Tajna broń mistrza

We wszystkich dyscyplinach istnieją sekretne triki znane tylko nielicznym sportowcom. Przedstawiamy krótką listę tajemnych uderzeń i sztuczek

Ruszył konkurs na projekt pomnika Kazimierza Deyny i trwają dyskusje o tym, jak najlepiej oddać geniusz polskiego piłkarza. My proponujemy przedstawić Deynę przy chorągiewce w narożniku boiska. Kibice zrozumieją od razu: w roku 1978 podczas meczu z Portugalią Kazimierz Deyna strzelił gola bezpośrednio z rogu. Dzięki temu Polacy zdobyli punkt i awansowali do mundialu.

Marsylska ruletka

Tamten gol był szczególny i padł w wyjątkowych okolicznościach, ale warto wiedzieć, że nie tylko Deyna potrafił strzelić z rogu.  Specjalistą od takich właśnie zagrań był Józef „Kopi” Kopicera z Ruchu Chorzów – w 125 meczach zdobył z rzutu rożnego 25 bramek! Tajną bronią innego słynnego polskiego piłkarza Andrzeja Szarmacha były strzały głową. „Ktoś kiedyś obliczył, że 1/3 strzelonych przeze mnie bramek padła właśnie w ten sposób. Na pewno to ślad dwóch innych dyscyplin, które uprawiałem od szkoły podstawowej: piłki ręcznej i siatkówki” – mówi Szarmach. „Szczególnie ta druga uczy wyskoków do piłki i przewidywania toru jej lotu”. W światowym futbolu bardzo charakterystyczny styl strzelania goli miał Marco Van Basten: Holender zasłynął superprecyzyjnymi uderzeniami z woleja. Potrafił też zdobyć bramkę z przewrotki, choć ta sztuczka kojarzona jest raczej z Pelem. Ale nie trzeba być akrobatą, żeby zdobyć wyjątkowego gola – najlepszym przykładem jest Antonin Panenka, który w finałowym meczu Mistrzostw Europy w roku 1976 zadziwił świat lekkim strzałem w sam środek bramki.

W ten sposób wykonał rzut karny. Wcześniej udawał, że chce mocno uderzyć piłkę w lewy róg i tam też rzucił się bramkarz, który potem mógł już tylko patrzeć bezradnie, jak piłka wpada do siatki. Ten sposób wykonania rzutu karnego zawsze już będzie kojarzony z Antoninem Panenką. Podobnie espaldinha, czyli zagrywka plecami, zawsze już będzie kojarzona z Ronaldinho. Ten piłkarz potrafi nie tylko przyjąć na plecy dalekie podanie od bramkarza (i od razu minąć  obrońcę), ale też podać tak samo do kolegi lub strzelić gola.

W równym stopniu jak piękne bramki widzów elektryzuje drybling. Wystarczy spojrzeć na jedyne w swoim rodzaju zwody Ronaldinho. Dzięki tzw. flip flap (kiwaczkowi) Brazylijczyk nie daje sobie odebrać piłki: markuje lekkie kopnięcie prawą nogą, żeby w ułamku sekundy przerzucić piłkę na lewo. Skutek – kompletne zaskoczenie przeciwnika. Zinedine Zidane (a po nim także Ronaldinho, Cristiano Ronaldo, Lionel Messi) chętnie korzystał z „marsylskiej ruletki”, czyli obrotu o 360 stopni wykonywanego w biegu, przy jednoczesnym przełożeniem piłki między nogami. W ten sposób genialny „Zizou” skutecznie zasłaniał piłkę przed przeciwnikami, wyprowadzając ich jednocześnie z równowagi. Legendarnym dryblerem był też Holender Johan Cruyff. Udawał, że chce podać lub strzelić, ale noga nie uderzała piłki, tylko lekko ją przekładała za drugą nogę. Jednocześnie Cruyff robił zwrot, aby oddalić się od obrońcy. Tę sztuczkę zwaną zwrotem Cruyffa (Cruyff turn) warto obejrzeć na YouTube. Podobnie jak króliczy skok Meksykanina Cuauhtémoca Blanco. Trik ten (zwany po angielsku Bunny Hop, a po hiszpańsku Cuauhte- mina) polega na umieszczeniu piłki między stopami i przeskoczeniu ponad nogami rywali. Zawsze spektakularnym trikiem jest tzw. założenie siatki: kopiemy piłkę między nogami rywala, omijamy go i znowu przejmujemy piłkę. Nikt jednak nie potrafi zrobić tego jak Fernando Renodo, który umie założyć przeciwnikowi siatkę, zagrywając piłkę piętą, tak jak podczas meczu Realu Madryt z Manchesterem United w roku 2006.

