Od giełdy zwierząt do epidemii – jakie błędy popełniły władze Chin

Podobno wszystko zaczęło się na zatłoczonych stoiskach Hurtowej Giełdy Owoców Morza Huanan – targu żywych zwierząt w Wuhanie, stolicy prowincji Hubei położonej w środkowych Chinach. Ryby, drób, świnie, a także żywe gady i dzikie zwierzęta są tutaj zabijane i od razu sprzedawane klientom. Warunki sanitarne są ekstremalnie złe – odpady piętrzą się na podłogach śliskich od zalegającej wody, krwi i fragmentów zwierząt.
Od giełdy zwierząt do epidemii – jakie błędy popełniły władze Chin

Szpitale zaczęły zauważać, że wszyscy pacjenci z objawami wirusowego zapalenia płuc, którzy nie reagowali na zwyczajowo podawane leki, to osoby, które pracowały lub były na targowisku Huanan. Praca naukowa opublikowana na łamach czasopisma naukowego „The Lancet” w styczniu 2020 roku podaje, że pierwszy przypadek choroby zarejestrowano 1 grudnia 2019 roku. Jednak niektórzy eksperci są zdania, że wirus mógł zarażać już kilka tygodni wcześniej.

 

Medycyna kontra cenzura

Wraz z upływem czasu coraz więcej osób zapadało na rodzaj wirusowego zapalenia płuc, które nie reagowało na standardowe terapie. Pojawiły się pogłoski, że choroba rozpowszechnia się wśród personelu medycznego. 30 grudnia dr Li Wenliang, okulista szpitala miejskiego w Wuhanie, miał pod opieką siedmiu pacjentów objętych kwarantanną. Zaniepokojony sytuacją na internetowym czacie ostrzegł swoich kolegów i koleżanki z uniwersytetu medycznego o podejrzeniu pojawienia się „podobnego do SARS”, bardzo zakaźnego wirusa atakującego drogi oddechowe.

Chiński rząd zareagował szybko. Jednak zamiast poinformować o problemie lub podjąć działania mające na celu lepsze zbadanie choroby, oskarżył dr. Li o rozpowszechnianie plotek. Wkrótce osiem kolejnych osób zostało przesłuchanych w związku z takimi samymi działaniami.

Część ekspertów twierdzi, że takie działania rządu – wynikające z lęku przed wywołaniem powszechnej paniki i politycznym blamażem – pozwoliły chorobie na swobodne rozprzestrzenianie się. Inni dopatrują się przyczyn początkowego braku interwencji w chaotycznej naturze sytuacji, braku informacji i ogólnej nieprzejrzystości. Jedno jest jasne: wraz z każdym dniem opóźnienia i braku działania rosła liczba zainfekowanych nosicieli wirusa, a choroba była na najlepszej drodze ku temu, aby stać się pandemią.

 

Dopaść wirusa

Wobec coraz liczniejszych pogłosek o nowej chorobie rząd chiński 31 grudnia powiadomił Światową Organizację Zdrowia (WHO) o 27 osobach cierpiących na nietypowy rodzaj zapalenia płuc. Jednocześnie władze twierdziły, że możliwe jest zapobieganie chorobie i kontrolowanie jej. Następnego dnia pracownicy w specjalnych kombinezonach zdezynfekowali i zamknęli targowisko Huanan.

Kilka dni później Miejska Komisja Zdrowia w Wuhanie poinformowała, że rozpoczęto działania wyjaśniające w związku z pierwszymi przypadkami zachorowań. Jednak kiedy burmistrz miasta pojawił się dwa dni później na wydarzeniu o charakterze politycznym, w ogóle nie wspomniał o wirusie.

W tym samym czasie chińscy naukowcy pracowali nad zidentyfikowaniem choroby. Badacze z Instytutu Mikrobiologii w Wuhanie stopniowo podawali informacje o tym, że wirus jest faktycznie podobny do SARS. 7 stycznia Chińskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób potwierdziło, że to nowo odkryty koronawirus, nadając mu nazwę 2019-nCoV (nieco później WHO oficjalnie nazwało wirusa COVID-19). Wkrótce Chińczycy udostępnili także zapis genomu wirusa, co pozwoliło naukowcom na całym świecie na rozpoczęcie prac nad testami, szczepionkami i terapiami.

9 stycznia zmarł 61-letni mężczyzna, który regularnie robił zakupy na targowisku Huanan. To była pierwsza ofiara śmiertelna COVID-19. Jego śmierć władze podały do publicznej wiadomości dwa dni później, pomijając istotny szczegół: prawdopodobieństwo, że jego żona, która także zachorowała, ale nigdy nie była na wspomnianym targowisku, zaraziła się od tego właśnie pacjenta. Był to wczesny sygnał, że wirus może przenosić się z człowieka na człowieka.

Dopiero 20 stycznia chiński ekspert w dziedzinie chorób zakaźnych potwierdził, że koronawirus z Wuhanu może roznosić się przez kontakty międzyludzkie, a prezydent Xi Jinping wygłosił pierwsze oficjalne oświadczenie dotyczące wirusa. Tego samego dnia 40 tys. rodzin wzięło w udział Wuhanie w ogromnej imprezie z okazji zbliżającego się Chińskiego Nowego Roku. To znacząco zwiększyło ryzyko rozprzestrzenienia się choroby.

