Polityka jaja i buta

W stronę polityków, biznesmenów i celebrytów latały już zgniłe i świeże jaja, dojrzałe pomidory, torty z kremem, farba, gazety i bielizna. Ukraińskie feministki w ramach solidarności z Włoszkami obrzuciły stanikami ambasadę tego kraju, wołając: „Włochy to nie dom publiczny! Dymisja dla zboczeńca Berlusconiego!”. Samemu premierowi Włoch też się kiedyś oberwało. Po wiecu jego partii Lud Wolności w lutym 2009 roku jeden z przeciwników uderzył Berlusconiego miniaturą mediolańskiej katedry. Polityk zalał się krwią i osunął na ziemię. Karząca ręka „sprawiedliwości” dotknęła też rok temu byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blaira. Podczas promocji autobiografii „A Journey” (Podróż) przed dublińską księgarnią polityka powitał tłum i grad jajek. „Aresztować tego rzeźnika!” – krzyczeli protestujący. Chodziło oczywiście o odpowiedzialność Blaira za udział wojsk brytyjskich w wojnie z Irakiem w 2003 roku. Jajeczni zamachowcy zaatakowali też w 2004 roku Adama Michnika na spotkaniu autorskim w Krasnymstawie. Dwa lata wcześniej w Getyndze pacyfiści zakłócili przedwyborczy wiec niemieckiego ministra spraw zagranicznych Joschki Fischera, obrzucając go pomidorami i torebkami z farbą.

Jedyne, co można zrobić człowiekowi, który ma władzę i pieniądze, to go publicznie opluć. Albo, żeby było bardziej medialnie, obrzucić go butami, jajami, pomidorami lub tortem

Ty paskudny miliarderze – wyszeptał Jonnie Marbles i wycelował tacką pełną pianki do golenia w twarz 80-letniego Ruperta Murdocha. Członkowie komisji przesłuchującej szefów News Corporation zamarli. Tygrysim refleksem wykazała się żona medialnego magnata Wendi, która rzuciła się odeprzeć atak. Dzięki temu jedynie śladowa porcja mazi wylądowała na garniturze i twarzy Murdocha. W ciągu kilku minut informacja obiegła świat. Sprawca zamieszania, 26-letni aktywista organizacji UK Uncut i aspirujący komik Johnny Marbles, wylądował w areszcie. „Nietrudno czuć odrazę do Ruperta Murdocha. Zasięg jego zdradzieckich i toksycznych macek jest bezprecedensowy, nawet jak na świat globalnej polityki. Obrzucenie go pianką miało uwolnić falę szczerej polemiki. Później, już w celi, zacząłem się jednak zastanawiać, czy to nie była zbyt skomplikowana sprawa: surrealistyczny akt obnażający surrealistyczny proces. Bałem się też, czy moja błazenada nie odbierze wagi aferze podsłuchowej” – wyjaśnił Marbles gazecie „The Guardian”. Tuż po zajściu zerwała z nim jego dziewczyna. Także publicznie – przez Twittera.

Słodki słony

Wola tłumu jest demokratyczna. Dostaje się i tym z prawa, i z lewa. W 2002 roku dwóch członków antykonstytucyjnej organizacji EuroDusnie obrzuciło obsikanym tortem kontrowersyjnego holenderskiego polityka Pima Fortuyna. Wkrótce przyznający się publicznie do homoseksualizmu polityk został zamordowany. W 2004 roku śp. Lech Kaczyński, ówczesny prezydent Warszawy, dostał tortem od protestujących przeciw zakazowi organizowania Parady Równości aktywistów. „Niby tacy słabi, a przez ciasto wyraźnie czułem pięść napastnika” – żalił się prezydent.

Jaja na scenę

Rzucanie w ludzi produktami spożywczymi, zwłaszcza tymi, które zostawiają jakiś ślad – zapach, brud, plamy – ma długą historię. Podobno zanim Wespazjan został cesarzem Rzymu, został na wiecu obrzucony pietruszką. W średniowiecznej Wielkiej Brytanii w przestępców, których prowadzono na łańcuchach do więzień, mieszkańcy rzucali zgniłymi jajami, owocami i warzywami. Generalnie panowała zasada: im łatwiej dostępny i bardziej obrzydliwy produkt, tym lepiej.

Podobną zniewagę czyniono rzezimieszkom, czekającym na chłostę pod pręgierzem oraz wędrownym grupom religijnym. W XIX wieku ulubionym celem ataków byli członkowie protestanckiej organizacji Armia Zbawienia. Z kolei w Anglii epoki elżbietańskiej rzucanie jajami stanowiło formę artystycznej wypowiedzi, praktykowanej w teatrach. „Jeśli widowni nie podobał się gag albo gra aktorów wydawała się nudna, rzucała na scenę jaja albo przejrzałe owoce i warzywa” – opowiada Janie B. Yates-Glandorf, brytyjska badaczka Szekspira. Tradycję tę Brytyjczycy kultywują do dziś. Co roku w czerwcu miasteczko Sleaford w hrabstwie Lincolnshire organizuje Zawody w Rzucaniu Jajami. „Nie ma nic przyjemniejszego niż widok rozbitego na przeciwniku jaja. To sport, który od wieków kochają miliony” – pisze na swojej stronie organizator zabawy Federacja Rzucania Jajami.

