Polacy mają innowacyjną metodę na recycling odpadów. Cenne surowce z opon?

Zamiast palić oponami w cementowniach możemy odzyskać z nich cenne surowce. Dzięki nowym technologiom opony wracają do obiegu, z korzyścią dla środowiska naturalnego. Teraz mamy szansę na dofinansowanie w z puli miliona dolarów. Wszystko w rękach internautów, którzy do 30 kwietnia mogą na nas zagłosować na stronie konkursu Chivas Venture! – mówi Martyna Sztaba, CEO i współwłaścicielka Syntoil.

Focus: Recykling opon kojarzy mi się głównie z płotkami, jakie kiedyś się z nich robiło np. wokół placów zabaw albo z podeszwami do sandałów, które robią dziś rzemieślnicy w krajach Afryki…

Martyna Sztaba: Takie metody nie wystarczą do poradzenia sobie z problemem ekologicznym, który jest ogromny. Polska jest w Europie piątym największym wytwórcą zużytych opon – mówimy tu o 270 tys. ton rocznie. Na całym świecie zużywamy co roku około miliarda opon. Gdyby z nich zrobić łańcuch, sięgnąłby od Ziemi do Księżyca. Większość tych opon jest po prostu spalana w cementowniach. Tymczasem wszystkie je można by poddać recyklingowi i odzyskać z nich składniki, które mogą być ponownie użyte m.in. do produkcji gumy.

Ale opony to nie tylko sama guma?

– Nie, to odpad złożony i m.in. z tego powodu niełatwo jest go przetwarzać. Poza gumą opony zawierają jeszcze kord stalowy i włókninę. Kluczowy w ich recyklingu jest proces tzw. pirolizy – rozkładu gumy pod wpływem temperatury bez dostępu tlenu. Do tej pory opony były poddawane recyklingowi za pomocą pirolizy batchowej, czyli przerywanej. Do reaktora wkłada się całe opony, a potem trzeba ten reaktor otworzyć, by wyjąć z niego m.in. kord stalowy. Podczas otwarcia reaktora uwalnia się wiele szkodliwych gazów i pyłów. U nas ten proces jest zupełnie inny.

Na czym polegają różnice?

– Po pierwsze inny jest materiał, którego używamy. Część zużytych opon trafia w Polsce do zakładów, które odzyskują z nich kord stalowy, a gumę zamieniają w granulat. Można go potem użyć np. do budowy dróg czy nawierzchni boisk. Jednak rynek jest już u nas wysycony i duża część polskiego granulatu jest eksportowana na wschód. My używamy tego materiału w naszym reaktorze, który pracuje w sposób ciągły.

Nie trzeba go otwierać?

– Nie, ponieważ nie mamy odpadów, które trzeba wyjąć. Surowiec jest dostarczany w sposób ciągły i tak samo powstają produkty pirolizy: wysokoenergetyczny gaz, oleje i tzw. karbonizat, czyli sadza. W przypadku reaktorów batchowych materiał ten jest mocno zanieczyszczony. Najczęściej trafia na składowiska lub do cementowni, gdzie jest spalany. My natomiast potrafimy otrzymać tak czysty karbonizat, że po przetworzeniu można go użyć ponownie do produkcji gumy. I jest on o wiele bardziej ekologiczny w porównaniu z sadzą z innych źródeł.

Te inne źródła to paliwa kopalne?

– Tak, to z nich uzyskuje się sadzę na skalę przemysłową. Proces ten wiąże się z produkcją olbrzymich ilości dwutlenku węgla, rzędu sześciu ton CO2 na tonę sadzy. Absurdalnie dużo! Natomiast w naszym procesie, kiedy odzyskujemy karbonizat z granulatu, powstaje niecała tona dwutlenku węgla na tonę sadzy.

I z tego materiału są produkowane nowe opony?

– Będą. Dziś jesteśmy na takim poziomie, że testowo sprzedajemy naszą sadzę do produkcji tzw. galanterii gumowej: dywaników, wycieraczek, podeszew butów itd. Przemysł oponiarski potrzebuje ogromnych ilości sadzy. Myślę, że będziemy w stanie tyle dostarczyć za 2–3 lata.

Wasza technologia jest też samowystarczalna energetycznie?

