Hubert Cecil Booth i odkurzacz

Sadza z pieca na węgiel drzewny, kurz zalegający na trzepanych ręcznie dywanach i rozmnażające się w najlepsze mikroorganizmy były zmorą XIX-wiecznych gospodyń domowych. Na ratunek ruszył im Hubert Cecil Booth, który wymyślenie odkurzacza przypłacił prawie własną śmiercią.

Stacja St Pancras znajdowała się w północnej części centrum Londynu, między British Library a King’s Cross. Na peronach tłoczyli się podróżni czekający na pociągi do Walii i w kierunku Liverpoolu. Na oddalonej bocznicy ustawiono skład towarowy. Grupka poważnie wyglądających mężczyzn miała brać udział w prezentacji wydmuchującej zanieczyszczenia maszyny do sprzątania pociągów. Podciągnięto sprzęt i zaczęło się…  Z rur wystrzeliło sprężone powietrze, kłęby kurzu wzbiły się we wnętrzu jednego z wagonów. Część zanieczyszczeń wyleciała na zewnątrz, część pozostała w środku i po chwili osiadła na podłodze z nieheblowanych desek. „Przecież to pozbawione sensu. Wszędzie jest masa kurzu – powiedział Hubert Cecil Booth, próbując przekrzyczeć hałasujące urządzenie – o wiele praktyczniej byłoby wessać to wszystko do jakiegoś wielkiego worka”. Amerykanin, który odpowiadał za prezentację, usłyszał to i żachnął się. „Skoroś pan taki mądry, skonstruuj swoją maszynę” – odpalił i odwrócił się na pięcie. 

Tego samego popołudnia Booth wraz z przyjacielem siedział w restauracji przy Victoria Street. Czy to ze złości na bezczelnego jankesa, czy z urażonej ambicji, mrucząc coś pod nosem, postanowił przeprowadzić eksperyment. Położył chusteczkę do nosa na pluszowym oparciu fotela, przytknął do niej usta i… wessał z całych sił. Momentalnie zaczął się dusić. Chustka utknęła mu bowiem w gardle, a przytomny przyjaciel wyciągnął ją w ostatniej chwili. Cecil, brązowy na twarzy niczym podawany do pieczonej fasolki sos gravy, aż poderwał się z radości. „To działa” – krzyknął, wyrywając chustkę z dłoni swojego zbawcy. Po jej zewnętrznej stronie widać było drobiny kurzu. Miał już pomysł, teraz trzeba go było tylko przełożyć na projekt. 

Prototyp urządzenia powstał jeszcze w 1901 roku. Był to wielki zbiornik umieszczony na wozie ciągniętym przez dwa konie. Pompa próżniowa napędzana była silnikiem spalinowym lub energią elektryczną. Całe to ustrojstwo, przezwane Puffing Billy, czyli Sapiący Billy, podjeżdżało pod dom klienta, gdzie przez okna wnoszono elastyczne rury, które następnie zasysały brud do zbiornika. Z tak wielkim hałasem, że dorożkarze z pobliskich ulic skarżyli się na płoszenie koni.

Do popularności urządzenia przyczyniła się koronacja Edwarda VII, w sierpniu 1902 r. Przez niedopatrzenie nie sprzątnięto dywanów, ułożonych pod tronami Ich Wysokości. Było za późno, by zwijać je i trzepać. Wtedy ktoś przypomniał sobie o inżynierze z firmy Vacuum Cleaner, który jeździł po Londynie z dziwaczną maszynerią. Booth przybył i uwinął się z robotą. 

Para królewska była zachwycona odkurzaczem tak bardzo, że zażyczyła sobie dwóch egzemplarzy na własność. Jeden z nich trafił do pałacu Buckingham, drugi – do zamku Windsor. Booth zaś nie mógł nadążyć z realizacją zamówień na sprzątanie, bowiem stało się ono ulubioną rozrywką londyńskiej socjety. Urządzano nawet wieczorki towarzyskie, podczas których główną atrakcję stanowił właśnie pokaz ściągania kurzu, a Hubert Cecil wpadł nawet na pomysł, aby dla uatrakcyjnienia przedsięwzięcia zamontować do urządzenia przezroczyste rury.

Tymczasem po drugiej stronie Wielkiej Wody niejaki James Murray Spangler skonstruował przenośne urządzenie działające na podobnej zasadzie, co sprzęt Bootha. Amerykanin z Ohio był uczulony na kurz i sam zbudował maszynkę, składającą się z kija od szczotki, metalowego pudełka, wentylatora i poszewki na poduszkę. Opatentował swój wynalazek w 1908 roku, brakowało mu jednak funduszy na rozpoczęcie produkcji. Pewnego dnia pokazał on wymyśloną przez siebie maszynę swojej kuzynce, Susan Hoover. Po wypróbowaniu jej w swoim mieszkaniu, zachwycona efektem Susan zareklamowała ją swojemu mężowi, Williamowi. Na co dzień zajmował się on sprzedażą końskich uprzęży. Interes szedł mu jednak coraz gorzej (a to za sprawą coraz częściej widywanych na ulicach samochodów), szukał więc sposobu na rozkręcenie biznesu w nowej branży. Wykorzystał okazję – kupił od Spanglera patent i do końca 1908 roku sprzedał 372 egzemplarze jego wynalazku. Już dwa lata później zmuszony był otworzyć drugą fabrykę odkurzaczy w Kanadzie. 

Booth przerzucił się na produkcję maszyn na potrzeby przemysłu, Hoover zmonopolizował rynek urządzeń produkowanych dla gospodarstw domowych. Do powszechnego użycia w języku angielskim weszły zaś dwa słowa: vacuum cleaner i hoover. Oba oznaczały po prostu odkurzacz.