Rok latających butów

 

Socjologowie przyznają, że dobór narzędzi używanych do obrażania innych jest kulturowo specyficzny. Najlepszym przykładem są buty. W krajach arabskich od zawsze stopy i buty (zwłaszcza podeszwy) uznawano za nieczyste. Dlatego przed wejściem do meczetów należy zdjąć obuwie i usiąść tak, by nie pokazywać spodu stopy ani pięty. Powiedzenie „Jesteś dla mnie jak but” to w świecie islamu największa obraza, porównywalna ze znieważeniem matki. W 2008 roku podczas konferencji prasowej w Bagdadzie prezydent USA George W. Bush jr. ogłaszał właśnie kontynuację działań wojennych w Iraku, kiedy iracki dziennikarz Muntadar al-Zeidi rzucił w niego jednym, a później drugim butem z okrzykiem: „Masz, to na pożegnanie, psie!”. Od tej pory butami oberwali m.in. Benny Degan, ambasador Izraela w Szwecji, hinduski minister spraw wewnętrznych P. Chidambaram, hinduski parlamentarzysta Naveen Jindal, premier Indii Manmohan Singh, prezydent Pakistanu Asif Ali Zardari i  chiński premier Wen Jiabao.

Takie akty publicznej zniewagi wiązały się zawsze z wywieraniem politycznego nacisku lub chęcią uzyskania przewagi, choćby pozornej. Co ciekawe, kojarzone z tymi działaniami słowo „sabotaż” pochodzi właśnie od drewnianych chodaków, butów francuskiej klasy robotniczej. Niezadowoleni pracownicy wrzucali saboty do maszyn fabrycznych na początku XX w., by dezorganizować pracę. W 1929 roku dziennik „The Times” pisał o procesie muzułmanina, który zamordował swojego rodaka za to, że ten rzucił w niego butem ze świńskiej skóry. Rzucanie w przeciwników butami spodobało się opinii publicznej. „To tak samo jak z popularnymi sposobami komunikowania, które wkraczają w różne fazy rozwoju” – uważa dr Yasmin Ibrahim, badaczka z londyńskiego uniwersytetu Queen Mary. „But jako symbol protestu został wchłonięty przez kulturę popularną i rozrywkę, częściowo dzięki platformom multimedialnym i internetowi. Przetwarza polityczne protesty w radosne podglądactwo i rozrywkę dla mas” – napisała w eseju „Media, War & Conflict” w 2009 roku,  oku latających butów. Polityczny protest wygłaszany za pomocą obuwia zyskał też swoją nazwę: shoepolitics.

Bezwstydne precjoza

Psychologowie społeczni i etnografowie badający zjawisko twierdzą, że w obrzucaniu przeciwnika nie chodzi o to, by wyrządzić mu krzywdę fizyczną. W sensie prawnym taki atak najczęściej kończy się upomnieniem i grzywną, a większość poszkodowanych nie wnosi oskarżenia. Choć czasem zdarzają się procesy o naruszenie nietykalności cielesnej lub znieważenie funkcjonariusza publicznego. Dlaczego więc ludzie na to się decydują? „Taka zniewaga polega na publicznym zakomunikowaniu pogardy i wskazaniu na kompromitujące = kogoś zachowania czy cechy. Poniżenie może być słowne, ale może też mieć formę znieważających gestów, np. splunięcia, albo czynów, np. rzucenia tortem czy kamieniem” – wyjaśnia prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dlaczego ludzie to robią? „Żeby lepiej się poczuć. Poniżanie ważnych i sławnych sprawia, że stajesz się im równy. Działa tu taka sama psychologiczna reakcja jak podczas zwycięstwa. Ofiara traci honor i staje się pośmiewiskiem, a nam przyrasta funkcji społecznej” – dodaje Nęcki.

Z kolei prof. Jerzy Sławomir Wasilewski z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW podkreśla komediowy aspekt tych ataków. „W rzucaniu
czymkolwiek tak naprawdę dużo jest elementów komizmu obrzędowego. Widać to nawet w  języku, gdzie »zniewaga« jest przeciwieństwem »powagi«. Zniewaga przez obrzucenie kogoś czymś to ośmieszenie i umniejszenie rangi tej osoby. Czyli osłabienie jej powagi” – tłumaczy Wasilewski. I dodaje, że takie znieważanie osób publicznych to dla społeczeństw możliwość wyjścia z ciasnego gorsetu kultury, zagrania na nosie możnym i bogatym bez ponoszenia poważnych konsekwencji: „To po prostu robienie karnawału. Nie bez kozery zawsze przy orszaku królowej brytyjskiej musi się pojawić jakiś protestujący przeciwko utrzymywaniu rodziny królewskiej golas, obnażający bezwstydnie swoje precjoza”.