Od samego początku, gdy drony stały się powszechnie używanym narzędziem przez armie i policje świata eksperci zastanawiali się, jak organizacje przestępcze mogłyby z nich korzystać. Przerzucanie narkotyków przez granice, działania zbrojne – to tylko niektóre z zastosowań takich wynalazków.
Jak przekonuje dr Krzysztof Liedel z Centrum Badania nad Terroryzmem (CBnT) w Collegium Civitas, służby wielu państw, szczególnie Francji i USA informowały, że posiadają informacje o przygotowaniach wśród grup terrorystycznych do działań z takimi technologiami.
– Zarówno Al-Kaida jak i Państwo Islamskie już dzisiaj posiadają możliwość wykorzystania dronów do ataku – mówi i dodaje, że jest to narzędzie coraz tańsze i coraz doskonalsze. Może nie posiada tak spektakularnego charakteru jak samobójczy zamach porwanym samolotem, jednak potrafi przynieść terrorystom to, czego oczekują od swoich akcji: rozgłos i strach.
– Jest kwestią czasu, kiedy terroryści wejdą w posiadanie dronów przeznaczonych do użycia w konfliktach zbrojnych i musimy się z tym liczyć – komentuje dr Liedel – To bardzo dobrze widać, gdy analizuje się zmiany w przepisach dotyczących używania dronów. Wiele krajów wprowadza różne obostrzenia między innymi w czasie imprez masowych.
Przed prawodawcami stoi poważne wyzwanie: dopasowanie prawa do łatwości z jaką można wejść w posiadanie drona. Ograniczyć? Sprawdzać kupującego? Stworzyć procedury wydawania pozwoleń jak w przypadku broni? Wciąż nie ma na to jednej odpowiedzi, która zadowoli wszystkich i jednocześnie podniesie poziom bezpieczeństwa. Drony już trafiły do użytku cywilnego: w biznesie, rozrywce, jako zabawka i gadżet kochany przez fotografów, wreszcie jako pojazd do wyścigów (piloci w goglach sterują dronami pokonującymi specjalne tory). Czy zatem je po prostu wycofać? Taki scenariusz raczej nie wydaje się prawdopodobny. Drony (z pewnością tego mniejsze) są już w arsenałach terrorystów.
– Z informacji, które do nas docierają, z ośrodków analitycznych i od służb specjalnych wynika, że terroryści mają tego typu gotowe plany i chcą wykorzystać nie tylko latające ale i naziemne bezzałogowe pojazdy – potwierdza szef CBnT i dodaje – Dla terrorystów najważniejszy jest pewien teatr. Atakujemy kogoś kto jest bardzo ważny, albo dokonujemy spektakularnego ataku obliczonego na dużą ilość ofiar. Będzie dużo do zrobienia w kwestii proceduralnej, trzeba będzie ustalić kto może używać dronów, które na przykład cumują, żeby móc to kontrolować.
Służby specjalne i armia posiadają już możliwości eliminacji, prowadzi się testy nawet z bronią ręczną przeznaczoną do ściągania takich maszyn z nieba. Wyścig z terrorystami jednak nigdy się nie kończy. Wydarzenie w Wenezueli powinno zatem zadziałać jak kubeł zimnej wody lub bardzo mocna kawa. Bo nie można mieć gwarancji, że grupy przestępcze z innych krajów nie skorzystają z tej metody szczególnie, że przynosi ona spory rozgłos.
Żołnierze w koszulkach
05.08.2018 w wenezuelskim Curacao miała miejsce defilada i przemówienie prezydenta kraju, Nicolasa Maduro. W trakcie uroczystości doszło do ataku z użyciem dronów. Dwie maszyny wyposażone w ładunki wybuchowe C-4, po kilogramie na maszynę, pojawiły się na niebie podczas obchodów 81. rocznicy powołania gwardii narodowej kraju.
Służbom specjalnym udało się wytrącić jedną z maszyn z kursu i zmusić do zderzenia z budynkiem sąsiadującym z miejscem defilady. Drugi dron eksplodował nad prezydencką parą, zbyt wysoko by zrobić im krzywdę.
Wenezuela jest krajem wyjątkowo złej sytuacji polityczno ekonomicznej. Międzynarodowe sankcje wobec autorytarnych rządów Maduro doprowadziły do kryzysu humanitarnego i finansowego kraju.
Aresztowano sześć osób podejrzanych o terroryzm i przygotowanie zamachu. Odpowiedzialność za akcję przypisuje sobie mało znana grupa “Żołnierze w T-shirtach”.
“ Pokazaliśmy, że są wrażliwi. Nie udało nam się dziś, ale to kwestia czasu” – przekonują w internecie. Grupa powstała w 2014 roku i zapowiada połączenie wszystkie “grupy oporu” w Wenezueli w jedną.