Założenie projektu realizowanego za pomocą OGLE było nieco inne. Naukowcy opracowali go do poszukiwania dowodów na istnienie pierwotnych czarnych dziur, które miałyby powstać w bardzo wczesnym wszechświecie, a które mogłyby się znajdować w halo ciemnej materii otaczającym naszą galaktykę. Zamiast tego jednak uwagę badaczy przykuło aż 28 nietypowych rozbłysków promieniowania rentgenowskiego w krążących wokół Drogi Mlecznej galaktykach karłowatych (Wielki i Mały Obłok Magellana).
Mimo dokładnej analizy danych obserwacyjnych, naukowcy nie są w stanie jeszcze ustalić procesu, jaki w tych przypadkach prowadzi do emisji promieniowania rentgenowskiego, jednak przyjmuje się, że źródłem tych emisji są białe karły, które odzierają swojego gwiezdnego towarzysza z materii.
Czytaj także: Istnieje trzeci rodzaj supernowych – twierdzą uczeni. To wyjaśnia zagadkę z 1054 r.
Uwagę naukowców przykuły na początku nietypowe gwiazdy zmienne, które charakteryzowały się osobliwymi trójkątnymi krzywymi blasku, które w żaden sposób nie przypominały żadnego dotychczas znanego typu eksplozji. Co więcej, w danych z 20 lat badacze dostrzegli, że przynajmniej niektóre z tych gwiazd doświadczały regularnych rozbłysków powtarzających się raz na kilka lat.
Najwięcej informacji astronomowie pozyskali dzięki rozbłyskowi, do którego doszło w listopadzie 2023 roku. Wtedy to badacze postanowili przyjrzeć się eksplozji nieco dokładniej. Eksplozja skatalogowana pod numerem OGLE-mNOVA-11 została zbadana dokładnie między innymi za pomocą teleskopu SALT (Southern African Large Telescope), który był w stanie przyjrzeć się jej widmu w zakresie optycznym. To właśnie te informacje pozwoliły badaczom dostrzec w widmie linie emisyjne pochodzące od zjonizowanego helu, węgla i azotu. Dodatkowe dane z kosmicznego Obserwatorium Swift pozwoliły ustalić, że w otoczeniu źródła rozbłysku mamy do czynienia z gazem o temperaturze ponad 600 000 stopni Celsjusza, czyli blisko sto razy wyższą od temperatury Słońca.
Analiza wszystkich 28 rozbłysków wykazała, że wszystkie one przypominają — dotychczas uważaną za unikalną — eksplozję skatalogowaną pod numerem ASASSN-16oh zarejestrowaną w 2016 roku.
Wszystkie one zostały uznane za tzw. milinowe, bowiem ich maksymalna jasność jest około 1000 razy niższa od jasności klasycznej eksplozji nowej.
Naukowcy uważają, że do eksplozji milinowych dochodzi w podwójnych układach gwiazd składających się z białego karła, pozostałego jądra gwiazdy podobnej do Słońca, oraz podolbrzyma, który wyczerpał paliwo wodorowe w swoim jądrze i zaczął się rozszerzać. Takie dwa składniki układu podwójnego okrążają wspólny środek masy w ciągu zaledwie kilku dni. Tak jak w przypadku nowych karłowatych i supernowych typu Ia, tak i tutaj mamy do czynienia z przepływem materii z podolbrzyma w otoczenie białego karła. Czym zatem się od nich różnią?
Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego pracujący pod kierownictwem dr. Przemka Mroza postulują, iż do emisji miękkiego promieniowania rentgenowskiego może dochodzić w pasie wokół równika białego karła, gdzie gaz z podolbrzyma opada na powierzchnię białego karła. Możemy mieć także do czynienia w tym miejscu ze słabą reakcją termojądrową, która nie wyrzuca materii w przestrzeń kosmiczną z powierzchni białego karła.
Czytaj także: Ten wirujący biały karzeł wkrótce eksploduje. Może zrewolucjonizować naszą wiedzę o supernowych
Ta druga teoria wydaje się szczególnie ciekawa z jednego konkretnego powodu. Jeżeli faktycznie to, co obserwujemy, jest eksplozją termojądrową, w której materia nie ucieka z powierzchni białego karła, opadająca na niego materia z podolbrzyma powinna się na nim gromadzić, prowadząc do wzrostu jego masy. To z kolei może prowadzić do sytuacji, w które masa stanie się wystarczająca do zainicjowania eksplozji supernowej typu Ia. W takiej sytuacji zarejestrowanie milinowej mogłoby wskazywać, że obserwowany obiekt za jakiś czas może eksplodować jako supernowa typu Ia. Można zatem powiedzieć, że milinowa byłaby systemem wczesnego ostrzegania przed nadchodzącą eksplozją SN typu Ia.
Aby jednak potwierdzić tę teorię, trzeba jeszcze trochę cierpliwości. Jak na razie naukowcy zamierzają uważnie monitorować na bieżąco jasność wszystkich 28 obiektów w oczekiwaniu na kolejną eksplozję. Kiedy tylko do jakiejś dojdzie, zostanie ona zbadana na każdy możliwy sposób, aby dało się z niej wyłuskać jak najwięcej informacji o naturze tego nowego dla nas typu eksplozji.