Termin „funkcjonalnie wymarły” oznacza, że żyjące osobniki nie są zdolne do reprodukcji potomstwa. Istnieje populacja, ale nie będzie następnych pokoleń, a ludzkość jest świadkiem wymierania. Powodów takiego stanu może być kilka: choroby dotykające całe populacje (jak swego czasu w przypadku diabłów tasmańskich), zaawansowany wiek osobników, brak osobników jednej z płci oraz ze względu na ograniczenie lub zniszczenie naturalnych siedlisk.
80 tysięcy osobników może nie brzmi strasznie, ale według przyrodników to znacznie mniej niż oceniano wcześniej, a w ciągu ostatnich dekad notuje się drastyczny spadek w liczebności misiów koala.
Nie do końca wiadomo ile dokładnie osobników żyje w Queensland, Nowej Południowej Walii, Południowej Australii oraz Australijskiego Terytorium Stołecznego. W tych właśnie regionach nasiliły się w ostatnich latach czynniki, które silnie zagrażają tym zwierzętom – wycinanie lasów, choroby, zmiany klimatyczne. Gdy gatunek raz przekroczy krytyczny punkt swojej liczebności nie będzie w stanie odbudować dawnej populacji.
„Funkcjonalne wymarcie” oznacza, że dany gatunek przestaje spełniać znaczącą rolę w swoim ekosystemie. Przykładem mogą być psy dingo, które w niektórych miejscach Australii stały się na tyle rzadkie, że przestały mieć wpływ na populacje gatunków, na które zwykle polują. Jako zwierzęta na szczycie lokalnego łańcucha pokarmowego są bardzo istotne.
Misie koala ze swoją eukaliptusową dietą nie mogą pochwalić się takim statusem. Nie znaczy to jednak, że nie są ważne. Jedzenie górnych liści, a następnie zrzucając na ziemię odchody, są elementem łańcucha rozwojowego roślin i zapewniają krążenie wielu ważnych substancji w ekosystemie. Co ciekawe, najstarsze skamieliny tego gatunku datuje się na 25-30 milionów lat. Zatem gatunek ten widział naprawdę wiele i przetrwał naturalne kataklizmy oraz zmiany klimatyczne powodowane czynnikami naturalnymi.
Przykładem funkcjonalnie wymarłych gatunków są między innymi: chiński delfin baji, nosorożec biały północny i dzięcioł wielkodzioby. Niestety lista wciąż się powiększa z powodu efektów działalności człowieka.
Jednym z rzadziej wymienianych zagrożeń dla koali (ale równie istotnych) jest brak zróżnicowania materiału genetycznego. Kurczące się populacje mnożą się jedynie we własnym obrębie, bez dostępu do zróżnicowanej puli genów, a to oznacza także stopniową degradację i groźbę wyginięcia.
Z powodu szalejących na przełomie 2018 oraz 2019 roku fal upałów oraz suszy w Australii na terenie położonych w głębi kontynentu regionów Queensland oraz Nowa Południowa Walia populacja koali zmniejszyła się o 80%.
Kłopotem jest samo oszacowanie ilości tych zwierząt. Potrafią one wędrować, ich grupy rozciągają swój zasięg na spore obszary, potrafią się doskonale maskować, także w środowisku miast i mniejszych osiedli ludzkich.
W 2016 roku zespół 15 ekspertów określił, że w 4 regionach populacje spadały kolejno:
- Queenslad – spadek o 53%
- Nowa Południowa Walia – spadek o 26%
- Victoria – spadek o 14%
- Południowa Australia – 3%
Liczba wszystkich zwierząt tego gatunku w Australii oceniona na średnio 329 tysięcy (to oznacza rozrzut od 144 000 to 605 000). Roczny średni spadek liczebności to aż 24%.
Eksperci dodają, że misie da się jeszcze uratować, jeśli zatrzyma się dewastowanie ich naturalnych siedlisk. Jeśli do tego nie dojdzie, gatunek ten przejdzie ze statusu „funkcjonalnie wymarły” do „wymarły”, a wtedy pozostaną nam tylko zdjęcia i materiały video.