Zazwyczaj bramkarze nie popisują się sztuczkami, bo na tej pozycji to zbędne ryzyko. Są jednak tacy, którzy słyną z zagrań nietypowych. Paragwajczyk José Luis Chilavert uprawiał w bramce wariacki balet. Rzucał się szczupakiem w inną stronę niż leciała piłka, a potem bronił nogami. W niezwykły sposób bronił też René Higuita. Jego specjalnością był „skorpion kick” (kopnięcie skorpiona) – rzucał się głową do przodu, piłka przelatywała nad nim, a on wtedy odbijał ją, na ślepo, zgiętymi w kolanach nogami. Swoimi sztuczkami wsławił się też Jerzy Dudek – chodzi oczywiście o taniec na linii bramkowej przy rzutach karnych. Pionierem tego sposobu na rozproszenie przeciwnika był inny bramkarz Liverpoolu: Bruce Grobbelaar. Kiwając się na miękkich nogach, obronił rzut karny w finałowym meczu Ligi Mistrzów przeciw AS Roma w 1984 r.

Zabójcza gazela

 

Floyd Patterson, nazywany bokserem dżentelmenem, zdobył mistrzostwo wagi ciężkiej w wieku zaledwie 21 lat. Pomogła mu w tym tajemna broń:gazelle punch”, czyli cios gazeli (zwany też „kangaroo punch” – ciosem kangura). Jest to sierpowy połączony ze sko- kiem do przodu, uderzenie absolutnie niezgodne z zasadami sztuki bokserskiej, bo obie nogi atakującego odrywają się od podłoża. Jeżeli przeciwnik się uchyli, atakujący straci równowagę. W powietrzu bokser jest też szczególnie podatny na kontratak. Trzeba więc być wyjątkowo szybkim i sprawnym, żeby dobrze zadać „cios gazeli”. Dlatego tylko najlepsi bokserzy, tacy jak Floyd Mayweather, decydują się czasem na naśladowanie ciosu Pattersona.

Inna sztuczka używana tylko przez garstkę zawodników to „bolo punch” – uderzenie bolo. To nietypowy cios podbródkowy, w którym bokser odchyla się lekko do tyłu, a następnie – odwracając jedną ręką uwagę przeciwnika – drugą wyprowadza szerokie uderzenie od dołu. Był to firmowy cios kubańskiego mistrza Kida Gavilana, choć za wynalazcę tego uderzenia uznaje się najczęściej Ceferino Garcię. Zapytany kiedyś w wywiadzie, gdzie się nauczył tak nietypowego ciosu, odpowie- dział, że takim właśnie ruchem ścina się trzcinę cukrową nożem nazywanym bolo – na Filipinach, skąd bokser pochodził.

