nowoczesnym systemom bojowym, a w tym architekturze Aegis Baseline 7.1 (wkrótce zaktualizowanej do Baseline 9), okręty te są doskonale przygotowane do radzenia sobie ze współczesnymi wyzwaniami wojny morskiej. Samo wejście Australii do klubu posiadaczy pocisków Tomahawk wpisuje się w szersze zmiany regionalne, bo tak się składa, że Japonia, inny kluczowy sojusznik USA, niedawno sfinalizowała wartą 2,35 miliarda dolarów umowę na zakup 400 pocisków Tomahawk, wzmacniając swoją obronę przed potencjalną agresją ze strony Chin. Wkrótce ta potężna broń będzie więc w rękach aż czterech państw.
Czytaj też: Korzystasz z niej każdego dnia. Teraz Wojsko USA uzbroi się w tą technologię
Wygląda więc na to, że Australia rozwinie zdolności swojej marynarki wojennej do tego stopnia, że na przestrzeni dekady stanie się wręcz nie do poznania. Dwieście pocisków Tomahawk, nowe pociski SM-6, zupełnie nowe okręty podwodne, a do tego zaawansowane drony czy nawet broń energetyczna, to przepis kraju na wzmocnienie swojego wojskowego potencjału w regionie Indo-Pacyfiku, gdzie atmosfera ciągle się zagęszcza.