Życie z astmą podczas pandemii COVID-19. Polacy ryzykują odstawiając leki

Nowy koronawirus SARS-CoV-2 atakując układ oddechowy na szczególnie ciężką próbę wystawia chorujących na astmę. Na świecie jest ich dziś 300 milionów astmatyków, z czego co 10. żyje w Europie. Połowa z nich nawet nie wie, że ją ma. W Polsce według najnowszych danych kontrola astmy sięga 20 proc. Tzn. 8 na 10 pacjentów nie leczy się odpowiednio. A teraz zagraża im dodatkowe niebezpieczeństwo.
Coraz bliżej leku na astmę?

Coraz bliżej leku na astmę?

Astma objawia się dusznościami, szczególnie w nocy. Co ważne, częściej kłopot sprawia wydychanie powietrza niż jego nabieranie. Towarzyszą temu świszczący oddech i suchy kaszel. Jeżeli pojawia się czasami, to może być infekcja. Jeżeli często, powód do wizyty u alergologa.

Wirusowe infekcje dróg oddechowych, szczególnie te wywołujące ”zwykłe” przeziębienie mogą wywołać ataki astmy. – One są głównym powodem występowania tego problemu u dzieci i dorosłych jesienią i zimą, czyli w okresie najczęstszego przeziębiania się ludzi – zauważa na serwisie ”The Conversation” prof. Christine Jenkins, pulmonolog z Uniwersytetu Nowej Południowej Wali w Sydney.

Na tym etapie pandemii COVID-19 brak jednoznacznych informacji o podatności astmatyków na infekcje nowym koronawirusem. Nie wiadomo też, czy zarażeni przechodzą ciężej wywołaną przez patogen chorobę. Powód do niepokoju jest jednak zrozumiały.

Na szczęście, pociesza prof. Jenkins, osoby z astmą mają możliwość zminimalizowania skutków dowolnej infekcji wirusowej. Niezależnie, czy chodzi o SARS-CoV-2 czy przeziębienie. Astma to utrzymujący się stan zapalny wyściółki dróg oddechowych. Jest on obecny nawet pomiędzy okresami silnych ataków, objawiając się codziennymi symptomami.

Nieleczona prowadzi do zwężania się dróg oddechowych i trwałego uszkodzenia funkcji płuc (tzw. remodeling, przebudowa ścian oskrzeli). Pogorszyć ją znacznie może np. palenie papierosów czy praca w warunkach stałego przebywania w zanieczyszczonym pyłami środowisku. Zapanowanie nad astmą poprzez odpowiednią terapię lekami jest podstawą, podkreśla lekarka z Australii.

Po czym poznać, że stan astmatyka się normalizuje? Znikają codzienne objawy, kończą się pobudki w środku nocy, nie doświadcza się napadów kaszlu i możliwe jest wykonywanie codziennych zajęć bez pojawiania się duszności. Chorym na astmę podaje się dwa typy leków: jedne kontrolują chorobę (tzw. steroidy wziewne przy lekkiej, doustne przy ciężkiej astmie), drugie działają na jej objawy (rozszerzają oskrzela).

 

– Ludzie, którym lekarz przepisał zapobiegające astmie steroidy powinni brać je przez czas trwania pandemii by maksymalnie zwiększyć szansę pozostania zdrowym. Zaprzestanie brania tych środków podnosi ryzyko utraty kontroli nad astmą i wystąpienia poważnego ataku wymuszającego wizytę w szpitalu – tłumaczy prof. Christine Jenkins.

To samo mówią polscy alergolodzy. W Krakowie zaobserwowano groźny trend. Ponoć aż 10 proc. pacjentów chorych na astmę odkłada lekarstwa w obawie przed spadkiem odporności i zakażeniem koronawirusem.

– Pacjenci myślą, że sterydy wziewne, które przyjmują z powodu astmy oskrzelowej, alergicznego nieżytu nosa, obniżają odporność, i w związku z tym łatwiej zarażą się SARS-CoV-2, dlatego część z nich odstawiła leki. Rezultat jednak będzie odwrotny – ostrzega prof. Ewa Czarnobilska, alergolog, małopolski konsultant wojewódzki w dziedzinie alergologii.

– W razie wątpliwości trzeba ustalić z własnym lekarzem, czy wszystkie konieczne w terapii leki są już przepisane i nie trzeba zmieniać dawkowania. Specjalista nawet przez telefon może pomóc rozpoznać wstępne objawy stanu zapalnego poprzedzającego atak kaszlu i duszności – zwraca uwagę pulmonolog.

Prof. Jenkins uprzedza też, że w czasie pandemii koronawirusa odradza się stosowanie w domu czy w szpitalu leczenia zaostrzeń astmy z pomocą nebulizatora. Jest to jedna z najlepszych metod, bo np. nie obciąża układu pokarmowego, wprowadzając lek bezpośrednio do podrażnionych dróg układu oddechowego.

Problem w tym, że urządzenie podczas zamiany leczniczego roztworu w aerozol może też roznosić drobiny wirusa SARS-CoV-2 w tak małych cząsteczkach, że groźny patogen będzie utrzymywać się w powietrzu przez kilka godzin.

Problem z takim wtórnym rozsiewem wirusa dostrzeżono już po fali infekcji u personelu medycznego stosującego nebulizatory na zarażonych pacjentach podczas epidemii SARS w 2003 roku. – Bezpieczniej używać komór objętościowych lub inhalatorów – poleca lekarka.