2019nCoV zdiagnozowany u noworodka, ale generalnie wirus z Wuhan oszczędza dzieci

Choć liczba osób zainfekowanych nowym wirusem z Chin dobija 30 tys. a ofiar śmiertelnych jest już niemal 600, 2019nCoV wydaje się oszczędzać dzieci. Opisywany w większości serwisów medialnych przypadek pozytywnej diagnozy u mającego 30-godzin noworodka jest absolutnym odstępstwem od reguły.
2019nCoV zdiagnozowany u noworodka, ale generalnie wirus z Wuhan oszczędza dzieci

Dwoje dzieci w Wuhan urodziło się zainfekowane koronawirusem. Media więcej uwagi poświęciły temu, u którego pozytywna diagnoza nastąpiła nieco ponad dobę po porodzie, 2 lutego. Choć sprawa szokuje, z punktu widzenia medycyny nie ma w niej nic dziwnego.

Matka dziecka była już zarażona wirusem w ciąży. Ważący ponad 3,2 kg noworodek mógł złapać wirusa jeszcze w macicy, albo w naturalny sposób po porodzie, wdychając kropelki wody z kaszlu matki. Dziś jego stan jest stabilny, nadal znajduje się pod obserwacją.

Lekarze podkreślają, że młodzi ludzie stanowią niewielki ułamek wszystkich chorych, do tego mają łagodniejsze objawy. Podobnie było z SARS (dzieci stanowiły 1 proc. zarażonych) i MERS. Według raportu w czasopiśmie ”Journal of the American Medical Association” (JAMA) mediana wieku zarażonych 2019nCoV to 49-56 lat. 

Według Światowej Organizacji Zdrowia aż 80 proc. przypadków śmiertelnych wirusa dotyczy osób powyżej 60 roku życia. Od 31 grudnia i pierwszej publicznej informacji o chorobie w Chinach aż do 22 stycznia nie zdiagnozowano nowego koronawirusa u nikogo poniżej 15. roku życia.

W kolejnych tygodniach wiadomości o chorujących dzieciach były rzadkie. Wiadomo o sześciomiesięcznym dziecku z Singapuru. Także o 8-latku z Wuhan, który przebywa już w Australii. Teraz dwa kolejne przypadki z Wuhan, dziecko w Niemczech zarażone od taty i jedno zainfekowane w Shenzhen, ale nie zdradzające żadnych symptomów.

Prof. Richard Martinello z Yale School of Medicine sugeruje, że brak informacji o chorych dzieciach wynikać może z faktu, że ”nie spłynęły jeszcze” dane z chińskich szpitali pediatrycznych, a jedynie z placówek dla dorosłych.  Niemniej, 2019nCoV powiela zachowanie wcześniejszych epidemii SARS i MERS, gdzie dzieci rzadziej łapały infekcję, łatwiej znosiły chorobę i trudniej ją roznosiły. Poznano tylko 1 przypadek przeniesienia SARS z dziecka na dorosłego.

To dobrze, że 2019nCoV oszczędza maluchy, bo chorujące dzieci generalnie stanowią dużo większe zagrożenie epidemiologiczne, niż dorośli. Nie da się ich racjonalnie przekonać do większej higieny i ostrożności w kontaktach z innymi ludźmi.  A dlaczego teraz nie zachorowały? Pewności nie ma, wyjaśnienia są dwa. 

Pediatra-epidemiolog prof. David Weber z Uniwersytetu stanowego Karoliny Północnej sugeruje, że albo ich ciała są mniej podatne na 2019nCoV, albo nie były obecne w miejscu przeskoku wirusa ze zwierzęcia. Prof. Weber zwrócił uwagę, że koronawirus dopasował się do organizmu człowieka dorosłego, bo też dorośli stanowili większość odwiedzających targ z owocami morza, epicentrum infekcji w Wuhan. Teraz dzieci mają mniejsze szanse zarazić się od dorosłych, bo ci z reguły w ich obecności starają się zakrywać usta i myć ręce.