Czemu mamy “szalony” mózg? 10 błędów, które popełniła ewolucja

Ewolucja zostawiła w nas nie tylko nieszkodliwe fuszerki jak gęsia skórka czy sutki u mężczyzn, ale także śmiertelnie niebezpieczne błędy.
Czemu mamy “szalony” mózg? 10 błędów, które popełniła  ewolucja

1. Mózg: kreatywny, ale i szalony

To, co mamy pod czaszką, jest wspaniałym narzędziem, zdolnym chociażby do wymyślania nieszablonowych rozwiązań. Wszystko ma jednak swoją cenę – w tym przypadku większa kreatywność to większe ryzyko chorób psychicznych. Badacze z Karolińska Institutet odkryli, że osoby kreatywne mają mniej receptorów D2 w części mózgu zwanej wzgórzem wzrokowym. Podobnie wygląda to u schizofreników.

Wzgórze wzrokowe pełni funkcję filtra sygnałów z narządów zmysłów, które mają trafić do kory mózgowej. Badacze sugerują, że mniej receptorów D2 oznacza mniej restrykcyjny filtr, co ma ułatwiać niebanalne myślenie. Oznacza to, że miedzy kreatywnością a zaburzeniami psychicznymi granica jest bardzo cienka. Uczeni z Karolinska Institutet przebadali ponad milion osób i wykazali, że twórcy  częściej pochodzą z rodzin, w których występują zaburzenia psychiczne. Do podobnych wniosków doszli genetycy z Uniwersytetu w Budapeszcie. Z ich badań wynika, że uwarunkowane genetycznie większe ryzyko choroby afektywnej dwubiegunowej (tzw. depresji maniakalnej) i schizofrenii ma wpływ na kreatywność.

 

2. Zęby mądrości: za ciasno w szczękach

W porównaniu z naszymi praprzodkami mamy wyraźnie bardziej płaskie twarze. Wynika to z tego, że nasze jedzenie jest miększe m.in. dzięki gotowaniu, a to oznacza mniejsze obciążenie dla zębów i szczęk, które mogły się zmniejszyć.  Dlatego zęby mądrości, nazywane tak od wyrzynania się w dorosłym życiu, nie mają wystarczająco dużo miejsca. Bywa, że nie ma z nimi żadnego problemu, ale u niektórych są schowane w dziąśle, czasem wyrzynają się częściowo, pod kątem, naciskają na inne zęby i oczywiście bolą. Na dodatek są nam raczej niepotrzebne.

Zmiana diety osłabiła także nasze mięśnie odpowiedzialne za działanie szczęk. Nadal potrafimy gryźć mocno i precyzyjnie, ale dużo lepiej kontrolujemy to, co dzieje się w przedniej części naszego uzębienia. Tymczasem ząb mądrości znajduje się daleko w tyle, bo jest jeszcze jednym trzonowcem służącym do rozgniatania i rozdrabniania pokarmu. Ta wada uzębienia daje się we znaki ok. 65 proc. z nas. W czasach, w których medycyna jest powszechnie dostępna ból jest na szczęście jedynym problemem,ale dla naszych przodków było to bardziej nieprzyjemne. Ząb mądrości może powodować uszkodzenie dziąseł, co bez leczenia grozi infekcją i zapaleniem, a potem – w skrajnych przypadkach – paradontozą, która z kolei może się skończyć utratą uzębienia.

 

3. Nagłośnia: skrzyżowanie układów

Ciało to utkane jest ze słabych i nietrwałych elementów, piękne tylko w swej zewnętrznej formie. Czy można się dziwić, że podlega śmierci, do której wystarczy jedno zachłyśnięcie się?” – pisał o człowieku Seneka. Dla Karola Darwina istnienie wspólnej części układu oddechowego i pokarmowego było „dziwnym faktem”. Co prawda podczas połykania wejście do płuc jest blokowane przez część krtani zwaną nagłośnią, ale ten mechanizm nie jest doskonały. Wystarczy niefortunne zaczerpnięcie oddechu, aby udusił nas fragment jedzenia. Ta pułapka to spadek po rybach płucodysznych, które połykały powietrze – był to pierwszy krok do powstania płuc.

