Google chciał zlikwidować nierówności płacowe. Efekt? Mężczyźni dostali podwyżkę

By wyrównać szansę wprowadzono algorytm wyrównawczy. Okazało się, że podwyżek wymagali pracownicy obojga płci, w większości jednak byli to mężczyźni.
Google chciał zlikwidować nierówności płacowe. Efekt? Mężczyźni dostali podwyżkę

Jak przekonuje na swoim firmowym blogu Google okazało się, w przeciwieństwie do analizy z 2017 roku, że w obrębie konkretnego stanowiska istnieją nierówności. Chodzi o programistę czwartego poziomu – Level 4 Software Engineer. 

„W obrębie tego stanowiska mężczyźni zostali oznaczeni do poprawy ponieważ otrzymywali mniej uznaniowych pieniędzy niż kobiety – czytamy. Google jednocześnie zapewnia, że będzie uważnie przyglądał się swoim procesom rekrutacyjnym oraz awansom by wspierać równość płci. 

Firma oblicza wynagrodzenie pracownika w trzech etapach. Na początku bierze pod uwagę czynniki standardowe: miejsce zamieszkania, wiek oraz jakość pracy. Następnie menadżerowie mogą wprowadzać dyskretne podwyżki dla swoich najlepszych pracowników. Wreszcie, jako trzeci krok, Google tworzy analizę dla całej swojej międzynarodowej struktury sprawdzając czy podwyżki nie są niesprawiedliwe dla osób różnych płci czy ras. Jeśli zostają wykryte takie nieprawidłowości – wyrównuje się je. 

„Wyrównanie powinno być oparte o to co robisz, a nie o to kim jesteś” – czytamy w najnowszym stanowisku dotyczącym analizy zarobków – „Każdego roku, wyrównania każdego pracownika są modelowane za pomocą algorytmu w oparciu o ich pracę, jej rynkową wartość, lokalizację oraz ocenę wydajności.”

Na wyrównania pensji 10 677 pracowników przeznaczono 9,7 milionów dolarów. Większość trafiła do mężczyzn, którzy jak przekonuje The New York Times, stanowią 69% zatrudnionych. Firma nie udostępniła dokładnych informacji ile podwyżek oraz jak wysokich trafiło do kobiet, a ile do mężczyzn. 

Analityczka zajmująca się równością płac Lauren Barbato stwierdziła, że fakt zbyt niskiego opłacania mężczyzn jest „zaskakującą tendencją, której się nie spodziewaliśmy”. 

Kontrole nie wzięły się znikąd

Zarzuty wobec Google stały się częstsze i głośniejsze po tym jak w 2017 trzy kobiety wytoczyły firmie proces. Zarzucały firmie, że segregowała i dalej segreguje kobiety ze względu na ich płeć do mniejszych wynagrodzeń i gorszych posad, niższych stanowisk. 

Amerykański Departament Pracy także wyraził niepokój związany z polityką płac w Google i jego założeniami dotyczącymi awansów i zatrudniania. W oficjalnym zeznaniu przyznał, że znalazł dowody na takie nierówności. Firma stanowczo odrzuciła zarzuty. 

 

W 2017 roku głośno w mediach było także o programiście firmy, który głośno krytykował programy równościowe w firmie. James Damore przekonywał, że za fakt mniejszej ilości kobiet na wyższych stanowiskach w firmie odpowiadają różnice biologiczne, a nie brak równych szans. Mężczyzna został wyrzucony z firmy, którą pozwał szybko o dyskryminację i oskarżył o uprzedzenia w stosunku do białych mężczyzn. 

Nie był to zresztą jedyny tego typu głos. Inny były pracownik firmy, Tim Chevalier przekonywał, że wzywano go na spotkania w dziale HR by upominać go za „nadmierny społeczny aktywizm”. On sam tłumaczy, że ma liberalne poglądy, które są źle widziane w Google. Firma natomiast tłumaczyła te napomnienia „bardzo standardowym oczekiwaniem, że jej pracownicy nie będą promować krzywdzących stereotypów.”

O dyskryminacji w Dolinie Krzemowej pisał także Bloomberg. Wedle badania przeprowadzonego na zlecenie wspierającej startupy firmy #Angels z każdego zarobionego dolara przez mężczyzn w branży kobiety mają zaledwie 49 centów. #Angels, które stworzyły trzy kobiety, ma wspierać wprowadzanie równości w informatyce odgórnie, wprowadzając odpowiednie zasady z pozycji inwestora w start-upie.

 

Więcej:Google