Jak zwalczano szarańczę w średniowieczu

W średniowieczu szarańcza uchodziła za karę boską. Aby ją zwalczać, na zarządzanym przez Wenecjan Cyprze wykorzystywano „perską wodę”, która zwabiała „ptaki Mahometa”.

W jednej z najważniejszych kronik weneckich „Annali veneti” – stworzonej przez senatora i dowódcę galer Domenica Malipiero – pod rokiem 1473 r. znajduje się niewielki zapis o próbie zastosowania cudownej „wody na szarańczę” („l’aqua di le cavalete”). Na rozkaz króla Cypru Jakuba II udało się po nią do Persji dwóch Ormian. Woda przyciągała gatunek ptaków, zwany wówczas „ptakami Mahometa” – naturalnych wrogów szarańczy. Jak wynika z kroniki, stosowano ją na wyspie już wcześniej. Ta metoda zwalczania szarańczy pochodziła z Bliskiego Wschodu.

Zwano ją „samarmar” i stosowano w największych miastach Syrii, m.in. w Aleppo. Jak zanotował średniowieczny arabski historyk Al-Nuwayri, już w roku 1196 muzułmański gubernator tego miasta zorganizował wyprawę po cudowną wodę, której źródło biło w Chuzestanie nad Zatoką Perską. Miała przyciągać żywiące się szarańczą ptaki o nazwie „samandal”. Z kolei francuski jubiler Jean Baptiste Chardin, który przebywał w Persji w latach 1666–1678, opisał zwyczaje chłopów wierzących w magiczną moc „wody na szarańczę” (w jęz. farsi āb–mala). Przesąd okazał się na tyle silny, że przetrwał do lat 20. XX wieku na terenach dzisiejszej Syrii, Iraku i Iranu.

BOŻE „BŁOGOSŁAWIEŃSTWO”

Już od czasów biblijnych plagi szarańczy oznaczały katastrofę dla terenów położonych we wschodniej części rejonu Morza Śródziemnego. Pierwszy zapis o ataku owadów na Cypr znajduje się w kronice najważniejszego średniowiecznego dziejopisa wyspy Leontiosa Makhairasa. „W 1351 roku szarańcza, z bożym błogosławieństwem, powróciła na Cypr i wyrządziła ogromne szkody” – pisał. Pomimo że wzmianka nie jest zbyt obszerna, zawiera dwie ważne informacje. Po pierwsze wynika z niej, że plaga już wcześniej nawiedzała wyspę. Po drugie, że uważano ją za karę boską.

Co więcej, część greckokatolickich mieszkańców twierdziła, że zabijanie szarańczy to grzech, i sprzeciwiała się jakimkolwiek metodom walki z owadami. Nic dziwnego, że początkowo próbowano pozbyć się szarańczy, prosząc o wstawiennictwo świętych. Urządzano procesje z wizerunkami męczenników: św. Krzysztofa, św. Tarazjusza i św. Tryfona. Święci nie zapobiegli jednak nawrotom plagi. Potwierdzają to późniejsze relacje. „W trakcie mojej drogi widziałem drogi i pola, były pełne szarańczy na wysokość pół ręki od ziemi i czasem więcej” – stwierdził Matteo Villani, kupiec z Florencji, który w 1355 r. dotarł na Cypr.

Co ciekawe, w bliżej niewyjaśniony sposób owady powstrzymać miała Charlotta Bourbon, która w 1411 roku poślubiła króla Cypru Janusa z Lusignan. Jak twierdził wspomniany Makhairas, „od czasu jej przybycia szkody wyrządzane przez szarańczę zmalały. I odtąd wiele dobrego spotkało Cypr dzięki powodzeniu królowej, pani która przyniosła wyspie szczęście”. Ale wkrótce i ten „cud” przestał działać. Szukając skutecznych metod przeciwdziałania szarańczy, Cypryjczycy sięgnęli więc po „perską wodę”. 

 

W POSZUKIWANIU ŹRÓDŁA

Wenecjanie, którzy w latach 1489–1571 sprawowali protektorat nad Cyprem, pozostawili dokumenty wzmiankujące „perską wodę”, jednak brak w nich precyzyjnej lokalizacji tajemniczego źródła. Do dziś trwa o to spór. Wenecjanie wskazywali na okolice miasta Tebriz w północno-zachodnim Iranie. Źródła arabskie – prowincję Chuzestan w południowo- zachodnim Iranie lub miasto Isfahan położone w środkowej części kraju. Według jeszcze innej relacji chodziło o miejsce w Persji na równinie pomiędzy czterema górami, nieopodal miejscowości o nazwie Samarun, bądź o region Chorosan. Jednak sami Irańczycy wskazywali na obszar starożytnej Baktrii, położonej obecnie w północnym Afganistanie.

