Czy we wróżeniu jest jakaś magia? Naukowcy studzą emocje. Słyszeliście o sztuczce „zimny odczyt”?

Wyciągam stare zdjęcie mojego nieżyjącego dziadka. Czarno-białe, zwykłe zdjęcie do dokumentu. Do tego wymyślam sobie dziecko – niech będzie córeczka urodzona 26 maja 2010 roku. Zdjęcia, rzecz jasna, nie mam. Następnie wpisuję w wyszukiwarkę internetową hasło „jasnowidz Warszawa”.

Wybieram dwóch – doświadczonego, mającego dużo pozytywnych opinii, i takiego, który porad udziela za pośrednictwem maila. Zapytam, co czeka dziadka i jakie życie będzie miała córeczka. Cena za pokazanie przyszłości – 150 zł za konsultację osobistą i 30 zł za poradę mailową. Do efektów eksperymentu wrócę później.

 

UWIERZYĆ W SIEBIE

Rok 1996. W Ameryce słynny iluzjonista James Randi oferuje milion dolarów każdemu, kto udowodni swoje nadprzyrodzone zdolności. Otrzymuje tysiące zgłoszeń. Także od jasnowidzów. Cztery lata temu naukowemu testowi postanowiła poddać się Brytyjka Patricia Putt. Przekonywała, że potrafi zdobywać informacje na temat dowolnych osób, kontaktując się z ich zmarłymi bliskimi. Przygotowano eksperyment. Putt musiała opisać 10 ochotników. Wchodzili kolejno do pokoju. Byli ubrani w czarne worki i siedzieli do jasnowidzącej tyłem. Widziała tylko numer osoby. Patricia opisywała na kartkach to, co rzekomo podpowiadały jej duchy zmarłych. Komisja ustaliła, że jeśli trafnie opisze pięć osób – zgarnie okrągły milion. Po zakończeniu części z udziałem pani Putt ochotnicy dostali zapisane przez nią kartki. Każdy miał wybrać tę, która dotyczy jego osoby. Ani jedna osoba nie wybrała właściwie. Jasnowidzka nie kryła zdziwienia.

Dr psychologii Tomasz Witkowski z Klubu Sceptyków Polskich podkreśla, że kiedy rozmawiał ostatnio z Randim, zadał mu pytanie, ile osób, które poddały się eksperymentowi, uznało, że jednak nie ma żadnych cudownych umiejętności. – Doliczył do czterech – uśmiecha się Witkowski. – Większość zgłaszających się jest przekonana, że wina leży po stronie organizujących test. Na przykład, że ktoś wysyła złą energię – mówi. I tłumaczy, że ludzie trudniący się „na poważnie” jasnowidztwem najczęściej rzeczywiście wierzą w swoje nadprzyrodzone zdolności. Jeden ze znanych jasnowidzów warszawskich, kryjący się za pseudonimem Norman, mówi: – Odziedziczyłem dar po babci. Kiedy przychodzi do mnie człowiek, od razu wiem, jaki problem go dręczy. Mój największy sukces? Uratowałem dwoje nienarodzonych dzieci. Powiedziałem kobietom, które do mnie przyszły, że są w ciąży i że nie chcą urodzić dzieci. A ja wyraźnie czułem, że te dzieci powinny przyjść na świat. I przekonałem te kobiety, by urodziły – mówi. Sam jasnowidztwem zaczął się parać trochę przypadkiem.

Wcześniej zajmował się technologią materiałów budowlanych. Podczas stanu wojennego został wyrzucony z uczelni. Nie chciał wrócić i zajął się wróżeniem. Dziś ma swoich wiernych klientów i – jak przyznaje – na brak środków do życia nie narzeka. Rynek ezoteryczny w Polsce szacuje się na 2 miliardy złotych. To potężny biznes, który bazuje na odwiecznej tęsknocie człowieka do tego, aby poznać przyszłość – mówi Tomasz Witkowski. Wtóruje mu dr Konrad Maj, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS: – Ludzie chcą wierzyć, że są osoby, potrafiące wytłumaczyć nam rzeczy, których sami nie rozumiemy. Po usługi wróżbitów sięgają zwykle ludzie w trudnej sytuacji życiowej, których wykańcza niepewność sytuacji, w jakiej się znaleźli – czy to z powodu choroby, czy rozpadu związku, czy groźby utraty pracy. Ludzie nie chodzą do wróżek, kiedy w ich życiu wszystko się układa – mówi.

