Rzecz jest napisana prosto, tak po amerykańsku, ale w sposób trafiający do polskiego czytelnika. Terapeutka dzieci i młodzieży Katie Hurley przekonuje, że wredne dziewczyny były zawsze, tylko dziś wiek ich uaktywnienia zdecydowanie przesunął się w dół. To już niekoniecznie nastolatki stosujące przemoc relacyjną w liceach. Toksyczne działanie agresji relacyjnej, definiowanej jako „umyślne zachowanie mające na celu skrzywdzenie drugiej osoby przez zniszczenie jej relacji z innymi lub manipulowanie nimi” za sprawą mediów społecznościowych ma ogromne zasięgi. Co gorsza, taka przemoc pojawia się nawet wśród 5-, 6-letnich dziewczynek, o czym najlepiej wiedzą również polscy nauczyciele wychowania przedszkolnego.
Aby zdobyć władzę w grupie dziewczynki potrafią zerwać wieloletnie przyjaźnie. Tworzenie zaś zamkniętych grup nie pozwala na spontaniczne rozwijanie znajomości poza nimi. Dziewczynki stają się podatne na zranienie z powodu uzależnienia poczucia własnej wartości od roli w grupie.
Dlaczego nękana może stać się nękającą
Katie Hurley podkreśla, że rodzic powinien być uważny na różne niuanse. Może za często mówisz córce, że świetnie jej idzie w szkole? Może za często zwracasz uwagę, jak ślicznie wygląda? Po prostu posłuchaj, co ma do powiedzenia. Pomyśl, czy nazywając ją w kółko zdolną, przypadkiem nie ograniczasz jej rozwoju, takim, jakim mógłby być naprawdę?
Autorka wierzy, że można nawiązywać, zdrowe, a nie toksyczne relacje, można komunikować się asertywnie, ale empatycznie, a nie po chamsku, można nauczyć się samoregulacji emocji, choć to piekielnie trudne.
W książce znajdziemy odpowiedź na trudne pytanie, w jaki sposób rodzice mogą przeciwdziałać patologicznym zachowaniom i przemocy wśród dziewcząt. Autorka zakłada, że masz czas dla swoich dzieci, że z nimi rozmawiasz, że dzieci nie czują się samotne, że nie odbierają ich nianie z przedszkola czy ze szkoły, że szkoła nie wychowa za ciebie… Byłoby wspaniale, gdyby rodzice mieli dla dzieci czas i pieniądze. Niestety, świat tak nie wygląda. Mamy muszą zarabiać na życie na równi z ojcami.
Czytaj także: Rozmowa to jest wysiłek. A ludzie nie lubią się wysilać. Jest nam jednak potrzebna do życia jak powietrze
O książce wydanej przez Wydawnictwo Naukowe PWN oraz o tym, jak wspierać i budować poczucie wartości u młodych kobiet w czasie czerwcowej promocji książki w Warszawie rozmawiały Marta Majchrzak, psycholożka społeczna i badaczka z pracowni badawczej Herstories, współautorka pierwszego badania na temat siostrzeństwa i Olga Kwiecińska, założycielka fundacji i portalu Cześć Ciało, bezpiecznej, edukacyjnej i darmowej przestrzeni w Internecie o dojrzewaniu.
Przemoc relacyjna – jak nóż w plecy
Marta Majchrzak uznała, że „Wredne dziewczyny” to właściwy tytuł, bo rzeczywiście obserwuje się brak wzajemnego wspierania się u dziewcząt i u kobiet.
– Zazdroszczę mężczyznom prostoty i klarowności kontaktów. Przemoc relacyjna wśród dziewczynek zostawia większe rany niż bijatyki wśród chłopców – stwierdza.
Olga Kwiecińska, mama dwóch dziewczynek i dwóch chłopaków, również uznaje, że sytuacja wredoty istnieje, a wychowanie chłopców i dziewczyn to dwa różne światy.
– Wraz z wiekiem przekonuję się coraz bardziej, że sytuacja bliskości kobiet z kobietami jest nie do zastąpienia. Mam oddane przyjaciółki – podkreśla Kwiecińska. – Pamiętam, gdy zostałam zaproszona na imprezę do koleżanki, a potem posądzona o kradzież. To było jak nóż w plecy – opowiada.
Dlaczego dziś dziewczynki mają trudniej
Określenie „wredne dziewczyny” to metafora wszelkich relacji. Problem polega na tym, że dziewczynki są socjalizowane na grzeczne.
Kwiecińska w dzieciństwie była tą „bardzo grzeczną”. Jako mama dwóch córek w wieku 6 i 9 lat pozwala im wyrażać swoją osobowość. Odwołuje się do słów Doroty Szelągowskiej: wredota na koniec dnia bardzo nas buduje.
Dziś dziewczynki w klasach wczesnoszkolnych mają:
– być asertywne
– rozmawiać o emocjach
– mieć osiągnięcia i rywalizować
– mieć szybki dostęp do telefonów
– mieć nieskazitelny wygląd
To wszystko sprawia, że dzisiejsze dziewczynki mają znacznie trudniej niż te chociażby sprzed dwóch dekad.
