Historie superprzebojów: Stonesi bez satysfakcji

12 lipca 1962 roku Rolling Stones zagrali pierwszy koncert. 3 lata później powstał jeden z ich największych przebojów.

Noc z 6 na 7 maja 1965 roku była dla Keitha Richardsa niczym ta z tytułu przeboju The Beatles „A Hard Day’s Night” z poprzedniego roku. Zanim gitarzysta usnął w swoim pokoju w The Fort Harrison Hotel (obecnie własność Kościoła Scjentologicznego i miejsce religijnych praktyk), przeżył w Clearwater na Florydzie ciężki dzień. Koncert The Rolling Stones na tutejszym Jack Russell Stadium został zakończony po kilku piosenkach z powodu totalnego chaosu na widowni, do którego doprowadziła ostra przepychanka około 200 fanów zespołu z policją.

Nic zatem dziwnego, że muzykowi przyśniła się fraza „I can’t get no satisfaction” (nie mam żadnej satysfakcji) z piosenki „30 Days” jego faworyta Chucka Berry’ego. Ale inaczej umuzyczniona – z nową melodią i trzyakordowym riffem da-da da-da-da…, odrobinę zbliżonym do tego znanego z kawałka „Dancing in the Street” zespołu Martha And The Vandellas. Richards przebudził się, chwycił gitarę, włączył zapis na kaseciaku i utrwalił muzykę ze słowami ze snu. „Jak się rano obudziłem na dobre, nie pamiętałem już o tym nocnym incydencie, ale zauważyłem, że nowa kaseta w moim Philipsie jest ustawiona w pozycji koniec strony” – wspomina muzyk. Richards cofnął taśmę do początku, żeby sprawdzić, co na niej jest. „Usłyszałem dwie minuty brzdąkania i podśpiewywania. Potem było tam jeszcze kilkadziesiąt minut chrapania” – śmieje się artysta, który rejestruje wszystko, co może mu się przydać do stworzenia nowych piosenek.

Jeszcze tego samego dnia gitarzysta zaprezentował zarys nowego utworu Mickowi Jaggerowi. „Spodobał mi się pomysł Keitha i w kilkadziesiąt minut, siedząc nad hotelowym basenem, napisałem cały tekst »(I Can’t Get No) Satisfaction«” – opowiada wokalista The Rolling Stones, który był wówczas zdegustowany komercyjnymi mediami i swój niesmak przekuł w rockowy protest song. Kiedy do stacji radiowych dotarły promocyjne single z piosenką, większość rozgłośni nie zbojkotowała jej i dzięki temu od czasu do czasu po jakiejś reklamie proszku do prania można było usłyszeć Jaggera kpiącego z faceta przekonującego, jak bardzo białe mogą być koszule.

Numer skomponowany przez Richardsa stał się wielkim światowym hitem (poczynając od USA, gdzie płytka „[I Can’t Get No] Satisfaction” przez cztery lipcowe tygodnie 1965 roku znajdowała się na szczycie handlowej listy przebojów „Billboardu”), choć sam twórca nie był zwolennikiem wydawania go na pierwszej stronie singla. „Traktowałem tę piosenkę raczej jako dobry materiał na utwór albumowy” – wspomina artysta. Na szczęście management brytyjskiej grupy i wydawcy publikujący jej nagrania mieli o kawałku inne zdanie.