Dlaczego warto unikać latania klasą biznes?

Nie ważcie się kupować biletów lotniczych w klasie business. Nie dość, że są drogie, to jeszcze gwarantują, że nie przeżyjemy ewentualnej katastrofy. Wykazał to niezależny crash test odrzutowca!

Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego – czytamy w Ewangelii. No chyba, że bogaty leci akurat klasą biznes w Boeingu 727. Wtedy w wypadku katastrofy znacznie łatwiej powędruje do nieba niż biedniejszy pasażer, który przez całą podróż cisnął się w klasie ekonomicznej. Takie są wnioski z unikatowego testu zderzeniowego samolotu, przeprowadzonego w ubiegłym roku na pustyni Sonora na pograniczu USA i Meksyku. Pilot wyprowadził Boeinga 727 na wysokość 2500 metrów i tam wyskoczył z samolotu, przekazując kontrolę nad maszyną swojemu koledze lecącemu nieopodal Cessną 337. Ten, w sposób zdalny, tak pokierował Boeingiem, by symulować awaryjne lądowanie. I podobnie jak w przypadku wielu prawdziwych awaryjnych lądowań maszyna nie wyszła z wypadku bez szwanku.

Czytaj więcej: JAK POKONAĆ STRACH PRZED LATANIEM SAMOLOTEM?

Przede wszystkim odpadł dziób. Samolot złamał się w okolicy 11. rzędu siedzeń. Specjaliści nie mieli wątpliwości. Wszyscy pasażerowie, którzy siedzieliby w części, która odpadła, zginęliby na miejscu. W dziobowym odcinku samolotu, gdzie siadają zawsze pasażerowie pierwszej klasy, czujniki zarejestrowały przeciążenie wartości 12g! – są to maksymalne przeciążenia, jakim mogą być poddani piloci lub kosmonauci, jednak oni są znacznie lepiej zabezpieczeni i przygotowani niż pasażerowie cywilnych linii lotniczych.

W tylnej części samolotu, zajmowanej przez posiadaczy tańszych biletów, przeciążenia były dwa razy niższe. Eksperci oszacowali, że w klasie ekonomicznej szanse przeżycia wyniosłyby 78 proc. i byłyby tym większe, im dalej od dziobu siedziałby pasażer.

Szanse przeżycia zależą też od zachowania pasażera. Inżynierowie z Boeinga umieścili na miejscach siedzących drugiej klasy trzy naturalnej wielkości kukły. Jedna była przypięta pasami, druga nieprzypięta, a trzecia przypięta i ułożona w tzw. pozycji awaryjnej. Manekiny były wykonane ze specjalnych materiałów (imitujących ludzkie kości i mięśnie) oraz nafaszerowane czujnikami. Wyniki eksperymentu okazały się jednoznaczne: człowiek w bezpiecznej pozycji i przypięty przeżyłby prawdopodobnie bez większego uszczerbku; człowiek tylko przypięty nabawiłby się obrażeń głowy. Osoba nieprzypięta zginęłaby (oczywiście wyniki te nie dotyczą przednich rzędów, gdzie wszyscy, niezależnie od środków ostrożności, zginęliby).

Eksperyment zorganizowały stacje telewizyjne (m.in. Discovery i Channel 4). Kosztował półtora miliona dolarów, z czego pół miliona to cena trzech naszpikowanych elektroniką manekinów! Crash testy pasażerskich odrzutowców są niezwykle rzadkie – właściwie to dopiero drugie tego rodzaju doświadczenie, pierwsze odbyło się w 1984 roku na pustyni Mojave w Stanach Zjednoczonych. Testowany Boeing 720 stanął wtedy natychmiast w płomieniach.


Warto wiedzieć:

Im bliżej ogona, tym bezpieczniej! W klasie ekonomicznej szanse przeżycia katastrofy takiej jak ta wynosiłyby 78 proc.Nie pchaj się do przodu Pasażerowie 1. klasy siedzący w części dziobowej (która odpadła) zginęliby na miejscu.


Pozycja bezpieczna:

Siedzimy na swoim miejscu przypięci pasami, zginamy ręce w łokciach, a przedramiona opieramy o oparcie fotela przed nami. Do dłoni dociskamy głowę.Jeżeli przed nami nie ma fotela, kładziemy głowę na kolanach.Nogi zginamy, stopy powinny znajdować się za linią kolan, lecz całymi podeszwami dotykać podłogi.