Melbourne po 112 dniach otwiera się bez COVID-u. Tak pokonali wirusa

Melbourne świętowało pierwsze chwile wolności po zakończeniu 112-dniowej izolacji. W tym drugim najludniejszym mieście Australii ponownie otworzono kawiarnie, restauracje i sklepy.
Melbourne po 112 dniach otwiera się bez COVID-u. Tak pokonali wirusa

Choć stolica liczącego 6 mln mieszkańców stanu Wiktoria była epicentrum II fali COVID-19, odpowiadając za 90 proc. z 905 zgonów dla całego kraju, w ostatnich dniach nie odnotowano żadnego nowego przypadku u osoby, która już wcześniej nie byłaby izolowana (dwa właśnie takie przypadki wykryto w dniu ”otwarcia”).

 

 

– W ostatni weekend mieliśmy zero nowych przypadków. Myślę, że czas już otwierać. To zwycięstwo każdego wiktorianina który przestrzegał przepisów – stwierdził premier stanu Wiktoria, Daniel Andrews.

 

 

Jeszcze w lipcu notowano ponad 700 infekcji dziennie, ale maksymalne ograniczenie prawa do wychodzenia z domu oraz godziny policyjne skutecznie zmniejszyły liczbę zarażających się koronawirusem.

Od 28 października mieszkańcy Melbourne mogą swobodnie opuszczać domy, robić zakupy i chodzić do lokali gastronomicznych. Te jednak będą podlegały ograniczeniu liczby jednocześnie przebywających w środku osób do 10. Taka też liczba osób maksymalnie może jednocześnie zbierać się na świeżym powietrzu, w tym z powodu ślubu. Jedynie przy pogrzebach może być 20 osób. 

Za dwa tygodnie mieszkańcy Melbourne będą mogli wyjeżdżać poza miasto ignorując dotychczasowy nakaz pozostawania w zasięgu do 25 km od centrum miasta. Otworzone zostaną też siłownie i kluby fitness, zwiększona zostanie też liczba klientów w restauracjach.

 

 

Metoda władz Australii na II falę pandemii składała się z trzech prostych elementów: zamknięciu wszystkich w domach, proaktywnym testowaniu i szukaniu ogniw łańcucha infekcji.

 

 

W populacji 25 mln odnotowano 27,5 tys. infekcji. To znacznie mniej niż wiele innych państw na tym samym poziomie rozwoju cywilizacyjnego. Lockdown Melbourne uruchomiono w lipcu, gdy tylko pękła bariera 100 nowych infekcji dziennie. Po miesiącu nastąpił maksymalny wzrost, a potem stopniowy spadek.

Choć nakaz pozostawania w domu objął wszystkich 6 mln mieszkańców stanu Wiktoria, w przypadku Melbourne ograniczenia były drakońskie. Dopuszczano jedynie godzinę ruchu na świeżym powietrzu i zakaz przemieszczania się dalej niż 5 km od miejsca zamieszkania. Zachowania obostrzeń pilnowała policja.

Wszystko to nie odbywało się naturalnie bez reakcji obronnej ze strony zamkniętego w 4 ścianach społeczeństwa. Ludzie protestowali na ulicach, zdarzały się aresztowania za ataki na funkcjonariuszy.

Rząd stanowy oskarżono o nadmierną ostrożność, którą w postaci bezrobocia i pogorszenia się stanu zdrowia psychicznego zapłacą obywatele. Według krążących w sieci teorii spiskowych, premier Andrews np. chciałby upadku lokalnych biznesów, by umożliwić wejście na rynek firm z Chin.

– Na psychice wiktorian pozostaną już na zawsze blizny. Życie wielu osób uległo stałej zmianie na gorsze tylko przez to, co kazano im przetrwać w ostatnich miesiącach – skarżył się lider konserwatywnej opozycji, Michael O’Brien