Pierwsza planeta od Słońca pozuje jako kometa. Skąd Merkury ma warkocz?

Merkury, najmniejsza planeta Układu Słonecznego, zarazem pierwsza pod względem odległości od Słońca to wysuszony na wiór skalisty glob pozbawiony jakiejkolwiek atmosfery czy księżyców. Krążąc wokół Słońca w odległości zaledwie 58 milionów kilometrów otrzymuje on tak dużą dawkę promieniowania słonecznego, że temperatura po stronie nasłonecznionej wynosi na powierzchni 430 stopni Celsjusza (po stronie odwróconej od Słońca spada do -163 stopni Celsjusza). Gdyby zatem ktoś chciał szukać jakiejś wody na Merkurym, to… mógłby ją znaleźć w formie lodu w kraterach znajdujących się na biegunach planety. Ze względu na nieistniejące nachylenie osi obrotu planety względem ekliptyki, na dno tych kraterów nigdy nie dociera światło słoneczne, a więc jakakolwiek woda, która tam dotrze, zostaje tam na zawsze. Mało kto jednak wie, że od czasu do czasu Merkury wygląda jak kometa.
Pierwsza planeta od Słońca pozuje jako kometa. Skąd Merkury ma warkocz?

Na pierwszy rzut oka Merkury powinien stanowić przeciwieństwo jakiejkolwiek komety. Te drugie jakby nie patrzeć stanowią potężne kule skał, gazów i pyłu zatopionych w lodzie wodnym. Obiekty te powstają zazwyczaj na najbardziej zewnętrznych rubieżach Układu Słonecznego, w Obłoku Oorta. To tam, w odległości nawet roku świetlnego od Słońca komety czują się najlepiej. W takiej odległości od Gwiazdy Dziennej nie ma ryzyka utraty warstwy lodowej. Czasami wskutek interakcji grawitacyjnej między kometami, lub wskutek przelotu w pobliżu jakiejś gwiazdy, komety wytrącane są ze swoich orbit i część z nich rozpoczyna trwającą setki i tysiące lat podróż do wnętrza Układu Słonecznego. Zbliżając się do Słońca, kometa jest stopniowo coraz bardziej ogrzewana, aż w końcu wierzchnia warstwa lodu ulega sublimacji. Woda zmieniona w gaz odrywa się od komety i pozostaje za nią jako charakterystyczny warkocz. Obok niego powstaje też warkocz stworzony z pyłu odrywającego się z powierzchni komety. Oba te warkocze skierowane są zawsze w tę samą stronę, w którą w pobliżu komety wieje wiatr słoneczny.

Czytaj także: Kometa dwa razy większa od Mount Everest minie Ziemię. To wyjątkowy gość z obłoku Oorta

Skąd Merkury ma warkocz?

Mimo tego, jak się okazało już w XXI wieku także Merkury, skalista planeta posiada swój własny warkocz. Składa się on jednak nie z wody, czy pyłu, a z jonów sodu wybitych z powierzchni planety przez uderzający bezpośrednio w nią silny strumień wiatru słonecznego. Obserwacje prowadzone przez ostatnie 21 lat pozwoliły ustalić, że warkocz zmienia swoją intensywność w zależności od tego, w którym miejscu swojej orbity znajduje się Merkury. Jak się można spodziewać, najwyraźniejszy warkocz widoczny jest, gdy odległość między planetą a Słońcem jest najmniejsza. Wtedy też sodowy ogon ciągnie się za planetą na długości 24 milionów kilometrów. Dla porównania odległość między Ziemią a Księżycem, czyli odległość, na jaką człowiek w ogóle kiedykolwiek oddalił się od Ziemi wynosi zaledwie 380 000 km.

Czytaj także: Merkury ma zaskakujące wnętrze. Naukowcy wskazują co za nie odpowiada

Precyzyjne pomiary wskazują, że ogon Merkurego najwyraźniej widoczny jest z Ziemi dokładnie 16 dni po jego przelocie przez peryhelium orbity. Ostatni przelot przez peryhelium miał miejsce 1 kwietnia. Choć maksimum powinno przyjść zatem w okolicach 17 kwietnia, najciekawsze zdjęcie warkocza zostało wykonane nieco wcześniej, bo 12 kwietnia.

Autorem fascynującego zdjęcia jest astrofotograf Sebastian Voltmer, który obserwował planetę z północnowschodniej Francji. Jak przekonuje autor, warkocz na zdjęciu nie byłby tak widoczny, gdyby nie specjalistyczny filtr podbijający pasmo żółte. To właśnie w tym pasmie najwyraźniej widoczne są wzbudzone jony sodu. Gołym okiem byłby on niedostrzegalny dla ludzkiego oka.

Więcej:Merkury