
Przez ponad dwie dekady krater Silverpit stanowił prawdziwą zagadkę dla geologów. Jedni widzieli w nim efekt uderzenia planetoidy, inni uparcie twierdzili, że to wynik zwykłych procesów geologicznych. Dopiero najnowsze badania przyniosły długo wyczekiwaną odpowiedź, choć nie obyło się bez zaskakujących zwrotów akcji w tej naukowej historii.
Dekady naukowych sporów dobiegły końca
Cała historia zaczęła się w 2002 roku, gdy geolodzy naftowi natrafili na niezwykłą, okrągłą strukturę. Od razu wzbudziła ona ogromne zainteresowanie, ale też kontrowersje. Wielka debata zorganizowana w 2009 roku przez Geological Society of London zakończyła się miażdżącym werdyktem — aż 80 procent naukowców odrzuciło wówczas teorię uderzeniową, skłaniając się ku wyjaśnieniom związanym z ruchem warstw soli lub zapadaniem osadów.
Czytaj także: Krater większy niż myśleliśmy. Odkrycie na Antarktydzie zmienia historię Ziemi
Przełom nastąpił dzięki nowoczesnej technologii. Projekt Northern Endurance Partnership, zajmujący się badaniem składowania węgla pod Morzem Północnym, dostarczył w 2022 roku nowe, niezwykle szczegółowe obrazy sejsmiczne. Te wysokorozdzielcze dane ujawniły cechy, które wcześniej pozostawały niewidoczne dla naukowców.
Mikroskopijne dowody rozstrzygają sprawę
Kluczowe okazało się odkrycie tak zwanych planarnych cech deformacyjnych. To mikroskopijne ślady w kryształach kwarcu i skalenia, nie większe niż ludzki włos, które powstają wyłącznie pod wpływem ekstremalnych ciśnień towarzyszących uderzeniom kosmicznym. Badania opublikowane w Nature Communications definitywnie potwierdziły pochodzenie krateru.
Co ciekawe, próbki skalne niezbędne do tych badań czekały na swoją chwilę od 1985 roku, gdy wydobyła je firma British Gas. Zespół pod kierownictwem Uisdeana Nicholsona z Heriot-Watt University w Edynburgu przeanalizował ziarna z tych próbek i znalazł rozstrzygające dowody. Kryształy zawierały lamele o rozstawie od 1 do 7 mikrometrów, które mogły powstać tylko przy ciśnieniach rzędu 10-13 gigapaskali. Żaden ziemski proces nie jest w stanie wytworzyć takich warunków.
Katastrofa sprzed milionów lat
Planetoida, która uderzyła w Ziemię w środkowym eocenie, miała około 160 metrów średnicy. Uderzenie w płytkie morze wywołało tsunami o wysokości do 100 metrów, niszcząc ekosystemy na ogromnym obszarze. Symulacje komputerowe pokazują, że krater przejściowy o głębokości kilometra i szerokości 3 kilometrów powstał w zaledwie 12 sekund.
Ciśnienia szokowe w centrum sięgały 20-30 gigapaskali, powodując gwałtowną dewolatylizację warstw kredowych. Procesy te doprowadziły do uwolnienia ogromnych ilości dwutlenku węgla i pary wodnej. Szacuje się, że od 0,9 do 2,2 kilometrów sześciennych skał dosłownie wyparowało, tworząc charakterystyczne płaskie centralne wypiętrzenie widoczne na obrazach sejsmicznych.
Rzadkie znalezisko o globalnym znaczeniu
Krater Silverpit dołącza do bardzo ekskluzywnego grona potwierdzonych śladów kosmicznych uderzeń. Na całej Ziemi zidentyfikowano około 200 kraterów uderzeniowych na lądzie i zaledwie 33 pod oceanami. Większość takich struktur ulega zniszczeniu przez tektonikę płyt i erozję, co czyni Silverpit wyjątkowo cennym znaleziskiem.
Fakt, że krater zachował się do dnia dzisiejszego wynika z jego położenia. Powstanie w środowisku morskim i szybkie pokrycie osadami chroniło strukturę przed zniszczeniem przez dziesiątki milionów lat. Dzięki temu naukowcy mogą dziś badać szczegóły uderzenia z niespotykaną precyzją.
Odkrycie ma nie tylko wartość akademicką. Badania kraterów uderzeniowych pomagają zrozumieć procesy kształtujące naszą planetę i przewidzieć skutki potencjalnych przyszłych kolizji. Choć uderzenia planetoid są statystycznie rzadkie, ich konsekwencje mogą być katastrofalne, co doskonale ilustruje historia dinozaurów sprzed 66 milionów lat.
Krater Silverpit stanowi unikalne naturalne laboratorium do badania procesów uderzeniowych w środowisku morskim. Jego analiza może pomóc w identyfikacji podobnych struktur ukrytych pod dnem oceanów, gdzie prawdopodobnie kryje się znacznie więcej śladów kosmicznego bombardowania Ziemi. To przypomina nam, że nasza planeta wciąż skrywa wiele tajemnic, a niektóre z nich czekają tuż pod naszymi stopami, a właściwie — pod kilkusetmetrową warstwą osadów morskich.