Nowa Zelandia co 500 lat musi się mierzyć z kataklizmem. Kiedy następny?

Mieszkańcy Nowej Zelandii ze względu na swoje położenie geograficzne muszą liczyć się z poważnymi zagrożeniami ze strony morza. Fale tsunami nie raz już dewastowały wybrzeże kraju. Nic zatem dziwnego, że naukowcy starają się monitorować sytuację i oszacować ryzyko wystąpienia kolejnego kataklizmu tego rodzaju.
Nowa Zelandia co 500 lat musi się mierzyć z kataklizmem. Kiedy następny?

W najnowszym artykule naukowym opublikowanym na łamach periodyku JGR Solid Earth zespół naukowców oszacował, że gigantyczne fale statystycznie uderzają w wybrzeże kraju raz na pięć stuleci. Szacuje się, że w najgorszym scenariuszu, w wyniku podwodnego trzęsienia ziemi w wybrzeże Nowej Zelandii mogą uderzać fale o wysokości do 28 metrów wysokości.

Aby dojść do takich wniosków, naukowcy wykorzystali najnowsze metody symulowania trzęsień ziemi oraz ich potencjalnego wpływu na Wyspy Północne i Południowe Nowej Zelandii. Symulacje te wykazały, że najwyższych — a tym samym najbardziej niszczących — fal mogą się obawiać mieszkańcy północno-wschodniego wybrzeża Wyspy Północnej. Powód jest tutaj oczywisty. To właśnie w tej części wybrzeża znajduje się strefa subdukcji Hikurangi, gdzie płyta pacyficzna wsuwa się pod płytę australijską. Ryzyko związane z takim uderzeniem jest bardzo duże, bowiem czas pomiędzy wystąpieniem trzęsienia ziemi a uderzeniem fali tsunami jest według symulacji naprawdę krótki, a to z kolei oznacza ograniczoną możliwość ewakuacji zagrożonych terenów.

Pewnym utrudnieniem w przewidywaniu ryzyka jest fakt wieloletnich danych archiwalnych. Zapisy historyczne w tym regionie sięgają jedynie około 150 lat wstecz. Badania geologiczne teoretycznie mogą zawierać informacje o wcześniejszych trzęsieniach ziemi, ale i te zapisy są niekompletne. Właśnie z tego powodu naukowcy postanowili wykorzystać nowe narzędzie: syntetyczne trzęsienia ziemi. Aby je wytworzyć, do symulacji naukowcy wprowadzili wszystkie dostępne informacje o geometrii i fizyce układu uskoków, naprężeń, tarcia w nich występujących. W kolejnym kroku przeprowadzone symulację ich ewolucji na przestrzeni kilkudziesięciu tysięcy lat. Celem badania było sprawdzenie, jak często dochodzi do naprawdę silnych trzęsień ziemi, które mogą doprowadzić do powstania niszczycielskich fal tsunami. Naturalnie należy tu pamiętać, że symulacje ograniczone są w swojej dokładności do poziomu naszej niepełnej wiedzy o strukturze uskoków w płytach tektonicznych.

Czytaj także: Fale o wysokości kilku milionów kilometrów. To naprawdę ogromne wyzwanie dla wyobraźni

W artykule naukowym naukowcy zawarli symulację 30 000 lat. W tym czasie w symulacji doszło do 2585 trzęsień ziemi o sile od 7 do 9,25 magnitudo. Analiza poszczególnych uskoków wskazuje, że strefa subdukcji Hikurangi generuje zdecydowanie najniebezpieczniejsze trzęsienia ziemi w pobliżu Nowej Zelandii. Co jednak ciekawe, okazało się, że fale tsunami powstają częściej w wyniku mniejszych i płytkich uskoków skorupy ziemskiej, a nie tych wywoływanych przez strefę subdukcji.

Największą falą tsunami w symulacji była fala o wysokości 28 metrów, która powstała w wyniku trzęsienia ziemi o sile 9,13 w skali Richtera. Źródło trzęsienia ziemi znajdowało się nieco ponad 600 km na wschód od Auckland. Warto tutaj pamiętać, że tsunami, które uderzyło w wybrzeże Japonii w 2011 roku, miało wysokość aż 40 metrów.

Oczywiście im mniejsze fale uwzględnimy, tym częściej one występują. Badacze wskazują, że fale o wysokości 5 metrów pojawiają się średnio co 77 lat. Wszystkie fale o wysokości min. 15 metrów pojawiają się natomiast nie częściej niż raz na 580 lat. Dla kontekstu należy dodać, że wszystkie fale o wysokości wyższej niż 1 metr wymuszają na służbach ewakuacje wybrzeża.