Wyleczeni z koronawirusa mogą być dalej jego nosicielami? Nowe badania to sugerują

Epidemia koronawirusa z Wuhan rozprzestrzenia się na kolejne europejskie kraje. Pierwszy przypadek potwierdzono w Chorwacji, w Austrii – dwa. W Polsce jak dotąd nie odnotowano żadnego potwierdzonego przypadku, ale rośnie liczba pacjentów poddawanych izolacji.
Wyleczeni z koronawirusa mogą być dalej jego nosicielami? Nowe badania to sugerują

Pacjenci z Chorwacji i Austrii to osoby, które w ostatnich dniach wróciły z Lombardii – włoskiego ogniska koronawirusa 2019-nCoV. Stan wszystkich pacjentów określany jest jako dobry. Pierwszy przypadek koronawirusa potwierdzono też w Hiszpanii kontynentalnej. Wcześniej doszło tam już do trzech zakażeń, jednak pacjenci przebywali na hiszpańskich wyspach. Teraz chodzi o mieszkankę Barcelony.

Tymczasem w polskich szpitalach zakaźnych przybywa pacjentów z podejrzeniem koronawirusa. We wtorek pisaliśmy o trzech osobach, które zgłosiły się do placówek medycznych z objawami mogącymi świadczyć o zakażeniu. Z kolei w środę rano media informują o kobiecie, która trafiła do szpitala w Brzesku. Kobieta, która kilka dni temu wróciła z Włoch, uskarżała się na wysoką gorączkę. Pacjentkę przewieziono do szpitala specjalistycznego w Nowej Hucie.

Inny przypadek zgłoszono w Chorzowie. Nauczycielka z Mazańcowic też niedawno odwiedzała Włochy. Niepokój budzi, że kobieta – przed zgłoszeniem się do lekarza – prowadziła już zajęcia w szkole, a więc miała kontakt z dziećmi.

W szpitalach w całej Polsce przebywa co najmniej pięcioro pacjentów z podejrzeniem koronawirusa. Szpitale wciąż czekają na wyniki badań laboratoryjnych, mające wykluczyć bądź potwierdzić obecność wirusa z Wuhan.

Polska gotowa na koronawirusa?

Część prywatnych firm oraz szkół już wydała zalecenia dla pracowników i uczniów wracających z zagrożonych rejonów, aby przez okres co najmniej dwóch tygodni „poddali się kwarantannie”, czyli pozostali w domach, podjęli pracę zdalną i obserwowali swój stan zdrowia.

W obawie przed koronawirusem Uniwersytet Medyczny w Lublinie postanowił wstrzymać rekrutację na studia anglojęzyczne oraz zawiesić wyjazdy studenckie do krajów azjatyckich. Odwołano także kurs przygotowawczy na studia dla cudzoziemców.

– Epidemia koronawirusa, której boimy się my, boi się cały świat, wymknęła się chyba spod kontroli. Próbujemy w Polsce zapanować nad sytuacją – tłumaczy decyzje uczelni.

Tymczasem władze kraju zapewniają, że „sytuacja jest pod kontrolą”, a Polska jest przygotowana na ewentualną epidemię. Pierwszym widocznym krokiem są kontrole na lotniskach. W mediach społecznościowych pojawiają się zdjęcia i nagrania z samolotów oraz lotnisk, na których widać, że służby medyczne mierzą temperaturę pasażerom wracającym do kraju. Sam pomiar trudno uznać za właściwy środek zapobiegawczy chroniący przed koronawirusem, bowiem okres inkubacji wirusa 2019-nCoV wynosi od 6 do nawet 14 dni, a z badań wynika, że w niektórych przypadkach może wydłużyć się do nawet 24 dni.

Także sami lekarze dyskutują o braku realnych działań w Polsce. Na jednej z Facebookowych grup dla lekarzy rezydentów pojawił się apel o masowe wysyłanie listów i e-maili do prezydenta Andrzeja Dudy z prośba o podjęcie zdecydowanych działań zapobiegających wybuchowi epidemii.

