Skąd nasz ciuch

Zimowa kurtka czy ciepłe spodnie to nie tylko świadectwo wyrafinowania naszej cywilizacji. Z najnowszych odkryć wynika, że gdyby nie ubrania, w ogóle by nas nie było!

Opanowanie ognia, wytwarzanie narzędzi, rozwój zdolności językowych – myśląc o ewolucji naszego gatunku zwracamy uwagę przede wszystkim na takie spektakularne wydarzenia. Wszak dzięki nim staliśmy się sobą – ludźmi, czyli przedstawicielami rodzaju Homo. Kwestia tego, w co ubierali się nasi praprzodkowie, wydaje się przy tym błaha. Ostatecznie szata tylko zdobi człowieka, prawda? Nic bardziej błędnego. Według Iana Gilligana, doktoranta z Australian National University, ubranie było jednym z decydujących czynników, które umożliwiły naszym przodkom opuszczenie ich afrykańskiej kolebki, a potem przetrwanie w mniej gościnnych rejonach Europy czy Azji.

Pożegnanie z futrem

[3 mln lat temu]

Tak się bowiem składa, że rozwój rodzaju Homo miał miejsce w okresie plejstocenu, czyli – mniej formalnie mówiąc – epoki lodowcowej. Przez ostatnie 2,5 mln lat na naszej planecie niemal cały czas było przeraźliwie zimno; cieplejsze okresy trwały zaledwie po kilkanaście tysiącleci. Co więcej, nasi praprzodkowie narażeni byli także na silne wiatry, które potęgowały uczucie chłodu. W takich warunkach ciepłe okrycie było bezcenne – bez niego nie byłoby dziś Homo sapiens. Tymczasem hominidy bardzo wcześnie utraciły naturalną osłonę ciała, czyli futro. Badania dr. Davida Reeda z University of Florida wskazują, że stało się to już trzy miliony lat temu. Ciekawość naszych praprzodków była jednak niepohamowana – niespełna dwa miliony lat temu zaczęli opuszczać Afrykę i wędrować na wschód, w kierunku Azji, oraz do Europy. Początkowo większość takich eskapad miała miejsce podczas okresów ciepłej i stabilnej pogody pomiędzy kolejnymi zlodowaceniami. Dopiero mniej więcej 800 tys. lat temu nasi przodkowie – a konkretnie gatunek Homo erectus – coraz częściej zostawali na tych terenach, gdzie było bardzo zimno.

Erectus w płaszczu i czapce

[800 tys. lat temu]

Wynalazkiem, który umożliwił przetrwanie w tych warunkach, było ubranie. „Nawet jeśli Homo erectus oraz jego potomek neandertalczyk mieli nieco więcej włosów na ciele niż my albo mieli inne mechanizmy fizjologiczne chroniące przed chłodem, przynajmniej zimą musieli zarzucać na siebie jakieś skóry” – mówi „Focusowi” Ian Gilligan. Według niego ubranie zostało więc wynalezione z przyczyn czysto biologicznych. „Zaczęliśmy się ubierać, bo było nam zimno, a nie dlatego, że – jak do niedawna twierdzono – zaczęliśmy się wstydzić własnej nagości czy chcieliśmy się odróżnić od reszty plemienia” – podsumowuje uczony. Jak wyglądały owe pierwsze stroje? Możemy się jedynie domyślać. Narzędzia używane do ich produkcji – pięściaki i odłupki wytwarzane w ramach tzw. kultury aszelskiej – były dość prymitywne. Nadawały się jedynie do czyszczenia skór, ich cięcia i dziurawienia. „Dzięki nim powstawały proste stroje, coś w rodzaju jednowarstwowych czapek czy płaszczy” – mówi Gilligan. Możliwe, że używano skórzanych pasków do ich związywania. Niewykluczone też, że już wtedy kawałkami skór obwiązywano stopy, by zabezpieczyć je przed zimnem. Według prof. Erika Trinkausa z Washington University takie prabuty nasi przodkowie mogli nosić już pół miliona lat temu.