Taki jest świat naszych dzieci
Aż 48 proc. uczniów regularnie doświadcza agresji – wynika z badań przeprowadzonych przez amerykańską organizację non profit Ophelia Project.
Z kolei Girls’ Attitude Survey – badanie przeprowadzone w 2016 roku w Wielkiej Brytanii pokazuje, że aż 36 proc. dziewcząt w wieku 7 do 10 lat twierdzi, że otaczający je ludzie dają im do zrozumienia, że najważniejszy jest wygląd zewnętrzny. 69 proc. dziewcząt w wieku od 7 do 21 lat uważa się za niewystarczająco dobre, 37 proc. obawia się nękania przez rówieśników.
– To książka jest podręcznikiem uważności, gdzie uważność zakręca w rewiry niewspierające dziecka. Skoro dziewczynki mają być perfekcyjne, staną się albo ofiarą albo sprawczynią. Ideą książki jest siostrzeństwo. Wysilmy się, żeby nasze córki nie były wredne. Żadna z nas nie rodzi się wredna – mówi Marta Majchrzak.
A Olga Kwiecińska dodaje: – Pokazuj całą sobą, jaka jesteś. To modeluje twoją córkę, a wychowanie jest wtedy prostsze. Empatia polega również na tym, że pokazujesz, jak się zachować.
Współczesne piekło: córko, możesz być, kim chcesz
To „możesz być, kim chcesz, np. kosmonautką”, jest wywieraniem ogromnej presji, piekłem współczesnych dziewczynek. Kiedyś mówiło się: masz być grzeczna. Dziś w dodatku bardzo wielu rodziców wierzy, że ich dziecko osiągnie sukces dzięki porażce innych dzieci. To ślepa uliczka.
Oldze najstarszy, ponad dwudziestoletni syn wytknął, że nie było dobre, iż za dużo mu odpuszczała. Teraz więc Olga ciśnie dziewczynki: wybrałaś akrobatykę, chodź na nią do końca roku szkolnego, nie rezygnuj. To jest dobre.
Dobry nie jest zaś obowiązek próbowania swoich sił w różnych dziedzinach, osiągania sukcesów, dążenia do doskonałości, bo to odbiera przyjemność, pozbawia beztroski dzieciństwa, zmusza do wcześniejszego dojrzewania.
Rodzice pragnąc córki uszczęśliwić, zapisują je na mnóstwo zajęć pozalekcyjnych. To zaś sprawia, że nie mają one czasu ani dla siebie ani dla rodziny ani na nudę, która przecież rozwija kreatywność. W dodatku czują, że powinny być „utalentowane”. Poddają się, gdy tylko coś im sprawia trudność. Co gorsza, czasem porzucają coś, co sprawia im frajdę, bojąc się, że nie będą w tym perfekcyjne. Z jednej strony więc unikają ryzyka, żeby nie ponieść porażki, a z drugiej – podkręcają perfekcjonizm, żeby nigdy nie popełnić błędu. Tak rodzą się kompleksy, ale też krytykanctwo innych dziewczynek.
Czytaj także: Hejt w internecie. Jak dzieci łamią psychikę innym dzieciom
Smartfon – im później, tym lepiej
W czasie promocji książki sporo czasu poświęcono kwestii smartfonów w rękach dzieci. Być może za pół wieku ludzie będą się pukać w głowę, że dawaliśmy te urządzenia do ręki dzieciom niczym broń czy narkotyki. Bo, jak podkreśla Marta Majchrzak, łatwym zabawiaczem jest telefon lub tablet. Dziecko dostaje je i jest spokój. Badaczka siostrzeństwa wierzy jednak, że można pokazywać właściwe zachowania poprzez przykład: ok, ja miałam encyklopedię, ty masz Googla, ale wszystko z umiarem.
– Musisz dziecku towarzyszyć w korzystaniu z telefonu. Jeśli jednak widzisz, że smartfon dziecku szkodzi, zdecydowanie mu go zabierz – uważa Marta Majchrzak.
Olga Kwiecińska jako matka 14-letniego syna, opowiada, że powstają całe społeczności, gdzie dzieci nie mają telefonów komórkowych. Jej zdaniem, im dłużej bez telefonu, tym dla dziecka lepiej. Można przecież stworzyć kalendarz przyjemności, drobnych rzeczy, pokazać, że codzienność bez ekranu ma jasne momenty.
Dyskusja w czasie promocji książki „Wredne dziewczyny i Twoja córka” pokazała, że ten tytuł powinien się znaleźć w każdej bibliotece szkolnej. Są w niej niby proste pomysły, jak sobie radzić z wrednymi dziewczętami. Na te pomysły niekoniecznie sami byśmy wpadli. Są niby łatwe, proste pytania, które możemy zadać dziecku, by uczyło się opowiadać zło na świecie. Jeśli Twoja córka doświadcza dziś wredoty, jutro może stać się wredna dla innych. Ta nękana może stać się nękającą.
