Nie umiemy rozmawiać z więcej niż 3 osobami jednocześnie. Dlaczego?

Cztery osoby są w stanie przeprowadzić wymianę spostrzeżeń bez żadnego problemu, jednak wystarczy już jeden człowiek więcej, by rozmówcy podzielili się na mniejsze podgrupy. O co chodzi z tajemniczą liczbą 4?
Nie umiemy rozmawiać z więcej niż 3 osobami jednocześnie. Dlaczego?

To pytanie frapowało Jaimiego Kremsa, adiunkta psychologii na Uniwersytecie Stanowym w Oklahomie. Krems studiował wcześniej u Robina Dunbara, psychologa ewolucyjnego Uniwersytetu Oksfordzkiego, który teoretyzował, że spójność w każdej ludzkiej grupie społecznej rozpada się, gdy grupa ta osiągnie liczebność na poziomie 150 – liczbę znaną obecnie jako “liczba Dunbara”. Ale tak jak dynamika dużych grup zaczyna się zmieniać w okolicach 150, tak samo dzieje się w przypadku rozmów w mniejszych grupach, gdy liczba uczestników spotkania przekroczy 4. Zjawisko to nazwano “przyjęciowym problemem”.

Psychologowie społeczni zauważyli powtarzający się od dziesięcioleci schemat rozmów grupowych. Istnieją dowody na to, że ten czteroosobowy limit obowiązuje mniej więcej tak długo, jak długo ludzie  ze sobą rozmawiają. Szekspir rzadko dopuszczał więcej niż cztery postacie w jakiejkolwiek scenie, również filmy i seriale rzadko pokazują interakcję więcej niż czterech aktorów na raz. Tylko dlaczego maksymalnie czterech?

W swoim artykule, który niebawem ukaże się w czasopiśmie “Evolution and Human Behavior”, Jaimie Krems i jego współpracownik Jason Wilkes przedstawiają jedną z teorii zakorzenionych w psychologii ewolucyjnej.

Pary są istotnymi elementami składowymi społeczeństwa. Wyobraźmy sobie rozmowę pomiędzy czterema hipotetycznymi ludźmi. W rozmowie czteroosobowej istnieje sześć możliwych par osób, które mogą rozmawiać ze sobą jednocześnie. 
Jeśli w rozmowie uczestniczą trzy osoby, można wydzielić tu trzy pary, jeśli zaś jest pięć osób, możliwa jest konfiguracja 10 par i zawsze ktoś zostanie pominięty w niektórych z rozmowów.

Badacze szukają więc odpowiedzi, dlaczego to właśnie liczba 4 jest granicą pozwalającą na kontakt z całą grupą w historii naszej ewolucji. Skłaniają się do teorii, że może dotyczyć to poczucia niebezpieczeństwa związanego z izolacją. We wczesnej historii ludzkości wykluczenie ze społeczeństwa często kończyło się karą śmierci, również w świecie zwierząt zdarzają się przypadki śmiercionośnych ataków stad szympansów na samotne osobniki.

“Tak jak można było uniknąć śmierci, unikając indywidualnej przewagi liczebnej w interakcjach międzygrupowych, tak można było uniknąć społecznego potępienia i/lub wykluczenia, unikając śmiercionośnej przewagi liczebnej w interakcjach wewnątrzgrupowych” – piszą badacze.

Inna sprawa, że mniejszą grupę łatwiej przekonać do swoich racji. Gdy grupa ma przed sobą trudną decyzję do podjęcia, im mniejsza jest, tym większa szansa na to, że pojedyncza jednostka będzie w stanie przekonać do siebie ponad jej połowę, a także na to, by każdy z jej uczestników podzielił się swoją opinią. 

Zaletą bez wątpienia jest to, że w grupie maksymalnie czteroosobowej nikt nie będzie konwersacyjnym wyrzutkiem. Możliwe, że nasze mózgi wyewoluowały, aby uczestniczyć tylko w tych rozmowach, w których mamy szansę na zwrócenie uwagi innych – w przeciwnym razie jaki byłby sens mówienia?