Sapiens zaczyna marznąć

[170 tys. lat temu]

Jednak gatunkiem, który doprowadził wytwarzanie ubrań do perfekcji, był dopiero Homo sapiens. Oczywiście nie dokonał tego za jednym zamachem,
lecz metodą wielu drobnych zmian. Nowe badania dowodzą, że nasi przodkowie nie od razu zaczęli nosić odzież. Wyewoluowali na terenie subsaharyjskiej Afryki ok. 200 tys. lat temu, tymczasem zaczęli się ubierać mniej więcej 30 tys. lat później. Wtedy bowiem od ludzkiej wszy głowowej (Pediculus humanus humanus) oddzielił się podgatunek wszy odzieżowej (Pediculus humanus corporis) – a ta składa jaja wyłącznie na ludzkich ubraniach. „Ta data odpowiada początkowi jednego z ostatnich zlodowaceń. Naszym nagim przodkom zaczęło wówczas być zimno nawet w Afryce. Według mnie marzli, bo w porównaniu ze starszymi przedstawicielami rodzaju Homo byli znacznie mniej odporni na chłody” – twierdzi Gilligan. Jednak przez pierwsze kilkadziesiąt tysięcy lat ludzie nosili ubrania jedynie od czasu do czasu, w zależności od potrzeby. Dopiero potem zaczęli używać ich stale.

Odziani, przyozdobieni

[100 tys. lat temu]

Skąd o tym wiemy? Bo dopiero mniej więcej 100 tys. lat temu zaczęli nosić biżuterię. Choć z pozoru ubrania i naszyjniki z muszli morskich ślimaków nie mają ze sobą wiele wspólnego, to według australijskiego uczonego jedno warunkuje istnienie drugiego. Dopóki ciało było nagie, dało się je pomalować w rozmaite symboliczne wzory i w ten sposób odróżnić się od reszty plemienia. O tym, że ludzie tak właśnie wykorzystywali barwniki, wiemy z badań w Pinnacle Point w RPA. Znaleziono tam kawałki czerwonej ochry sprzed 165 tys. lat. Według dr. Curtisa Mareana, paleoantropologa z amerykańskiego Arizona State University, robiony z nich proszek mógł służyć do zdobienia ciała. Malunki te miały zapewne magiczne znaczenie, informowały o statusie społecznym danej osoby. Jednak kiedy przykryto je ubraniem, trzeba było znaleźć inny sposób
odróżniania się od reszty. Stąd pomysł na obwieszanie się paciorkami. Najstarsze pochodzą z Izraela i Algierii i liczą właśnie ok. 100 tys. lat. Nieco młodsze – sprzed 75 tys. lat – znaleziono w jaskini Blombos w RPA. Część z nich jest zabarwiona na czerwono. Być może ubranie, z którym się stykały, było ufarbowane i trochę pigmentu zostało na nich.

Jaskiniowcy w kaftanach

[75 tys. lat temu]

 

Jaskinia Blombos to najsłynniejsze stanowisko kultury archeologicznej zwanej Still Bay. Ogromna liczba znalezionych tam przedmiotów – nie tylko muszli, lecz także rozmaitych narzędzi – wskazuje, że było to lokalne „centrum badawcze”, gdzie starzy i młodzi wymyślali, testowali i udoskonalali różne rozwiązania technologiczne. Jednym z takich wynalazków było kościane szydło, używane do robienia niewielkich dziurek w skórach. Przez te otwory można było przeciągnąć cieniutki rzemyk. Dzięki temu ludzie z Blombos mogli pozszywać w większą całość nawet drobne kawałki skór, uzyskując w efekcie coś na kształt tuniki czy futrzanego kaftana. Takie zaawansowane ubrania były ludziom bardzo potrzebne, bo ok. 75 tys. lat temu zaczął się kolejny wyjątkowo zimny okres w dziejach Ziemi. Trwał on 15 tysiącleci. I właśnie mniej więcej w tym czasie Homo
sapiens opuścił Afrykę, ruszając w kierunku wschodniej i południowej Azji. Przemieszczał się bardzo szybko m.in. dlatego, że wędrował przez w
miarę ciepłe rejony, gdzie nie musiał się specjalnie troszczyć o pożywienie ani ubranie. Ok. 60 tys. lat temu był już w Australii.

Europejskie „cebulki”

[45 tys. lat temu]

Do Europy – przez Syberię, gdzie akurat wtedy było nieco cieplej niż teraz – nasi przodkowie dotarli ok. 45 tys. lat temu. Według Gilligana podbój Starego Kontynentu wiązał się z wynalezieniem wielowarstwowej, dopasowanej do sylwetki odzieży. Wiadomo bowiem, że przed zmarznięciem najlepiej chroni nie jedno grube ubranie (takie jak kożuch), lecz kilka warstw. Gromadzące się między nimi ciepłe powietrze jest świetnym izolatorem. Innymi słowy – modne stało się ubieranie „na cebulkę”. Wielowarstwowe ciepłe stroje to już bardzo zaawansowana forma krawiectwa. Pewnie dlatego nasi przodkowie wynaleźli kościane igły z oczkiem. Najstarsze liczą 35 tys. lat. Można było nimi z niespotykaną do tej pory precyzją zszyć kilka kawałków skór, tworząc np. kurtę ze skóry renifera, docieploną podszewką z zajęczego futerka.

