Setki milionów planet z wodą na powierzchni. Miejsca na życie w Drodze Mlecznej musi być mnóstwo

Nasza galaktyka, Droga Mleczna, składa się z nawet 400 miliardów gwiazd. Jeszcze trzydzieści lat temu nie wiedzieliśmy jednak, czy wokół tych gwiazd krążą jakiekolwiek planety. Odkąd jednak odkryliśmy pierwszą planetę krążącą wokół innej gwiazdy niż Słońce minęło już kilka dekad. Aktualnie znamy już ponad 5000 planet pozasłonecznych, a kilka tysięcy kolejnych czeka jeszcze na faktyczne potwierdzenie. Wychodzi zatem na to, że planet tylko w naszej galaktyce mogą być całe setki miliardów. Powstaje zatem kolejne pytanie o to, ile z tych planet może posiadać na swojej powierzchni warunki sprzyjające powstaniu życia. Odpowiedzi na to pytanie wciąż poszukujemy, aczkolwiek pokazują się już pierwsze wskazówki.
Setki milionów planet z wodą na powierzchni. Miejsca na życie w Drodze Mlecznej musi być mnóstwo

Poszukując planet najpierw należy przyjąć się gwiazdom. Jak się bowiem okazuje, gwiazdy podobne do Słońca wbrew pozorom należą do rzadkości. Znacznie więcej w naszej galaktyce gwiazd mniejszych i chłodniejszych, których masa nie przekracza połowy masy Słońca. Mowa tutaj oczywiście o czerwonych karłach, których w Drodze Mlecznej jest całe mnóstwo. To właśnie wokół nich krążą miliardy planet.

Problem jednak w tym, że skoro gwiazda świeci słabiej niż Słońce, to aby do powierzchni krążącej wokół niej planety docierało tyle ciepła co z Słońca dociera do Ziemi, taka planeta musi krążyć w dużo mniejszej odległości od gwiazdy. To z kolei sprawia, że planeta jest wystawiona nie tylko na potężne oddziaływania pływowe, ale także na rozbłyski i koronalne wyrzuty masy, które akurat na czerwonych karłach są znacznie częstsze i znacznie silniejsze niż na gwiazdach podobnych do Słońca.

Czytaj także: Oceaniczne egzoplanety miały być idealne dla życia. Efekt cieplarniany na nich zabija

Setki milionów planet przyjaznych życiu

W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Proceedings of the National Academy of Sciences badacze wskazują, że dwie trzecie planet krążących wokół czerwonych karłów jest regularnie sterylizowana nie tylko przez potężne rozbłyski ale przede wszystkim przez oddziaływania pływowe. Chodzi tutaj przede wszystkim o planety krążące po orbitach eliptycznych. Zmieniając bezustannie swoją odległość od gwiazdy między perycentrum a apocentrum orbity, oddziaływanie grawitacyjne bezustannie rozciąga i deformuje planetę. To z kolei powoduje ogrzewanie jej wnętrza, co sprawia, że planeta może zostać „upieczona” od środka.

Na pierwszy rzut oka nie brzmi to obiecująco. Kiedy jednak pomyślimy chwilę to okaże się, że pozostaje 1/3 planet, czyli co najmniej kilkaset milionów planet (tylko w naszej galaktyce) może znajdować się w ekosferze gwiazdy, czyli tam, gdzie woda może istnieć w stanie ciekłym na powierzchni planety, a tym samym warunki mogą sprzyjać powstaniu życia. Dodatkowe analizy wykazały ponadto, że orbity kołowe (nieeliptyczne) najczęściej występują w przypadku planet krążących wokół swojej gwiazdy w układach, w których znajduje się więcej niż jedna planeta. To z kolei oznacza, że właśnie w takich układach powinniśmy przede wszystkim szukać planet sprzyjających powstaniu życia.

Czytaj także: Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba odkrywa wodę w atmosferze skalistej egzoplanety. Jest tylko jeden problem

Jest zatem czego szukać. Wychodzi bowiem na to, że w Drodze Mlecznej, w naszej galaktyce może być w chwili obecnej co najmniej kilkaset milionów planet, na których znajdują się jeziora, morza, rzeki i oceany. Skoro na Ziemi w takich warunkach stosunkowo szybko pojawiło się życie, to mogło (choć nie musiało) pojawić się także i tam. A przy tym wszystkim należy mieć świadomość, że mówimy tutaj ciągle tylko o naszej galaktyce, która jest jedną z 300 miliardów galaktyk we wszechświecie. Część z nich widać nawet gołym okiem na nocnym niebie. Gdy się pomyśli ile w tych galaktykach łącznie jest planet, aż trudno uwierzyć, że życie mogłoby się pojawić tylko na jednej planecie w całym wszechświecie.