I z ogródkiem, i z widokiem

Czy można mieć dom z ogrodem, a jednocześnie nie tracić czasu na dojazd do pracy z peryferii? Cieszyć się pielęgnacją własnego kawałka ziemi i widokiem na panoramę śródmieścia? Młodzi hiszpańscy architekci z biura Nabito postanowili wreszcie pogodzić te, wydawałoby się, sprzeczne pragnienia. Zaprojektowali wieżowiec w formie kręconych schodów, których każdy stopień to oddzielne piętro z mieszkaniami i obszernym zielonym tarasem. Poszczególne kondygnacje, kształtem przypominające złożony wachlarz, zostały ułożone jedna na drugiej i tak poprzesuwane, że fragment dachu tej poniżej tworzy zarazem prywatny ogród użytkowników tej powyżej. Klatkę schodową i windy przewidziano w środkowej części, wokół której obracają się piętra. Architekci przeprowadzili też komputerową symulację, aby wszystkie mieszkania były optymalne doświetlone, i przygotowali kilka wariantów ich rozplanowania – w zależności od preferencji kupujących będą to albo zajmujące cały poziom
apartamenty, albo kilkupokojowe lokale czy nawet kawalerki. W przypadku mniejszych mieszkań zadanie było o tyle trudne, że ze względu na charakterystyczną konstrukcję schodowca projektanci mieli ograniczone
możliwości rozmieszczenia okien. Jako rozwiązanie zaproponowali więc, by strefę dzienną, do której powinno docierać najwięcej słońca, zlokalizować od strony ogródków, a sypialnie i łazienki – w głębi.

Przyszłością miast są wieżowce składające się z domków jednorodzinnych ustawionych jeden na drugim – twierdzą architekci
wizjonerzy

Ponieważ tarasy znajdą się ze wszystkich stron budynku, każdy z mieszkańców będzie mógł urządzić sobie inny rodzaj ogrodu.Choćby tradycyjny ogród angielski, z wiecznie zielonymi trawnikami, od północy, czy odporny na silne nasłonecznienie, w stylu japońskim, od południa.

Dobre życie w mieście

Jednak ten budynek to pomysł nie tylko na to, jak zwiększyć ilość zieleni w mieście, ale przede wszystkim rozwiązanie problemu rozlewania się miast (ang. urban sprawl). Aglomeracje pochłaniają dziś coraz więcej terenów wokół, niszczą naturalny krajobraz okolicznych wsi, co przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska. Winą za ten stan rzeczy naukowcy obarczają właśnie tendencję ludzi do przeprowadzania się pod miasto. Na dalekich przedmieściach cena działek jest zawsze niższa, dlatego to tam developerzy lokują nowe osiedla czy zespoły domków jednorodzinnych, powstają hipermarkety, magazyny i wielkie kompleksy biurowe. Obiekty stoją zwykle w sporym oddaleniu od siebie, dodatkowo dużo miejsca zajmują też rozległe parkingi, bo tu nikt nie zawraca sobie głowy, by chować je pod ziemią. Do podmiejskich dzielnic najczęściej nie dociera komunikacja publiczna, brakuje szkół, szpitali i innych niezbędnych usług – samochód staje się więc koniecznością. A pokonanie 30-kilometrowego odcinka do pracy i z powrotem, to ponad 10 kg CO2 więcej w atmosferze.
 
Problem urban spawl wiąże się z realizacją naszych marzeń o posiadaniu podmiejskiego domu z ogródkiem, który zapewnić ma ciszę, spokój, większe bezpieczeństwo i kontakt z naturą. Efektem jest jednak konieczność długich dojazdów i uzależnienie od samochodu – mówi urbanista Michał Stangel. Aby odwrócić ten proces i przyciągnąć ludzi z powrotem do miast, należy zapewnić dobrą jakość życia w śródmieściu. Trzeba dogęszczać istniejącą tkankę miejską, uzupełniać luki w zabudowie tzw. plombami i przekształcać śródmiejskie tereny przemysłowe na mieszkaniowe i usługowe.

Dom w wieżowcu

Ciekawym rozwiązaniem jest też tworzenie tzw. pasożytów miejskich, czyli budowanie na istniejących budynkach na przykład kolejnego piętra czy niewielkich domków jednorodzinnych na dachach. Takie rozwiązania z
powodzeniem wprowadzono już w Wiedniu, Barcelonie i Amsterdamie – dodaje Stangel. W Sewilli od kilku lat działa grupa Recetas Urbanas, która szuka luk w prawie, by móc wznosić tymczasowe konstrukcje na rusztowaniach remontowanych budynków czy dachach i tym samym pokazywać, że miasto należy do mieszkańców. Interesującą koncepcję, która również ma nas zniechęcić do wyprowadzki na przedmieścia, przygotowała grupa studentów z Ukrainy. Młodzi adepci architektury zadali sobie pytanie, czy tradycyjna zabudowa podmiejskiej ulicy, zamiast rozciągać się wzdłuż, mogłaby piąć się w górę. Zaproponowali projekt wieżowca, którego poszczególne piętra odpowiadają działkom na sprzedaż: każdy może kupić część kondygnacji i wybudować dom z ogrodem odpowiadający jego gustom i zasobności portfela. Konstrukcja miałaby składać się z trzech pionowych elementów, gigantycznych kratownic, w których znalazłyby się wszystkie funkcje komunikacyjne i niezbędne instalacje. Do nich sukcesywnie „podłączane” byłyby kolejne platformy przeznaczone na realizację domów, ale w ten sposób, by zapewnić wszystkim lokatorom prawo do prywatności. Budynki mogłyby mieć od 1 do 3 pięter, a wielkość i kształt platformy byłyby zawsze uzależnione od indywidualnego projektu. Przy wzniesieniu takiego wieżowca zatrudniona byłaby więc ogromna liczba architektów, inżynierów i projektantów zieleni,
dzięki czemu każdy gmach, podobnie jak ulica, miałby swój niepowtarzalny charakter.

Autorzy zwracają przy tym uwagę, że forma drapaczy chmur zależy zwykle nie tyle od stylu czy upodobań estetycznych architekta, ile od programu komputerowego, który oblicza dla nich optymalne rozwiązania materiałowe, konstrukcyjne czy oszczędzające energię. Tak jak każde mieszkanie wydaje się martwe bez swoich właścicieli, tak wysokościowce, które skrywają pomieszczenia za jednolitą fasadą, są nudne i wszystkie prawie
jednakowe. Pionowa ulica, którą współtworzyć będą sami mieszkańcy, ma tę sytuację zmienić. Ceny działek w dzisiejszych metropoliach osiągają zawrotny poziom. Dla większości mieszkańców wille miejskie są więc nieosiągalne, pozostaje im zakup malowniczego domku na przedmieściach, ale z drogą do pracy trwającą kilka godzin – przyznaje architekt Piotr Fortuna. Koncepcje wież mieszkalnych, mieszczących na poszczególnych piętrach niewielkie wille, to obecnie jedyna szansa na posiadanie w centrum własnego domu z ogrodem.