Marsz na podeszwach

[40 tys. lat temu]

Niewykluczone też, że kościane igły wykorzystywano podczas obszywania cholewek butów, bo kolejnym wynalazkiem, który niewątpliwie pomógł naszym przodkom skolonizować Europę, było solidne obuwie. Niestety, żadne się nie zachowało, a o tym, że było powszechnie używane, wiemy na podstawie badań antropologicznych.Według wspomnianego już prof. Trinkausa z Washington University stałe noszenie obuwia ze sztywną podeszwą spowodowało nieodwracalne zmiany anatomiczne w ludzkich stopach. Wcześniej, kiedy nasi przodkowie chodzili na bosaka, mieli dość grube duże palce u stóp – ciężar ciała spoczywał na ich kościach, a to wymagało wzmocnienia konstrukcji. Po założeniu butów ciężar ciała inaczej się rozkładał. Duże palce nie musiały być już takie grube. Według prof. Trinkausa stało się to mniej więcej 40 tys. lat temu.

Marzną nam paluszki

[21 tys. lat temu]

Niestety, pierwsi przedstawiciele Homo sapiens pojawili się na terenie Europy w wyjątkowo niekorzystnym dla siebie momencie. 40 tys. lat temu miał miejsce kolejny wyjątkowo zimny epizod w historii Ziemi, potem zrobiło się ciepło, ale tylko na chwilę, bo 21 tys. lat temu lody ponownie skuły znaczne obszary kontynentu. Zimą temperatura spadała zazwyczaj poniżej minus 20 st. C, a takie mrozy mogły utrzymywać się całymi miesiącami. Używano już pewnie rękawiczek, ale nie zawsze się sprawdzały. Gilligan zwraca uwagę, że znane ze ścian wielu jaskiń Europy odciski dłoni bardzo często nie mają wszystkich palców. „Często interpretuje się to jako dowód praktykowania okaleczających rytuałów. Mnie jednak zawsze zastanawiało, dlaczego spośród wszystkich palców najczęściej brakuje małego oraz serdecznego – tych, które są najbardziej podatne na odmrożenia” – mówi australijski uczony. Według niego niekompletne odciski dłoni to najlepszy dowód na to, że nasi przodkowie często przegrywali walkę z mrozem.

Zapięci pod szyję

[kilkanaście tysięcy lat temu]

W ewolucji naszego ubioru względy praktyczne były oczywiście najważniejsze, ale wygląda na to, że estetyka nie zostawała daleko w tyle. Uszycie pierwszej rozpinanej kurty spowodowało wynalezienie guzików. Musiały być one znane co najmniej kilkanaście tysięcy lat temu. Dowodzi tego wizerunek człowieka znaleziony we francuskiej jaskini Montastruc. Pośrodku tułowia maleńkiej postaci widnieje rządek okrągłych, drobnych przedmiotów. Gilligan jest przekonany, że niektóre kościane dyski znajdowane na terenie stanowisk archeologicznych to guziki, a nie – jak się powszechnie uważa – zawieszki noszone na rzemykach. Ponadto według niego wiele z kamiennych czy kościanych paciorków uznawanych za pojedyncze elementy naszyjników mogło być w rzeczywistości naszywanymi na ubiór ozdobami.

Odwieczna elegancja

[po dziś dzień]

Takie elementy stroju podkreślały tożsamość posiadacza, mogły mieć znaczenie religijne lub po prostu wpasowywać się w ówczesne trendy. Pozostawione przez naszych przodków malowidła naskalne czy kościane figurki dowodzą, że mieli rozwinięty zmysł artystyczny. Zapewne znajdował on odbicie także w branży odzieżowej. Mamy na to kilka dowodów. Pochodząca z syberyjskiego stanowiska archeologicznego Buret kościana statuetka przedstawia zakapturzoną postać ubraną w elegancki, przylegający do ciała kombinezon. Z kolei na terenie dzisiejszej Francji znaleziono wizerunek kobiety w wygodnym anoraku, całkiem podobnym do współczesnych kurtek. Wygląda więc, że nasza moda – przynajmniej ta zimowa – ma naprawdę głęboko sięgające korzenie.