Za to zarówno weneckie, jak i arabskie kroniki są wyjątkowo zgodne co do wyglądu źródła: przypominało fontannę. Według kronik woda posiadała tak dużą moc, że miejscowi kapłani używali jej nawet do leczenia trądu. Aby nie straciła swych magicznych właściwości, na miejsce należało ją dostarczyć w otwartym naczyniu i nie można z nią było przechodzić pod jakimkolwiek dachem czy sklepieniem. Ahmad al-Budayri, osiemnastowieczny kronikarz dziejów Damaszku, dodał do wymienionych warunków jeszcze kilka uwag. Osoba, która pobrała wodę ze źródła, podczas podróży nie mogła spojrzeć za siebie ani położyć naczynia z przenoszoną wodą bezpośrednio na ziemi. Z kolei po dotarciu na miejsce wodę należało postawić w najwyższym punkcie w okolicy, np. na wieży kościoła lub minarecie meczetu. Stamtąd miała przyciągać „ptaki Mahometa” [nazwa jednoznacznie wskazywała na to, że ratunek pochodzi z niebios – przyp. red.].

Jeśli woda się rozleje lub zabrudzi, straci swą magiczną moc i ptaki nie przybędą… Wyprawy po cudowną wodę często kończyły się tragicznie. W październiku 1510 r. gubernator Cypru kapitan Piero Lioma raportował do Wenecji, że z Persji nie wróciła kolejna ekspedycja. Podróżując przez niebezpieczny kraj szacha Isma’ila I z dynastii Safawidów, Wenecjanie przekroczyli rzekę Eufrat w al-Bir, gdzie zostali zatrzymani. Stamtąd odesłano ich do Aleppo, a z Aleppo do Kairu, po czym słuch po nich zaginął. Liom podkreślał, że takie wyprawy są zbyt niebezpieczne i za wielu ludzi nie powraca, zaś on sam nie ufa w moc „perskiej wody”. W zamian przekonywał do zbierania jaj szarańczy, następnie ich rozdeptywania i wrzucania do morza. Jak stwierdził na końcu raportu, najskuteczniejszą wodą w walce z szarańczą nie jest perska, lecz właśnie morska. Jednak jego argumenty nie przekonały ani administracji weneckiej, ani miejscowej ludności.

W RĘKACH TURKÓW

6 sierpnia 1571 r. wojska tureckie opanowały Famagustę. W ten sposób wenecki Cypr stał się częścią osmańskiego imperium. Kiedy Turcy wkraczali do miasta, jeden z janczarów wszedł na wieżę kościoła św. Mikołaja, gdzie znalazł dzbanek z „perską wodą”. Nie wiedząc, co jest w środku, rozbił naczynie i rozlał wodę. Podobno od tego momentu plaga szarańczy powróciła na wyspę ze zdwojoną siłą. Co prawda mieszkańcy Cypru zamierzali znowu udać się do Persji po kolejną partię cudownej wody, ale pośród Greków nie znalazł się żaden śmiałek. Dopiero pewien Turek zaoferował, że wyruszy tam za 600 dukatów, jednak w relacjach nie odnajdujemy potwierdzenia, czy podjął się wyzwania. W kolejnych latach przede wszystkim zbierano i niszczono jaja insektów. Jednak niemal 200 lat po przejęciu wyspy przed Turków jej gubernator Ziya Pascha pozwolił na uroczystą procesję z cudowną wodą wokół murów Nikozji. Poprowadził ją pewien czcigodny szejk przybyły z anatolijskiej Karamanii. Choć gubernator nie za bardzo wierzył w moc obrzędu, zgodził się na odprawienie „zabobonu” z szacunku dla muzułmańskiego duchowieństwa.

PTAKI Z NIEBIOS

Zdaniem naukowców „ptakami Mahometa” zapewne nazywano spotykane powszechnie od Morza Śródziemnego po Azję Środkową gatunki brunatnego lub różowego szpaka (Pastor roseus), zwanego również skowronkiem Ararat. Naturalnym pokarmem tych gatunków była szarańcza. Niemiecki badacz fauny i flory lewantyńskiej E. Oberhummer – obserwujący walkę brytyjskiej administracji Cypru z szarańczą – dotarł w 1899 r. do przekazów tureckich, mówiących że każdy szpak różowy musi zjeść 99 sztuk szarańczy, zanim posili się czymkolwiek innym. Ornitolodzy potwierdzili, że w czasie plagi szarańczy szpaki różowe odżywiają się jedynie tymi insektami, lecz kiedy plaga mija, powracają do innych rodzajów pokarmu. Jednak Turcy i Arabowie do grona „ptaków Mahometa” zaliczali czasem drozdy, określane jako „samarmar” albo „samarmog”.

Zaś w Egipcie ptaka zjadającego szarańczę określano mianem „abmelec”. Turcy uważali „ptaki Mahometa” za święte i ich nie zabijali. Nic dziwnego. Wiara w moc cudownej wody wzbudzała nadzieję na koniec plagi. Przesąd, który narodził się w Syrii i Persji, dotarł również do Wenecjan i Cypryjczyków, a przekazywany z pokolenia na pokolenie stał się trwałym składnikiem kultury i życia codziennego. Zagadką tego cudownego remedium zajmował się m.in. osmanista prof. Ronald C. Jennings z Uniwersytetu Stanu Illinois w Urbana. Poświęcił wiele lat problemowi szarańczy na Bliskim Wschodzie i na Cyprze, badał metody walki z nią i dotarł do wielu materiałów źródłowych. Ale ani on, ani nikt inny nie zdołał rozwiązać zagadki tkwiącej w fenomenie „perskiej wody”.