– Podczas pirolizy w naszym reaktorze powstaje gaz, którego używamy do produkcji energii elektrycznej. Wystarcza ona do zasilenia całej instalacji i fabryki, a i tak jeszcze zostaje nadwyżka. Produkujemy też oleje, które dziś są stosowane jako opał, ale niebawem będą domieszkami do paliw i zostaną wykorzystane również w produkcji gumy.

Jaki jest wasz pomysł na biznes? Sprzedajecie innym licencję na tę technologię?

– Budujemy własne instalacje i sprzedajemy produkty do zakładów produkcji gumy. Pracujemy nad większym urządzeniem do transformacji karbonizatu na sadzę techniczną, które będzie gotowe za kilka miesięcy. Zbieramy właśnie rundę inwestycyjną, żeby móc ruszyć z większą, przemysłową produkcją.

Jesteście w finale konkursu Chivas Venture dla startupów zaangażowanych społecznie. Jakie wiążecie z tym nadzieje?

– Tak, przed nami finał w Amsterdamie, podczas którego będziemy reprezentować Polskę. Ale teraz żyjemy głosowaniem internautów . Jeszcze przez dwa tygodnie walczymy o głosy z 19 startupami z całego świata. Przedsiębiorstwo, które zdobędzie największą liczbę głosów, otrzyma dodatkowe dofinansowanie w wysokości 50 tys. dolarów. To pozwoli nam na rozwijanie kolejnych pomysłów. Ale w Chivas Venture nie chodzi tylko o wygranie pieniędzy, bo to pojawia się dopiero na końcu. Sam udział w tym konkursie daje nam możliwość zbudowania sieci międzynarodowych kontaktów w środowisku ludzi, którzy chcą dokonać pozytywnych zmian.

Nasza firma jest poddawana wielu analizom pod kątem biznesowym, co też jest cenne. Oprócz tego przechodzimy specjalistyczne warsztaty np. z komunikacji. A jeśli w finale uda nam się wygrać 400 tys. dolarów – o czym już 9 maja zdecyduje jury konkursu –  przeznaczymy je na nowy projekt – technologie wytwarzania materiałów budowlanych na bazie karbonizatu i olejów, które uzyskujemy w naszym reaktorze.

Ma pani wykształcenie humanistyczne, w przeszłości wydawała pani książki i pracowała w muzeum. Skąd zainteresowanie startupem technologicznym?

– Zawsze angażowałam się w przedsięwzięcia, które miały pozytywny wpływ na świat. Wydawałam książki poruszające ważne problemy społeczne, a w przypadku Syntoil zajmuję się problemem, jakim są odpady. To co robimy w Syntoil może w bezpośredni sposób przełożyć się na poprawę stanu środowiska i jakości powietrza, którym przecież wszyscy oddychamy. Dlatego tak liczymy na głosy internautów! To jest problem, który dotyczy wszystkich!

Technologię wykorzystywaną przez Syntoil opracował m.in. pani ojciec?

– Tak, Bogdan Sztaba jest jednym z założycieli firmy. Jej działalność zaczęła się w 2015 r. od opracowania metod zabezpieczenia wysypiska śmieci. Potem miała zajmować się produkcją paliw z odpadów plastikowych. Okazało się to jednak bardzo skomplikowane – głównie dlatego, że plastiki są bardzo niejednorodne pod względem chemicznym i trudno jest je segregować. Natomiast opony są bardziej jednorodne i można je przetwarzać na dużą skalę. Dlatego firma skupiła się na nich. Bogdan zaproponował, żebym dołączyła do zespołu, ale przez wiele miesięcy odmawiałam.

Co panią przekonało?

– Nie były to ani pieniądze, ani kierownicze stanowisko. Dopiero gdy Bogdan opowiedział mi, jak wielki problem stanowią zużyte opony, pomyślałam, że warto się poświęcić rozwiązaniu go.

Syntoil jest jednym ze startupów chcących zmienić świat na lepszy, a skala zmian, którą stara się uruchomić zespół Martyny Sztaby jest ogromna. Głosy internautów mogą na zawsze zmienić bieg ich działalności. Głosowanie potrwa do 30 kwietnia, do północy. Na polskie przedsiębiorstwo można oddać głos na stronie:  https://www.chivas.com/pl-pl/the-venture/finalists/syntoil