 

Gdyby władze ujawniły informacje o epidemii wcześniej, sytuacja byłoby dużo lepsza. Powinno być więcej otwartości i przejrzystości – mówił nieżyjący już dr Li Wenliang, który jako pierwszy poinformował o nowej, nieznanej chorobie

 

Początek kwarantanny

22 stycznia rząd zdecydował się zintensyfikować wysiłki mające na celu powstrzymanie choroby. Władze Wuhanu ogłosiły zamknięcie portów lotniczych i środków transportu dla wyjeżdżających, co oznaczało objęcie miasta kwarantanną. Ale w okresie między oświadczeniem a zamknięciem miasta z tego obszaru uciekły tysiące osób. W ciągu tygodnia podobne ograniczenia dotyczące podróżowania nałożono na ponad 15 innych miast w Chinach.

Władze odwołały masowe obchody Chińskiego Nowego Roku i zamknęły dla zwiedzających część Wielkiego Muru. Inne atrakcje turystyczne, często odwiedzane miejsca i centra rozrywki takie jak Disneyland w Szanghaju, zostały zamknięte, a wszystkie wycieczki turystyczne zostały zawieszone w nadziei, że pomoże to zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa. Ale liczba zachorowań wciąż rosła. Pod końca stycznia wirus był już obecny w każdej z 31 prowincji Chin, zarejestrowano 7711 przypadków zachorowań i 170 zgonów.

W końcu 30 stycznia WHO ogłosiła globalny alert dotyczący wirusa COVID-19, jako że choroba zaczęła rozprzestrzeniać się na cały świat. W 18 innych krajach zanotowano prawie 100 przypadków zachorowań. Przedstawicieli władz i ochrony zdrowia szczególnie niepokoił fakt, że modele epidemiologiczne wyraźnie pokazywały, iż liczba przypadków była w rzeczywistości dużo wyższa niż to, co zostało oficjalnie odnotowane.

Wkrótce liczba pacjentów przekroczyła możliwości lokalnych ośrodków opieki zdrowotnej. W ciągu kilku dni rząd zbudował dwa nowe szpitale w Wuhanie, ale wciąż brakowało łóżek i personelu, aby okiełznać kryzys. 6 lutego władze nakazały pracownikom medycznym udanie się do wszystkich gospodarstw i sprowadzenie osób z objawami choroby do dużych ośrodków kwarantanny, które zostały utworzone w miejscach takich jak stadiony sportowe czy centra wystawiennicze. W takich warunkach nie wszyscy potrzebujący mogli zostać objęci odpowiednią opieką, brakowało też podstawowych produktów medycznych.

17 lutego dr Li Wenliang – okulista, który dostał naganę za ostrzeganie przed wirusem w grudniu – zmarł w wyniku infekcji COVID-19. Dla wielu Chińczyków, którzy byli zdania, że rząd nie daje sobie rady z kryzysem, było to dolaniem oliwy do ognia. Na przypominającej Twittera platformie Weibo pojawiały się komentarze pełne smutku i gniewu, a także żądania przeprosin. W odpowiedzi rząd obiecał wysłać zespół w celu dokładnego zbadania sprawy Li Wenlianga.

 

Globalny alarm

Podczas gdy wszystkie te zdarzenia dotyczyły Chin, inne kraje robiły, co mogły, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się nowego koronawirusa. Od 22 stycznia na niektórych lotniskach w USA, Europie i Azji dokonywano przesiewowych kontroli przyjeżdżających. Wkrótce potem wiele państw objęło kwarantanną osoby, które były w dotkniętych epidemią regionach lub zakazało wjazdu komukolwiek, kto tam się znalazł.

31 stycznia USA wprowadziły pierwszą od ponad 50 lat obowiązkową kwarantannę na szczeblu federalnym, oświadczając, że każda osoba, która była w prowincji Hubei w ciągu ostatnich 14 dni, będzie izolowana przez twa tygodnie. Poinformowano także, że do USA nie będą wpuszczane osoby, które były w Chinach w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Linie lotnicze American, Delta i United Airlines zawiesiły loty z USA do Chin, idąc w ślad za dziesiątkami innych międzynarodowych przewoźników.

W tym czasie Chińska Partia Komunistyczna zwolniła wielu wysokich rangą przedstawicieli władz za podejście do kryzysu. Liczba zachorowań w Chinach wciąż rosła, a ulice Wuhanu opustoszały z powodu kwarantanny.

 

Lekcje na przyszłość

– W niczyim interesie nie leży, aby minimalizować czy próbować ukrywać informacje, gdy dochodzi do wybuchu epidemii – mówi dr Timothy Brewer, specjalista od chorób zakaźnych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.

Dotyczy to zarówno tego, co znane, jak i tego, co nieznane. – Ważne jest, aby uczciwie przyznać, co pozostaje niewiadomą w danej sytuacji, mimo że opinia publiczna będzie domagać się pewnych informacji – dodaje uczony.

W momencie, gdy wirus stał się globalnym zagrożeniem, eksperci podkreślają, że najważniejsze jest szybkie dostosowywanie się do zmian sytuacji.

– Ogromnym wyzwaniem jest niedopuszczenie, aby lęk lub ignorancja dyktowały, jak ma reagować system opieki zdrowotnej. Łatwo jest przesadzić, łatwo też coś zaniedbać, a w każdym z tych przypadków stwarzamy warunki do dalszego rozprzestrzeniania się choroby – ostrzega dr Brewer.

 

Katherine Wessling

 

Tekst pochodzi z najnowszego wydania FOCUS WIEDZA. Dowiedz się więcej klikając w okładkę poniżej.