Na lądzie zwierzęta zaczęły oddychać przez nos, co pozwoliło im korzystać z węchu, ale fragment wspólny obu układów pozostał. Pełne ich rozdzielenie obserwujemy tylko u waleni. Na dodatek tylko u człowieka ryzyko zadławienia jest tak duże. Chodzi o umiejscowienie krtani. U dorosłych ludzi jest ona położona znacznie niżej niż u innych zwierząt lądowych. Wyjątkiem są noworodki, które potrafią pić mleko bez przerw na oddech. Krtań  dziecka przesuwa się w dół dopiero po trzecim miesiącu życia. Ten podatny na błędy układ ma kluczową zaletę: pozwala nam na sprawne mówienie. Efekt jest jednak taki, że jeden odcinek naszego ciała służy jednocześnie do jedzenia, oddychania i mówienia. Dlatego powtarzane przez nasze mamy zalecenie „nie mów przy jedzeniu!” to nie tylko kwestia dobrego wychowania.

 

4. Metabolizm: utracona witamina C

Szkorbut był kiedyś zmorą marynarzy. Po wielu tygodniach na morzu, bez dostępu do świeżych warzyw, cierpieli na chorobę straszną – bo objawiającą się m.in. wypadaniem zębów i złamaniami kości – oraz śmiertelną. Dla ludzi, bo np. dla okrętowych kotów monotonna dieta nie była żadnym problemem. A to dlatego, że zdecydowana większość ssaków potrafi sama wytwarzać niezbędną do życia witaminę C. Wyjątkami są ludzie i inne naczelne, a także gryzonie z rodzaju kawiowatych (do których zaliczają się kapibary i kawie, czyli świnki morskie) oraz większość nietoperzy.

Co ciekawe, nasi przodkowie kiedyś nie mieli tego problemu. W ludzkim DNA do dziś są geny związane z produkcją witaminy C, ale nie działają. Zostały „wyłączone” przez mutację, która pojawiła się prawdopodobnie około 60 mln lat temu. Podobne zjawisko zauważono u bakterii. Jeśli żyły w środowisku bogatym w witaminy B1 i B12, po pewnym czasie traciły zdolność ich wytwarzania. Ewolucja często pozbywa się mechanizmów, które okazują się zbędne w nowym środowisku. Ssaki naczelne jadły dużo pokarmów roślinnych, bogatych w witaminę C. Dopiero rozwój naszej cywilizacji  prawił, że zaczęliśmy cierpieć na niedobory żywieniowe. Sporo czasu zajęło nam zrozumienie tego zjawiska. Na szkorbut cierpieli jeszcze marynarze w czasie I wojny światowej! Dopiero w 1932 r., po odkryciu witaminy C, lekarze zorientowali się, skąd bierze się ta choroba. Nic dziwnego, że do dziś zalecają, by w naszej diecie było dużo warzyw i owoców będących źródłem wielu niezbędnych organizmowi substancji.

 

5. Tkanka tłuszczowa: co za dużo, to niezdrowo

Choć odsądzamy ją od czci i wiary, jest doskonałym wynalazkiem. Dzięki niej nie musimy jeść bez przerwy. Kiedy organizm potrzebuje energii, sięga do zapasów w tkance tłuszczowej. To trochę jak z pazurami u zwierząt – rosną nieustannie, ale w ruchu są ścierane. Tkanka tłuszczowa powstaje po to, byśmy potem ją zużywali. Dopiero jeśli tego nie robimy, zaczynają się kłopoty. Otyłość ma silny związek z chorobami takimi jak cukrzyca typu II, nadciśnienie, zwyrodnienie stawów, ale też depresja – średnio skraca życie człowieka o 6–7 lat.

W Polsce otyli stanowią jedną czwartą społeczeństwa, w USA jedną trzecią, w krajach Zatoki Perskiej 36,7 proc., a w Japonii zaledwie 3 proc.! Takie rozbieżności trudno wyjaśnić za pomocą prostych czynników jak różnice kulturowe. Otyłość to wynik działania wielu czynników: od genów przez żywienie w dzieciństwie po aktywność fizyczną dorosłego człowieka. Nadmiarowi tkanki tłuszczowej sprzyja nawet centralne ogrzewanie, bo nie musimy spalać dodatkowych kalorii, by przetrwać chłodne miesiące. Nasze organizmy po prostu nie są przystosowane do życia w dobrobycie.

