Naukowcy chcą dodawać witaminę D do pieczywa i mleka. Pomoże w walce z pandemią?

Zimowy brak słońca na półkuli północnej przekłada się na mniejszą dawkę witaminy D wytworzoną naturalnie przez nasze organizmy. Wiemy, że to osłabia kości i układ odpornościowy. A teraz przybywa badań pokazujących związek, choć nadal nie bezpośredni, między rokowaniami pacjentów z COVID-19 a poziomem witaminy D w ich ciałach. Dlatego lekarze i naukowcy sugerują sztuczną suplementację podstawowych pokarmów, jak pieczywo czy mleko, by i tą drogą walczyć z pandemią koronawirusa.

Choć raczej nie zaszkodzi, niekoniecznie to wystarczy. W USA, Kanadzie, Australii, Szwecji czy Finlandii mleko od lat jest wzbogacane witaminami, a ludzie tam i tak mają zimą niedobory. Choć z jednej strony duże dawki witaminy D nie są ”lekiem na całe zło”, to jednak deficyt tego ważnego składnika jest – w słowach naukowców – ukrytą epidemią dotykającą (dane z 2010 roku) miliarda ludzi. 

W Wielkiej Brytanii połowa mieszkańców cierpi z powodu niedoboru witaminy D, a sugestie władz, by brać suplementy, nawet cały rok gdy to konieczne, trafiają w próżnię – twierdzi dr Gareth Davies, lekarz kierujący grupą naukowców i badaczy pragnących poprawić zdrowie Wyspiarzy choćby ”na siłę”. 

Dr. Davies i jego koledzy powołują się na niedawne badania wskazujące, że deficyt witaminy D w organizmie zwiększa ryzyko infekcji SARS-CoV-2 i cięższego przechodzenia wywołanej przez niego choroby COVID-19. Dziennik ”The Guardian” cytuje najnowsze, bo opublikowane pod koniec października, wyniki badań z Hiszpanii. Pokazały one, że 82 proc. pacjentów covidowych z 216 objętych analizą miało niski poziom witaminy D.

W najnowszym wydaniu czasopisma ”The Journal of Steroid Biochemistry and Molecular Biology” badacze uniwersytetu w Kordobie pokazano wyniki eksperymentu z 76 pacjentami covidowymi przyjętymi do tamtejszego szpitala uniwersyteckiego Reina Sofia. Ci, którym podano silną formę witaminy D (Kalcyfediol), rzadziej trafiali na intensywną terapię i nikt z nich nie umarł.

Podobnych badań, gdzie widać jakiś związek między rokowaniami pacjentów z COVID-19 a witaminą D jest kilka. Nie ma w nich jednak dowodu na istnienie związku przyczynowo-skutkowego. Co więcej, istnieje przynajmniej jedno badanie pokazujące, że nie ma żadnego widocznego związku między składnikiem pożywienia a wirusem.

Mając to wszystko na uwadze, przypomina “The Guardian”, urzędnicy odpowiedzialni za angielską służbę zdrowia z Public Health England (PHE) oraz ministerstwa (Department of Health and Social Care) od ponad dekady odrzucają wezwania do wzbogacania mleka, chleba czy soku pomarańczowego. Dr Gareth Davies próbuje zmienić podejście oficjeli podpierając się aktualnymi badaniami na temat COVID-19.

 – W mojej opinii wydaje się oczywistym, że witamina D nie tylko chroni przed poważniejszym przechodzeniem choroby, ale i stanowi formę ochrony przed infekcją. By być skuteczną, suplementacja żywności musi być przeprowadzona w przemyślany sposób. Szczególnie, że ludzie biorą suplementy witaminowe na własną rękę. Bardzo starannie powinno się podejść do wybierania typu pożywienia, które wzbogaci się witaminą D. Aktualne podejście władz nie działa, bo aż połowa obywateli ma niedobory – Dr. Davies zauważa w brytyjskiej gazecie.

Wpłynąć na zmianę podejścia urzędników pomóc ma także, poprzez bezpośrednie dowody, badanie prowadzone od niedawna na jednej z londyńskich uczelni. Prof. Adrian Martineau, ekspert od infekcji dróg oddechowych kieruje testem klinicznym na Queen Mary University na 5 tys. osób. Części z nich podawany będzie przez całą zimę suplement witaminy D. Naukowcy chcą sprawdzić, jak wielu uczestników zarazi się COVID-19, oraz jak ciężko przechodzić będą chorobę.