Hamowanie lewą stopą

Finowie to naród myśliwych, rolników i rajdowców. Wielu fińskich mistrzów kierownicy nie- typowo zaczynało kariery. Np. Tommi Makinen był najpierw specjalistą od orki na czas.Nietypowo zaczynał też Rauno Aaltonen. Fin, dziś nazywany „rajdowym profesorem” – na początku startował w wyścigach łodzi motorowych. Do historii Aaltonen przeszedł dzięki swojemu stylowi jazdy. To właśnie on opracował technikę hamowania lewą stopą. Taka zmiana przyzwyczajeń pozwala jeździć bardziej dynamicznie, bo prawa noga ciągle jest na pedale gazu, a lewa pomaga w precyzyjnym ustawieniu odchylenia auta względem drogi. Przekłada się to na lepszą kontrolę samochodu na łukach. Pomysł Aaltonena uznawano za szalony, ale dziś hamowanie lewą stopą ćwiczą wszyscy kierowcy wyczynowi! Aaltonen zasłynął też z obrotu o 360 stopni – bez zatrzymywania auta. Sztuczka nazywana dziś „altonenem” umożliwia bezpieczne wyjście z poślizgu wszystkich kół. „Na takiej efektownej jeździe traci się cenne sekundy” – mówi Tomasz Kuchar, rajdowy wicemistrz Polski. „Ale są sytuacje, gdy się z tej sztuczki korzysta, aby się ratować. Wiele zależy od prędkości (im wyższa, tym lepiej) oraz od nawierzchni, która powinna charakteryzować się jak największą przyczepnością. Doceniam styl Profesora Aaltonena, bo dzięki jego nauce sam ratowałem się parokrotnie, raz przy prędkości 190 km/godz.!”.

Rakieta w obu rękach

Tenis należy do najładniejszych dyscyplin sportowych – teoretycznie. W praktyce to gra wymagająca ogromnej siły. Jak mocno uderzyć piłkę? Może jak Monika Seles, która na początku lat 90. zasłynęła z gry rakietą trzymaną w obu rękach (oraz głośnych okrzyków przy każdym uderzeniu). Wyglądało to niezbyt elegancko, ale serbsko-węgiersko-amerykańska tenisistka w swoim czasie nie miała sobie równych. Jej styl nie jest łatwy do skopiowania – wprawdzie wiele tenisistek, np. Maria Szarapowa, wykonuje oburęczne backhandy, ale Seles w ten sposób uderzała również z forehandu. W dodatku umiała robić to z każdej strony, i od lewej, i od prawej!

Geniusz grawitacji

Tony Hawk to idol deskorolkowców. Amerykanin jako pierwszy na świecie wykonał The 900 – w roku 1999 skoczył i poprawnie wylądował na skateboardzie po 2,5-krotnym obrocie dookoła własnej osi (dokładnie 900 stopni – stąd nazwa). Hawk wymyślił i wykonał wiele podobnych „numerów” (żeby tylko wspomnieć słynne McTwist, Ollie 540, Kickflip 540, Varial 720). W dzieciństwie z Hawkiem były same problemy. Był chodzącym frustratem, wymagał ciągłej opieki psychologa. Zmianę zawdzięcza bratu, który na urodziny podarował mu deskę. W wieku 14 lat Hawk był już zawodowcem. W wieku 31 lat po wypadku i uderzeniu głową w rampę przestał startować (dziś ma 42 lata), choć ciągle jeździ na desce dla przyjemności.  Czym można wytłumaczyć jego zdolności? Hawk twierdzi, że to trening plus geny: – Błędnik odziedziczyłem po ojcu, który był lotnikiem w czasie II wojny światowej. Polski deskorolkowiec Tomek Kotrych uważa, że styl jazdy i pomysły Tony’ego Hawka mają ogromny wpływ na młodych chłopaków: – Gdyby nie on, wielu nie rozpoczęłoby przygody z deską. Jego rolę w rozpropagowaniu deski można porównać z rolą Jordana w koszykówce i z jego przekładaniem piłki z ręki do ręki tuż przed włożeniem jej do kosza.

I na tym polega magia trików: zachwycają i pobudzają wyobraźnię. Dzięki nim kolejne pokolenia pasjonatów zaczynają trenować – aby wymyślać kolejne niesamowite techniczne sztuczki.