Poniemieckie, czyli może zgnić? Smutny los zabytków na Ziemiach Odzyskanych

O wszystkie zabytki trzeba dbać. „Albo coś jest dobrem kultury, albo nim nie jest” – mówi „Focusowi” Piotr Ciszek, który uratował zabytkowy pałac w Nakomiadach.
Poniemieckie, czyli może zgnić? Smutny los zabytków na Ziemiach Odzyskanych

Z danych Narodowego Instytutu Dziedzictwa wynika, że w stanie agonalnym są w naszym kraju tysiące zabytkowych dworów i pałaców, nie wspominając o dawnych młynach, karczmach, folwarkach itp. Szczególnie bolesne jest to w przypadku staropolskich dworków, ale niszczeją także zabytki na Ziemiach Odzyskanych. Nie każdy wygląda tak efektownie jak pałac w Mosznej. Mnóstwo dawnych niemieckich rezydencji, często o wybitnej wartości architektonicznej, bezpowrotnie zginęło na Dolnym Śląsku, Mazurach i Pomorzu. Jednak nawet ruiny można zabezpieczyć, wyeksponować i godnie upamiętnić, bo stanowią cenne dziedzictwo historyczne i przyciągają turystów. Niedawnym przykładem poniemiecki pałac w Zatoniu (Zielona Góra) – zrujnowany, ale zabezpieczony i wykorzystujący swój potencjał turystyczny. Niestety, nie jest to w Polsce normą (patrz zdjęcia). Regionalni historycy m.in. na Mazurach alarmują, że w wielu przypadkach niedługo nie będzie już czego ratować. O sposobach na ocalenie zabytków mówi nam Piotr Ciszek, który uratował pochodzący z XVII–XVIII wieku zespół pałacowy w Nakomiadach koło Rynu i otworzył w nim pensjonat oraz manufakturę pieców kaflowych. 

Focus: Jak przywrócić świetność zabytkowym pałacom i dworom? Powinny to robić władze? A może państwo powinno pomóc inwestorom?
Piotr Ciszek: Cały temat odbudowy i renowacji zabytków to mega historia. Pytanie, czy władza ma się za to zabrać. Wystarczy, że dopuściła, by je zniszczyć (przecież przez lata właścicielem prawie wszystkich zabytków była Agencja Własności Rolnej, gminy, szkoły etc.). To pomysł bolszewicki, że państwo i urzędnicy wiedzą lepiej. Nie mają ani kompetencji, ani aż tylu pieniędzy, by to zrobić. Jak dokonać zachowania i renowacji istniejących obiektów? To proste – ulga podatkowa dla inwestorów. Dodatkowo dla osób i firm, które skorzystają z ulgi, można zawrzeć w ustawie obowiązek udostępniania zabytku przez kilka lat.

Z Nakomiadami jest pewien problem historyczny: majątek ten dostał w XVII wieku Jan von Hoverbeck od Wielkiego Elektora za zasługi w oderwaniu Prus Książęcych od Rzeczypospolitej. To on stał za porwaniem antyelektorskiego opozycjonisty Krystiana Kalksteina – pierwowzoru pułkownika Krzysztofa Dowgirda z filmowych „Czarnych chmur”. Nie sądzi pan, że wielu Polaków wolałoby, żeby zabytki z czasów pruskich zniknęły z powierzchni ziemi? Może właśnie dlatego tyle z nich niszczeje na Mazurach?
Pochodzenie zabytku – a jakie ma to znaczenie? Skoro my tak walczymy o swoje zabytki na wschodzie, to dlaczego mamy mieć problem z tymi „niemieckimi” u siebie? A czy właściciel nie powinien dbać o swój majątek? Jeśli chcemy zniszczyć Pałac Kultury w Warszawie, to dlaczego remontujemy zamek w Malborku? A Wilczy Szaniec, który jest trochę już jak Disneyland, utrzymywany w „porządku” przez Lasy Państwowe ? To złe myślenie. Albo coś jest dobrem kultury, albo nim nie jest.

Wiele się ostatnio dyskutuje w Polsce o historii pańszczyzny i poddaństwa chłopów, o wyzysku uosabianym przez „dwór”. Czy pańskim sąsiadom, rolnikom, czasem chłopom z dziada pradziada, pałac nie kojarzy się z wyzyskiem?
To tematy zastępcze, które znowu maja przekierować „gniew ludu”, na tych, który pracują i mają, a nie na tych, którzy tworzą złe przepisy prawne i podatkowe.

Nie ma prawdziwego zamku czy pałacu bez ducha. Czy jakiś straszy w Nakomiadach?
Mamy jednego jegomościa. Pojawia się tylko w jednym pokoju i dokładnie w taki sam sposób. Nie opowiem, w jaki. Niech każdy spróbuje doświadczyć tego na sobie…

Więcej o losie ginących zabytków architektury w Polsce w nowym „Focusie Historia” nr 6/2021.