Nigdy nie zabieram aparatu na wakacje. Wyjątek zrobiłem dla Canona M50 [RECENZJA OPERATORA FILMOWEGO]

Canona M50 zabrałem na weekendowy wypad do gruzińskiego Batumi. Efekty zobaczcie sami w formie WIDEO i GALERII.

Advertisement

Nie jestem entuzjastą zabierania aparatu/kamery na wakacje, z prostej przyczyny: na co dzień jestem operatorem i dźwigam na swoich plecach po kilka kilogramów sprzętu do filmowania. Rodzina, znajomi zawsze pytają, gdzie są profesjonalne zdjęcia z wakacji i za każdym razem widzę rozczarowanie na ich twarzach, kiedy wyciągam telefon z kieszeni. Nie tym razem! Z Batumi przywiozłem nawet film:

Przy okazji przetestowałem nowość – aparat Canon M50. Rynek aparatów bezlusterkowych (bezlusterkowców) jest obszerny i cały czas rośnie. To co akurat wyróżnia Canona M50 na tle konkurencji to zdecydowanie cena, ale i praktyczne rozwiązania.

 

Canon M50 bez wątpienia przypadnie do gustu vlogerom oraz osobom kochającym podróże. Ten niewielkich rozmiarów (116 x 88 x 59 mm), lekki (ważący ok. 400 g) bezlusterkowiec idealnie nadaje się do rejestrowania wypraw – waga i gabaryty sprzętu nie będą męczyć waszych kręgosłupów.

Aparat posiada obracany, dodatkowy trzycalowy ekran, funkcję wykrywania twarzy i last but not least: autofokus działający płynnie i szybko. Wejście na mikrofon i, co najważniejsze, połączenie bluetooth i wi-fi, które pozwala na bezpośrednie przesyłanie zdjęć na telefon komórkowy czy komputer – jest to niezwykle przydatna funkcja, jeżeli zależny nam na szybkim publikowaniu bądź przesyłaniu materiałów. Pierwszego dnia, byłem w stanie podzielić się ze znajomymi fotkami, jedynie za pomocą telefonu komórkowego, w ciągu kilku minut.

Nie tylko ja się nim bawiłem, towarzysze mojej wyprawy do Batumi widząc, jak prosto robi się profesjonalne zdjęcia z pomocą M50 też zabrali się do testów. Każdy chciał go mieć dla siebie, choćby na godzinę, co przy okazji pokazało, że bateria nie jest jego najmocniejszą stroną i zawsze warto mieć zapasową.

Jeszcze trochę technicznych właściwości aparatu, które mnie zauroczyły: 

– obraz zapisywany jest na matrycy APS-C CMOS, o maksymalnej rozdzielczości 6000 x 4000px. Oprócz standardowych plików .jpg dostajemy możliwość zapisu w formacie RAW3, co daje nam ogromne możliwości postprodukcyjne.

– aparat jest wyposażony w kitowe ciemne obiektywy, które za pomocą przejściówki możemy zastąpić dowolnymi szkłami z serii EF-S – to z pewnością da nam lepszej jakości obraz. Ja głównie używałem dwóch kitowych obiektywów 55-200mm i 15-45mm. Jestem zaskoczony jakością odwzorowania kolorów, a w szczególności w zdjęciach: portretowych tonów skóry, 

– Eos M50 to z pewnością doskonałe narzędzie do tworzenia amatorskich produkcji video, producent oferuje możliwość filmowania w jakości 4K z prędkością 30 kl/s. Jest to mocno ograniczona funkcja z powodu cropa x1,75, co raczej nie pozwoli uzyskać szerokich ujęć.

Jakość Full HD daje nam dużo większe możliwości, np. robienie ujęć w zwolnionym tempie 120 kl/s.

– dodatkową opcją jest możliwość tworzenia Timelapsów, w trzech możliwych programach. To co mnie irytowało, to brak pełnej kontroli i możliwość filmowania w trybach preselekcji. Kamera trochę gorzej sobie radziła w ciemniejszych warunkach, szumy na obrazie są mocne i wyraziste. Widać to podczas filmowania potoku z mostem.

Bardziej zaawansowanym użytkownikom może zabraknąć gniazda na słuchawki, aby mieć odsłuch. Niemniej cena kusi, a ilość zalet zdecydowanie przewyższa wady. Widziałbym ten model w mojej torbie fotograficznej jako sprzęt backupowy, bądź wakacyjny.

Reasumując: test Canona M50 wypada mocno na plus.

​