„Stajemy w obliczu historycznego, światowego zagrożenia epidemiologicznego i kluczowe wydaje się natychmiastowe wdrożenie środków, które pomogą zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa” – piszą lekarze w liście.

UE przywróci kontrole na granicach?

We Włoszech wciąż rośnie liczba zakażonych. W tej chwili wynosi już 322. 10 osób zmarło, a tylko jednego pacjenta uważa się za wyleczonego. Według niektórych prognoz epidemia może nadal się rozwijać, bo – jak przyznaje także premier Włoch – placówki medyczne w Lombardii nie od razu podjęły odpowiednie kroki, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Włochy uznano za największe – poza Azją – ognisko koronawirusa.

Włochy zastosowały drastyczne środki, wzorując się na chińskiej prowincji Hubei, gdzie doszło do wybuchu epidemii. Ścisłej kwarantannie poddano kilka miast, zamieszkiwanych przez blisko 50 tys. osób. Zamknięto szkoły, niektóre firmy, odwołano imprezy masowe.

To jednak nie uspokoiło władz Unii Europejskiej, którzy w związku z wciąż rosnącą liczbą zakażeń oraz nowymi przypadkami w kolejnych krajach, rozważają „zawieszenie” strefy Schengen, czyli umowy o zniesieniu kontroli granicznych między państwami układu.

– Rozważamy różne scenariusze, ale póki co nie przewidujemy skoordynowanego zawieszenia działania umowy z Schengen – mówił w poniedziałek komisarz ds. sytuacji kryzysowych, Janez Lenarcic.

O ewentualnym przywróceniu kontroli na granicach każde z państw decyduje osobno. Musi tylko poinformować o decyzji swoich najbliższych sąsiadów i innych członków Schengen.

Liczba zakażonych wciąż rośnie

W ubiegłym tygodniu w Chinach ogłaszano sukces, gdy w ciągu doby odnotowano rekordowo niską liczbę nowych zakażeń. Niestety, w tym tygodniu liczby znowu podskoczyły. W ciągu ostatniej doby potwierdzono ponad 500 nowych przypadków. Globalne dane mówią już o 81 tysiącach zakażonych oraz 2 762 zmarłych.

Sukces w walce z koronawirusem ogłosił za to Wietnam. Tamtejsze ministerstwo zdrowia poinformowało, że każdy z 16 pacjentów, u których potwierdzono zakażenie koronawirusem, został wyleczony. Od 13 lutego nie odnotowano tam żadnego nowego przypadku.

Chorzy przebywali w szpitalu od 23 stycznia. Na razie nie wiadomo, kiedy będą mogli opuścić placówkę.

W obliczu nowych informacji z Chin doniesienia z Wietnamu mogą nie okazać się tak wielkim sukcesem, jak przypuszczają tamtejsi lekarze. Służby medyczne z chińskiej prowincji Guangdong poinformowały, że u około 14 procent pacjentów wyleczonych z Covid-19, którzy już opuścili szpitale, testy ponownie wykazały obecność koronawirusa.

Badania sugerują, że pacjenci uważani za zdrowych mogą być nosicielami wirusa i dalej zarażać. Jak twierdzi „The Straits Times” to znacznie skomplikowałoby walkę z epidemią.

Song Tie z Ośrodka Kontroli i Prewencji Chorób z Guangdong podkreśla, że dotychczasowe badania nie pozwalają jasno określić, czy wyleczeni „nosiciele” rzeczywiście zarażają.

– Nie wiadomo, czy wirus wykryty u tych pacjentów jest aktywny. Mogło też dojść do pomyłki podczas badań – uspokaja Cai Weiping ze szpitala numer 8 w Kantonie, gdzie koronawirusa stwierdzono u 13 pacjentów, których wcześniej uznano za zdrowych.

Dodał, że obecność koronawirusa stwierdzono na podstawie badań kału, metody rzadko używanej w innych częściach Chin.