Według badaczy odnalezione we wnętrzu kosmicznej skały diamenty zostały uformowane na “zaginionej planecie”, która miała krążyć wokół Słońca.
Analiza mikroskopowa małych diamencików pokazała ślady silnego ciśnienia, w wyniku którego doszło do sprasowania węgla i utworzenia drogocennych (dla ludzi) kamieni. Tak wysokie mogłoby zachodzić we wnętrzu planety. Mając te dane wyliczono, że nieznany świat miałby rzekomo istnieć kiedyś między Merkurym i Marsem.
Od dawna nauka rozważa hipotezy, wedle których w trakcie pierwszych 10 milionów lat życia Układu Słonecznego istniały tuziny planet o rozmiarach od podobnych do naszego Księżyca, aż po bliższe Marsowi. Uczestniczyły w kosmicznych kolizjach, które doprowadziły do ich zniszczenia, a z ich szczątków uformowały się znane nam dziś ciała niebieskie sąsiadujące z Ziemią.
Jeśli dalsze badania potwierdzą te hipotezy, meteoryt Amahata Sitta będzie pierwszym i jak dotąd jedynym odnalezionym śladem dawnych planet.
– Symulacje sugerują, że wczesny Układ Słoneczny miał dziesiątki malutkich planetek, które wpadały na siebie tworząc kolejne, ale żeby mieć dowód na jedną z nich? Tego się nie spodziewałem – mówi Farhang Nabiei, który badał szczątki meteorytu w Federalnym Instytucie Technologii w szwajcarskiej Lozannie.
Współautor badania, Philippe Gillet dodaje: “Jesteśmy archeologami, zaglądamy w przeszłość i próbujemy odcyfrować historię Układu Słonecznego.”
Teleskopy natknęły się po raz pierwszy na Almahatę Sittę gdy zmierzał w stronę Ziemi. Eksplodował nad Pustynią Nubijską w 2008 roku. Ekipa z Uniwersytetu Khartoum odzyskała 480 fragmentów przybysza, około 4 kilogramy gruzu. Pierwsze analizy pokazały, że to ureilit, a jego skład nie odpowiada kosmicznym skałom, ktore pochodziłyby z Księżyca czy Marsa. To stało się poszlaką do podejrzeń o bardziej egzotyczne pochodzenie. Znalezienie w środku maleńkich diamencików dodatkowo zaintrygowało badaczy. Zwykle diamenty znajdywane w meteorytach były znacznie mniejsze, a powstanie zawdzięczały kolizjom skały z innymi kosmicznymi obiektami o wysokiej zawartości węgla – krótkie i szybkie uderzenia i wysokie ciśnienie.
Jednak znalezione w Almahata Sitta diamenty były znacznie większe, miały około 100 mikrometrów długości (nie, pierścionka z tego nie będzie). Już wtedy, w 2015 roku, japońsko-szwajcarski zespół zaczął rozważać hipotezę o pochodzeniu skały z innej planety. Brakowało jednak dowodów.
Opublikowana właśnie analiza przyniosła odnalezienie siarczanu żelaza w diamentach. By powstał potrzeba ciśnienia około 20 gigapaskali. Na podstawie tego autorzy analizy wnioskują, że diamenty musiały powstać we wnętrzu innej planety.
Źródło: The Guardian