Unia Europejska coraz bardziej naciska na Apple’a. USB-C to był dopiero początek

Gigant z Cupertino nie ma w Europie lekko. Jeśli chce nadal sprzedawać swoje urządzenia na terenie Unii Europejskiej, musi dostosować się do obowiązujących przepisów. Już pozbył się Lightning na rzecz USB-C, ale to dopiero początek, bo UE chce o wiele większych zmian.
Unia Europejska coraz bardziej naciska na Apple’a. USB-C to był dopiero początek

Unia Europejska wywiera coraz większy nacisk na Apple’a

Jakiś czas temu Komisja Europejska przyjęła nowe przepisy, które zmuszają producentów sprzętu elektronicznego do wprowadzenia ujednoliconego portu ładowania. USB-C ma znaleźć się na pokładzie smartfonów, tabletów, słuchawek i innych urządzeń do od końca 2024 roku. Oczywiście największy orzech do zgryzienia miał tutaj Apple, który dotychczas unikał jak ognia tego rozwiązania, pozostając przy własnym. Premiera iPhone’ów 15 już za nami, wiemy więc, że osobiste preferencje giganta musiały pójść w odstawkę i trzeba było zastosować się do unijnych przepisów, choć ze sporym wyprzedzeniem, bo w teorii Apple mógł pozostać przy Lightning jeszcze do serii iPhone 17, mającej zadebiutować w 2025 roku. Tak czy inaczej, ogromna zmiana została wprowadzona, ale dla Unii to wciąż za mało.

Czytaj też: Apple rusza z aktualizacją komputerów Mac. macOS Sonoma już dostępny

Ujednolicone ładowanie czy kwestie związane z akumulatorami oraz naprawami to nie jedyne, czym zajmuje się UE. Organy regulacyjne wzięły się na poważnie a technologicznych gigantów, chcąc regulować ich działanie za pomocą ustawy o rynkach cyfrowych. Jej celem jest zapewnienie wyższego stopnia konkurencji na unijnym rynku cyfrowym, poprzez regulację siły rynkowej większych firm. Ustawa weszła w życie 25 sierpnia i jak można się spodziewać, zawarte w niej przepisy nie każdemu przypadły do gustu. Po raz kolejny Apple będzie miał pod górkę, bo Unia wymaga od giganta otwarcia swojego „podwórka” na konkurencję.

Czytaj też: Przegrzany iPhone 15 Pro. Gdzie szukać winnych wysokich temperatur?

Thierry Breton, europejski komisarz ds. rynku wewnętrznego, spotkał się niedawno z dyrektorem generalnym Apple Timem Cookiem, aby omówić wdrażanie ustawy o rynkach cyfrowych (DMA). Nowe prawo ma na celu uczynienie rynków w sektorze cyfrowym bardziej sprawiedliwymi i bardziej konkurencyjnymi. Breton sugeruje, że jeśli Apple nie zrobi tego z własnej woli, zostanie zmuszony do współpracy z konkurencją.

Następnym zadaniem Apple i innych dużych technologii w ramach DMA będzie otwarcie bram dla konkurencji. Bez względu na to, czy chodzi o portfel elektroniczny, przeglądarki czy sklepy z aplikacjami, konsumenci korzystający z iPhone’ów powinni mieć możliwość korzystania z konkurencyjnych usług oferowanych przez szereg dostawców – powiedział Breton w rozmowie z Reuters.

I tak naprawdę wszystkie te rozmowy to chyba tylko sposób na wprowadzenie wszystkiego bezboleśnie i ugodowo, bo technicznie rzecz biorąc, Apple ma czas do 5 marca 2024 roku, żeby zastosować się do tej ustawy. Gigant będzie musiał otworzyć się na sklepu z aplikacjami innych firm i sideloading aplikacji na iPhone’ach. Apple oczywiście już dawno sprzeciwił się zasadom DMA, powołując się na obawy dotyczące bezpieczeństwa i prywatności użytkowników, ale Breton twierdzi, że „przepisy UE sprzyjają innowacjom bez uszczerbku dla bezpieczeństwa i prywatności”. Rozwiązanie tej sprawy wydaje się oczywiste, bo gigant z Cupertino raczej nie będzie chciał płacić horrendalnych kar, a w najgorszym wypadku — wycofać się z europejskiego rynku. Można się więc spodziewać, że w kolejnych latach iPhone’y i inne urządzenia producenta zmienią sie nie do poznania.