Japońscy naukowcy opracowali metodę, która radzi sobie z kluczowym wyzwaniem niestabilności napięcia. Nie jest to kolejna marginalna poprawa, ale rozwiązanie fundamentalnego problemu dręczącego tę technologię od początku jej istnienia.
No i trzeba było czekać na sztuczną inteligencję, aby załatwiła sprawę
Tradycyjne systemy bezprzewodowego przesyłania energii działają na zasadzie rezonansu elektromagnetycznego. Problem z nimi jest taki, że ich wydajność dramatycznie spada przy zmianie obciążenia – inna moc dla smartfona, inna dla tabletu, zupełnie inna dla większych urządzeń. Ta zmienność nie tylko wydłuża czas ładowania, ale może wręcz uszkodzić elektronikę.
Badacze z Japonii wpadli na pomysł, jak obejść to ograniczenie. Zastosowali uczenie maszynowe do stworzenia systemów niezależnych od obciążenia. Algorytm analizuje tysiące konfiguracji, znajdując optymalne parametry pracy, które były nieosiągalne przy użyciu konwencjonalnych metod projektowania.
Wyniki, które robią wrażenie
Efekty są więcej niż zachęcające. Nowy system zmniejszył fluktuacje napięcia z typowych 18% do zaledwie 5%. To ponad trzykrotna poprawa stabilności. Wydajność przesyłania mocy sięga 86,7% przy częstotliwości 6,78 MHz, co stanowi znaczący skok w porównaniu z tradycyjnymi rozwiązaniami, które często nie przekraczają 65%.
Czytaj także: Tesla rewolucjonizuje ładowanie EV. Nowa technologia zachwyca użytkowników
Co szczególnie ciekawe, algorytm nie tylko optymalizuje istniejące rozwiązania, ale odkrywa zupełnie nowe ścieżki projektowania. Dokładność tych obliczeń potwierdzona jest różnicą mniejszą niż 1% w stosunku do metod analitycznych, co daje duże zaufanie do tej technologii.
Gdzie to znajdzie zastosowanie?
Możliwości wykorzystania tej technologii wykraczają daleko poza ładowanie smartfonów. Stabilne bezprzewodowe zasilanie mogłoby zrewolucjonizować transport elektryczny, umożliwiając ładowanie pojazdów podczas jazdy. Mało tego, w medycynie otwiera perspektywę dla czujników, które będzie można wszczepiać raz na długie lata bez konieczności wymiany baterii.
Z zupełnie innej strony, inteligentne domy mogłyby stać się naprawdę bezprzewodowe, a urządzenia IoT weszłyby na zupełnie nowy poziom niezależności energetycznej. Badacze z Uniwersytetu Chiba szacują, że upowszechnienie technologii może nastąpić w ciągu najbliższej dekady.
Patrząc na liczby, trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko przyrostową poprawą. Skok wydajności o ponad 20 punktów procentowych przy jednoczesnym zwiększeniu stabilności to coś, na co branża i użytkownicy czekali od lat.
Japoński wynalazek pokazuje bardzo wyraźnie, że być może na naszych oczach w końcu dojrzewa prawdziwe bezprzewodowe ładowanie. W tej sytuacji jest całkiem możliwe, że za kilka lat podłączenie kabla do ładowania stanie się takim anachronizmem jak nawijanie taśmy magnetofonowej ołówkiem. Ktoś to jeszcze w ogóle pamięta?