Dzieci pod opieką robotów. Już 2 mln zapracowanych chińskich rodziców oddało malucha tej zabawce

Wyobraź sobie, że podczas gdy w żłobku twój trzyletni syn lub córka bawią się z innymi dziećmi, w domu ich najlepszym przyjacielem jest… robot imieniem BeanQ.
Dzieci pod opieką robotów. Już 2 mln zapracowanych chińskich rodziców oddało malucha tej  zabawce

W co się bawią? Na przykład w pytania i odpowiedzi. Zielony robot bez żadnych objaw znużenia może odpowiadać na każde pytanie i z pewnością nie zdenerwuje się trzydziestym “dlaczego?” Odpowiedzi robota to krótkie zdania lub pojedyncze słowa, czasem wystarczy wyświetlenie emotikonki na wyświetlaczu. Według chińskich rodziców, z którymi rozmawiało CNN to doskonałe uzupełnienie wychowania, szczególnie gdy dorośli są zabiegani i zapracowani. 

W Chinach trwa zachłyśnięcie się nowymi technologiami, a sektor zajmujący się sztucznymi inteligencjami oraz robotyką przeżywa wyjątkowy okres. Gadżety takie jak BeanQ stają się coraz częstszym wyposażeniem domów, szkół i przedszkoli. Cena robota to około 300 dolarów, dzięki czemu bez agresywnej reklamy trafił on do około 2 milionów rodzin wciąż powiększającej się klasy średniej. 

Trzydziestodwuletnia Yan Wen w rozmowie z dziennikarzami CNN przyznaje, że poza funkcją edukacyjną i rozrywkową gadżet pomaga jej sprawować opiekę nad dzieckiem. 

– Mogę porozmawiać z synem dzięki połączeniu wideo, kiedy muszę pracować do późna – mówi.

Niektórzy eksperci ostrzegają jednak, że tego typu urządzenia niedostatecznie wspierają rozwój intelektualny dzieci i porównują je do słabszych modeli smartfonów, pomocnych dla naprawdę zapracowanych rodziców.  

Są też tacy, którzy ostrzegają, że jest to furtka do poważnego naruszenia prywatności dziecka, grozi opublikowaniem w sieci prywatnego i niezabezpieczonego materiału wizualnego z udziałem dzieci. 

– W tej gałęzi przemysłu w ciągu ostatnich trzech do pięciu lat każda zabawka stanie się cyfrowa. Nie będzie już nieruchomych zabawek – zapowiada James Yin, szef firmy Roobot produkującej między innymi BeanQ – Dzieci tak łatwo nudzą się zabawkami, nie ważne jak bardzo wyszukanymi. Sztuczna inteligencja (SI) jest żywa i wiecznie się zmienia. 

Roboot to tylko jedna firma z grupy chińskich firm pracujących z SI w sektorze nauczania dzieci. Ostatnio stworzyła SI przeznaczone do nauczania języka angielskiego. Celem jest stworzenie dziecku środowiska do nauki, które de facto wyszkoli native speakera bez konieczności wyjazdu za granicę całej rodziny. 

Gdy do statystyk włączymy także sprzedaż cyfrowych zegarków dla dzieci uzyskamy około 30 milionów edukacyjnych robotów z SI każdego roku w Chinach. W przyszłym roku liczba ta ma sięgnąć aż 100 milionów, jak zapowiada Turing Robotics, inny wielki gracz na tej scenie w Kraju Środka. 

Turing, między innymi w partnertstwie z Sharp i Foxcomm pracuje nad robotycznym telefonem wyposażonym w SI o nazwie RoBoHoN. Wynalazek ma znacznie przewyższać możliwościami dzisiejszych asystentów osobistych, takich jak Alexa czy Siri. 

– Ma emocje, lubię się bawić, jest pewny siebie i bywa zwodniczy – mówi Guo Jia, szef Turing Robotics – Potrafi rozpoczynać rozmowy, zmieniać tematy. Sam potrafi się uczyć. 

Jak na razie kosztujący 2000 dolarów wynalazek znalazł zastosowanie w szpitalu dla dzieci z autyzmem – Harbin Children’s Hospital. Według tamtejszego personelu urządzenie jest znacznie bardziej wyrozumiałe dla hiperaktywności i konieczności powtarzania czynności, które bywają cechami podopiecznych. SI sprawdza się tam, gdzie człowiek mógłby się zniechęcić lub zdenerwować. 

Nie wszystko SI, co się uczy

Coraz większe zapotrzebowanie na gadżety i technologie wykorzystujące SI prowadzi do tego, że pojęcie zaczyna się rozmywać. Według Christiana Grewella, profesora Interactive Media Arts and Business, NYU w Szanghaju wszystko co wykazuje znamiona uczenia się maszynowego można podciągnąć pod ten termin. 

 

– Większość edukacyjnych robotów przeznaczonych na sprzedaż, które widziałem, jest bliższa niezaawansowanym smartfonom z brakiem dostępu do sklepu z szerokim wyborem aplikacji – tłumaczy i dodaje, że obawia się rozrostu części rynku produkującej kiepskiej jakości urządzenia, nastawione na szybki zarobek. 

– Inwestycja w tablet, który wykona te same czynności może być znacznie bardziej opłacalna dla rodziców – podsumowuje. 

Technologiczne szaleństwo czy imponujący postęp?

Państwo Środka zakochało się w nowych technologiach i co jakiś czas ogłasza światu kolejne wynalazki i rewolucyjne rozwiązania. W ubiegłym roku rozpoczęto testy technologii umożliwiającej płacenie twarzą. Działa to podobnie do systemu kart zbliżeniowych z tym, że czytnik zamiast rozpoznawać nasza kartę – analizuje rysy twarzy i dopasowuje je do przypisanego konta bankowego. System “Smile to pay” rozpoznaje uśmiech nawet jeśli stoimy przed kamerą w grupie znajomych, założymy czapkę lub perukę. 

W tym roku natomiast rozpoczęto testy systemu przyznawania punktów społecznych. Gigantyczma platforma podobna do Facebooka agreguje profile użytkowników oraz informacje o ich zatrudnieniu, płaceniu podatków, mandatów i kredytów, kartotece kryminalnej i tak dalej. System stosuje punktację dla każdego z użytkowników, od której zależy dostęp do pożyczek, miejsc pracy, urzędów. 

Wielu obserwatorów obawia się, że to rozwiązanie rodem z powieści Orwella doprowadzi do złapania społeczeństwa w kleszcze totalitaryzmu i odetnie wszelką wolność. W 2020 roku system oceny obywatelskiej (social scoring) ma stać się powszechny. Z drugiej strony z pewnością usprawni on usługi na takim poziomie jak mikropłatności, wypożyczanie rowerów i samochodów, opłaty za bilety oraz bankowe i wiele innych. 

Źródło: CNN / The Verge