Teleskop Jamesa Webba przyjrzał się gwieździe TRAPPIST-1. Nerwowy czerwony karzeł wybucha kilka razy dziennie

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba przyjrzał się ostatnio dokładniej jednej z najciekawszych gwiazd w naszym bezpośrednim kosmicznym otoczeniu. Obserwacje pozwoliły naukowcom ustalić, na co powinni zwrócić uwagę, poszukując planet sprzyjających powstaniu i istnieniu życia.
TRAPPIST-1

TRAPPIST-1

Oddalona od nas o zaledwie 40 lat świetlnych gwiazda TRAPPIST-1 to niepozorny czerwony karzeł, wokół którego krąży aż siedem planet skalistych. To najliczniejszy układ egzoplanetarny spośród wszystkich, które dotychczas udało się odkryć. Nie dość, że mamy tu do czynienia z planetami skalistymi, to wszystkie one rozmiarami przypominają Ziemię, a kilka z nich nawet znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy macierzystej. Nic zatem dziwnego, że zarówno planety, jak i gwiazda macierzysta są celem dla wielu instrumentów obserwacyjnych.

Czytaj także: A jednak! Planety układu TRAPPIST-1 mogą być bardziej przyjazne dla życia, niż się wydawało

Planety skaliste znajdujące się w ekosferze swojej gwiazdy znajdują się w centrum zainteresowania naukowców zajmujących się poszukiwaniami życia pozaziemskiego. Jakby nie patrzeć, to właśnie na tych planetach może na powierzchni występować woda w stanie ciekłym. Z tego co wiemy z powierzchni naszej planety, życie wymaga wody w stanie ciekłym do rozwoju. Co do zasady warto tutaj zaznaczyć, że we wszechświecie zapewne może istnieć życie zupełnie do naszego niepodobne. Problem jednak w tym, że jeżeli nie wiemy, jak ono działa, to nie wiemy, czego powinniśmy szukać, aby potwierdzić jego obecność na globie oddalonym o lata świetlne. Siłą rzeczy, szukając życia w kosmosie, musimy szukać takiego, które jest podobne do naszego.

W przypadku układu TRAPPIST-1 problemem może być nie tyle któraś z planet, a sama gwiazda macierzysta. Znacznie mniejszy od Słońca czerwony karzeł (rozmiarami nieznacznie przewyższa Jowisza) należy do grupy najbardziej aktywnych gwiazd w naszej galaktyce. Z powierzchni gwiazdy regularnie emitowane są potężne rozbłyski, jasne i silne erupcje energii. Co więcej, do tych rozbłysków dochodzi kilka razy dziennie. Dla porównania, na Słońcu do takich rozbłysków dochodzi średnio raz w miesiącu. Warto jednak pamiętać, że odległości od gwiazdy do planet w układzie TRAPPIST-1 są znacznie mniejsze niż w Układzie Słonecznym. Wystarczy tutaj wspomnieć, że orbity wszystkich siedmiu planet tego układu zmieściłyby się w orbicie Merkurego. W tak małej odległości od gwiazdy rozbłyski mogą stanowić dla planet naprawdę duży problem.

Czytaj także: A to niespodzianka! Planety jak Ziemia wcale nie są najlepsze dla rozwoju życia

W ramach opisywanego projektu badawczego naukowcy obserwowali TRAPPIST-1 przez 27 godzin. W tym czasie udało im się zarejestrować serię rozbłysków na powierzchni gwiazdy. Po raz pierwszy w historii udało się zaobserwować rozbłyski odległej gwiazdy w zakresie podczerwonym. Dzięki Jamesowi Webbowi, który został stworzony właśnie do takich obserwacji, udało się zarejestrować ewolucję rozbłysków w bardzo wysokiej rozdzielczości. Po raz pierwszy naukowcy mogli zobaczyć, jak na przestrzeni kilku godzin rozbłysk staje się coraz jaśniejszy, osiąga maksimum jasności, a potem zanika.

Obserwacje te z jednej strony pozwolą naukowcom odfiltrować promieniowanie rozbłysków z danych obserwacyjnych planet, a z drugiej strony wskazują, że życie na planetach krążących wokół czerwonych karłów nie ma lekko. Silne rozbłyski, do których dochodzi tak blisko planety, mogą skutecznie niszczyć atmosfery planetarne i sterylizować powierzchnię planet. Czy jednak tak się dzieje na wszystkich planetach TRAPPIST-1? Na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać, bowiem poszukiwanie atmosfer planetarnych wciąż trwa.