 

MISTRZOWIE ŚCIEMY

Czy we wróżeniu rzeczywiście jest jakaś magia? Naukowcy studzą emocje. Jasnowidze posługują się najczęściej znaną psychologiczną sztuczką nazywaną „zimnym odczytem”. Tłumacząc najprościej, chodzi o to, żeby mówić rzeczy oczywiste, prawdopodobne oraz takie, które rozmówca chce usłyszeć. – Jasnowidz musi być osobą spostrzegawczą, mieć spore zdolności psychologiczne – mówi Tomasz Witkowski. Dobry wróżbita pozwala „wygadać” się swojemu klientowi, zadaje mimowolne pytania, a przede wszystkim pilnie obserwuje reakcje. Zawsze chwali klienta, mówiąc mu, jaki jest wspaniały. Większość jego wypowiedzi jest wieloznaczna, bo przecież podróż może oznaczać zarówno wspaniałe wakacje, jak i zmianę miejsca zamieszkania, a może świetną propozycję z pracy. Prof. Richard Wiseman, słynny brytyjski psycholog zajmujący się m.in. fenomenem wiary w zjawiska paranormalne, namówił pewnego jasnowidza do zdradzenia mu swoich sztuczek.

Wróżbita opisał mu między innymi fragment seansu z udziałem kobiety o imieniu Lisa. Jasnowidz mówił o zdrowiu, pracy – kobieta siedziała niewzruszona. Drgnęła, kiedy napomknął o związku. W pewnym momencie zwrócił uwagę na przerwę w linii serca na jej dłoni. „To może oznaczać jakąś nagłą śmierć w rodzinie albo nieudany związek” – śmierć nie zrobiła na niej wrażenia, ale ożywiła się na hasło „nieudany związek”. Jasnowidz zmienił temat. Po dziesięciu minutach odwrócił jedną z kart tarota i oświadczył pewnie, że Lisa niedawno rozstała się ze swoim partnerem. Kobieta była w szoku. Eksperymenty naukowców niejednokrotnie dowodziły, że wszelkie zdolności „prześwietlania” ludzi są wyimaginowane. W latach 80. holenderscy uczeni postanowili sprawdzić 12 znanych wróżbitów. Eksperyment polegał na tym, że każdemu pokazywali zdjęcie człowieka, a on miał coś o nim powiedzieć. Potem to samo zdjęcie pokazywano ludziom, którzy uważali, że nie mają żadnych zdolności parapsychicznych. Efekt? Ani wróżbici, ani „zwykli” ludzie nie wykazali się specjalną trafnością swoich domysłów.

 

ŚMIERĆ DZIADKA

Wróćmy do naszego eksperymentu z nieżyjącym dziadkiem i zmyślonym dzieckiem. Jasnowidz bierze do ręki zdjęcie. – Ta osoba żyje? – pyta. – No tak… – kłamię (lekko przerażona, że oto siedzący naprzeciwko mnie mężczyzna właśnie odkrył podstęp i już wie, że moja wizyta to dziennikarska prowokacja). Szybko jednak mogę odetchnąć z ulgą. Podaję prawdziwą datę urodzenia dziadka – 1931 rok, zodiakalny Rak. Jasnowidz próbuje zadawać mi pytania – czy dziadek mieszka ze mną, czy ktoś się nim opiekuje, z jakiego powodu był ostatnio w szpitalu… Staram się unikać odpowiedzi. Mówię tylko, że mieszkamy osobno. – Może powinna pani go ściągnąć do Warszawy? Proszę o tym pomyśleć… – mówi. Wróżbita sam proponuje, że ustali, kiedy dziadek umrze. Muszę przełożyć karty tarota. – Dziadek nie dożyje lata. Umrze w czerwcu – słyszę. 

