Polacy nie chcą religii w szkole [SONDAŻ]

52% badanych jest za powrotem religii do kościelnych sal katechetycznych, 43% widzi jej miejsce w szkole.
Polacy nie chcą religii w szkole [SONDAŻ]

Wynik 52% dla przeniesienia nauczania religii z powrotem do świątyń jest ciekawą zmianą. OKO.press powołuje się na badania z ubiegłego roku wykonane dla Gazety Wyborczej, które pokazywały, że 39% było przeciwko religii w szkoła, a za jej pozostawieniem 49%. Warto tu zaznaczyć, że w pytaniu użyto sformułowania „likwidacja religii w szkołach”, a zatem nadano pytaniu bardzo radykalny kontekst. Wyniki sondażu przeprowadzonego przez IPSOS opublikował portal OKO.press.

Dziennikarze cytują także badania CBOS z lat 1991-1994 oraz 2007-2008, gdzie badacze pytali o to, czy religia powinna być nauczana w szkołach publicznych czy nie. Za każdym razem większość była na „tak” jednak, co ciekawe, w 2007 roku było to aż 72%, a rok później 65%. Badanie z lat 90-tych wykazywało poparcie religii w szkołach na poziomie 53-57 procent. 

Badania OKO.press zostały wykonane w lutym. Pokazały, że opinie różnicują się w grupach społecznych. Najwięcej przeciwników religii w szkołach odnotowano w grupie wiekowej 40-49, zarówno młodsi jak i starsi mieli bardziej wyrównany stosunek głosów. 

Kolejnym ciekawym szczegółem jest rozróżnienie opinii ze względu na poparcie dla ugrupowań politycznych. Jedynie zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości oraz ruchu Kukiz’15 w większości opowiadali się po stronie pozostawienia religii w szkołach. Nawet znani z obyczajowego konserwatyzmu ludowcy (PSL) czy sympatycy Ruchu Narodowego wraz z partią KORWiN opowiedzieli się za przeniesieniem katechezy do kościołów. 

Religia w polskich szkołach pojawiła się w 1990 roku. Na jej miejsca tam pozwala Konstytucja, która w artykule 53. głosi: „Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób”. Oczywiście lekcji religii prawosławnej, grekokatolickiej lub na przykład buddyzmu trudno w polskich szkołach szukać. Judaizm także nie jest „opcją do wyboru”. Przy obecnym klimacie, podsycanym chętnie przez niektóre media związane z konserwatywnymi politykami, próba wprowadzenia lekcji islamu mogłaby się skończyć rozruchami, choć w polskim społeczeństwie muzułmanie istnieją od wieków. 

Miejsce religii w polskich szkołach reguluje także podpisany w 1993 roku konkordat. Wedle dokumentu jeśli są chętni państwo powinno zapewnić możliwość takiej nauki w szkołach i przedszkolach jeśli są chętni. Zmiana przepisów nie odbędzie się zatem bez renegocjacji umowy ze Stolicą Apostolską. 

Postulaty niektórych polityków, by zdobyć się na krok przesunięcia religii do świątyń (katolickiej, bo inne już tam są) spotkały się z reakcję ze strony Konferencji Episkopatu Polski. Jej rzecznik, Paweł Rytel-Andrianik porównał niedawno pomysł przesunięcia do opresyjnego traktowania religii przez władze komunistyczne. 

– W naszej kulturze miejsce religii jest w szkole. Wyrzucanie religii, w taki czy inny sposób, ze szkoły jest wracaniem do czasów komunistycznych – mówił w styczniu.

 

Pozostaje jednak pytanie, czy taka przeprowadzka nie zrobiłaby lepiej samemu procesowi nauczania,.  Osoba zainteresowana w świątyni jest bliżej sacrum, które jest tematem nauki. Poniekąd lekcje historii są znacznie skuteczniejsze i atrakcyjniejsze w muzeum czy przestrzeni prawdziwych wydarzeń niż mozolne wkuwanie w szkole podręcznikowych dat i formułek. Może zatem kościelni hierarchowie mogliby spojrzeć na ten pomysł jak na szansę uatrakcyjnienia i uwiarygodnienia swojego przekazu. Szczególnie, że wtedy na katechezę będą chodzić faktycznie zainteresowani, a nie także ci, dla których nie było lekcji etyki w szkole. 

Temat jest szczególnie gorący ze względu na trwającą dyskusję wokół roli Kościoła Katolickiego w życiu Polaków i w państwie. Wśród czynników zapalnych są przypadki zamiatania pod dywan przez hierarchów Kościoła Katolickiego afer pedofilskich z udziałem kapłanów, niedawne obalenie pomnika prałata Henryka Jankowskiego (kapelana „Solidarności”, odsuniętego od pełnienia obowiązków z powodu oskarżeń o pedofilię, których ostatnio pojawia się coraz więcej) czy wreszcie trwająca wciąż debata po premierze filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. 

To jednak nie wszystko. Rok 2019 to czas, gdy odbywać się będą dwa razy powszechne wybory: do Europarlamentu oraz do Sejmu RP. Pierwsze traktowane są przez część polityków jako papierek lakmusowy przed parlamentarnymi, inny chętnie wykorzystają je jako trampolinę na unijne stanowiska, a te w Polsce często traktuje się jako sposób na polityczną emeryturę (doskonale płatną).

Jednak żeby znaleźć się w parlamencie (polskim czy europejskim) trzeba najpierw wygrać, a robi się korzystając z najgorętszych społeczno-politycznych tematów. Kwestia religii w szkołach czy relacji Kościoła katolickiego z Państwem (tak prawnych jak i finansowych) już zaczynają wybrzmiewać na wiecach i konwencjach wyborczych. Dlatego publikacja takiego sondażu ma mocno zarysowany kontekst – pokazuje także potencjał do spożytkowania dla polityków: tych, którzy będą bronić bliskich relacji władzy oraz wiary jak i tych, którzy będą dążyć do ich rozluźnienia. 

Źródło: OKO.press

Więcej:religie