Jasnowidz dodaje jednak, że mam się nie martwić. Bo po pierwsze po tamtej stronie jest lepiej, a po drugie… przepowiednia może się nie spełnić. – Wie pani, medycyna teraz bardzo rozwinięta jest. Jak będzie miał dobrych lekarzy, to różnie może być – zastrzega. I proponuje zabawę – co będzie, jeśli jednak dziadek przeżyje ten nieszczęsny czerwiec? Karty mówią jasnowidzowi, że dziadka czeka nagroda. – Jakieś znak zodiaku. – A jak pan myśli? – odpowiadam. Skonsternowany próbuje się skupić. Szanse trafienia – 1:12. – Pani jest na pewno raczkiem albo blisko raczka… – mówi po chwili. Niestety pudło. Koziorożec. Daleko od „raczka”. – No tak, ale to też bardzo rodzinny znak… – tłumaczy pomyłkę. Przechodzimy do wyimaginowanej córeczki. Brak zdjęcia nie jest problemem. Zdjęcie zastępuje karta wybrana przez wróżbitę. – Ooo, to zdolne dziecko. Widzę, że nauczyła się mówić dużo szybciej niż inne dzieci – zachwyca się wróżbita. Dowiaduję się, że nieistniejąca córeczka ma szanse być znaną aktorką. Na pięknym obrazku jest jednak rysa. Wypadek. – Zdarzy się, jak skończy 12 lat – oświadcza jasnowidz.

Skąd to wie? – Ja jestem jak skrzynka. Odbieram wiadomości i je przekazuję – tłumaczy. Powie jeszcze, że dziecko jest bardzo ze mną związane i przekaże dobrą wiadomość dla mnie: że nigdy w życiu głodu nie zaznam. Kiwając głową, stwierdzi, że jestem bardzo wrażliwą osobą i mam doskonałą intuicję. Teraz kolej na wróżbitę internetowego. Pytam o najbliższą przyszłość dziadka. Wróżbita dopytuje o jego problemy i choroby. Odmawiam odpowiedzi. Proszę, żeby zdał się na to, co sam czuje. Odpowiedź dostaję po godzinie: „…ostatnie 2–3 lata były dla dziadka bardzo uciążliwe (…). Mimo wszystko bardzo dobre miesiące będą na wiosnę 2018 r., zwłaszcza maj i czerwiec, tam będą możliwości na poprawę zdrowia, Musiałabym wydać kolejne 30 złotych.

 

MILION EURO ZA TRAFNĄ WRÓŻBĘ

Wybrani przeze mnie jasnowidze nie przejrzeli podstępu. Jeśli jednak uważają, że mimo wszystko mają cudowne umiejętności, mogą spróbować powalczyć o milion euro. To Nagroda Syzyfa, o którą można się starać w Polsce za pośrednictwem Klubu Sceptyków Polskich. Aby zdobyć fortunę, wystarczy, że kandydat udowodni swoje umiejętności w teście przygotowanym przez naukowców. Co musiałby zrobić? Na przykład przewidzieć kolejne trzy liczby z losowanych dziesięciu. Chętni nie pchają się drzwiami i oknami. – Ostatnio zgłosił się pan, który uważa, że ma zdolność widzenia w ciemności. Poprosiliśmy, żeby spróbował przeczytać po ciemku książkę. Jeśli mu się to uda – ma wypełnić zgłoszenie – opowiada Tomasz Witkowski z KSP.

I tłumaczy, że celem sceptyków nie jest ośmieszanie nikogo. – Przecież gdyby okazało się, że można przewidzieć przyszłość – byłoby to przełomowe odkrycie. Proszę sobie wyobrazić, jakie by to miało znaczenie np. w leczeniu chorób i wykrywaniu ich w najwcześniejszym stadium. Na razie pieniądze leżą bezpieczne na koncie, a lekarze diagnozując choroby muszą korzystać z rentgena, tomografu i innych urządzeń, o niebo precyzyjniejszych niż przewidywania jasnowidzów – mówi.