 

6. Jajowód: zarodki na rozdrożach

Aż 1,5 proc. ludzkich zarodków zagnieżdża się poza macicą – to tzw. ciąża ektopowa. W większości przypadków dochodzi do niej w jajowodzie. Wynika to z niedoskonałej budowy układu rozrodczego kobiety. Zapłodniona komórka może utknąć po drodze do macicy i zacząć rozwijać się tam, gdzie może tylko zaszkodzić. Ciąża pozamaciczna kończy się poronieniem lub groźnym dla życia matki krwotokiem. Co ciekawe, u zwierząt wygląda to zupełnie inaczej. Poza macicą zarodek nie może się zagnieździć ani rozwijać. Jeśli dochodzi do ciąży pozamacicznej, to jest to wynik przemieszczenia się embrionu z jamy macicy w inne miejsce. Dlatego zwierzęce matki bardzo rzadko umierają z tego powodu. Natomiast u nas ciąża pozamaciczna nadal jest przyczyną 10–15 proc. zgonów wśród ciężarnych kobiet.

 

7. Kręgosłup: powyginany i niestabilny

Dzięki ewolucji mamy postawę wyprostowaną, która pozwoliła nam m.in. na swobodne używanie rąk. Jednak od 7 mln lat cierpimy na skutki uboczne związane z pionizacją ciała. Czworonogi mają w miarę równomiernie obciążony kręgosłup, który jest u nich wygięty w łuk ku górze. Tymczasem u nas ma on charakterystyczny „esowaty” kształt – z wygięciami do tyłu (kifoza) i przodu (lordoza). Taka konstrukcja jest mało stabilna: może dojść do nadmiernego wygięcia (hiperlordoza i hiperkifoza), a także do skrzywień bocznych (skolioza). Te wady bywają nie tylko bolesne, ale i niebezpieczne dla narządów wewnętrznych ze względu na wywieranie nadmiernego nacisku.

Każdy nasz krok jest odczuwany przez wszystkie kręgi, a ludzkie kości zużywają się szybciej niż u innych naczelnych, przez co jesteśmy w późniejszym wieku podatniejsi na złamania. Ewolucja zadbała tylko o kobiety. Co prawda w czasie ciąży mają większe problemy z kręgosłupem niż samice innych ssaków naczelnych, ale mają też mechanizm, który to kompensuje. Kręgosłup kobiet jest nieco bardziej elastyczny, co pozwala im na łatwiejsze odchylenie się do tyłu w czasie chodzenia.

8. Wyrostek robaczkowy: ślepa uliczka

Dawno temu nasi zwierzęcy przodkowie potrafili trawić roślinny wielocukier zwany celulozą. Pomagały im w tym bakterie zamieszkujące ślepo zakończony odcinek układu pokarmowego, który dziś nazywamy wyrostkiem robaczkowym. Znajduje się on na pograniczu jelita cienkiego i grubego, a jeśli się zatka, np. niestrawionym jedzeniem, pojawia się stan zapalny. Dotyczy to 8,6 proc. mężczyźni 6,7 proc. kobiet w różnym wieku, także dziecięcym. Jeśli wyrostek pęknie (a u dzieci dochodzi do tego szybciej niż u dorosłych!), zaczyna się groźne dla życia zapalenie otrzewnej, czyli błony wyściełającej od środka jamę brzuszną i znajdujące się w niej narządy. Kiedyś zapalenie wyrostka kończyło się śmiercią. Do dziś na świecie z tego powodu umiera około 70 tys. osób rocznie.

 

Nie istnieje sposób na skuteczne zapobieganie tej chorobie – ryzyko zmniejsza trochę dieta bogata w błonnik. Może więc powinniśmy się w ogóle pozbyć wyrostka? To też nie byłby dobry pomysł. Od niedawna wiemy, że znajdują się w nim bakterie korzystne dla działania naszego układu pokarmowego. Jeśli flora bakteryjna jelit zostanie zniszczona, wyrostek służy jako „kopia zapasowa”, z której odtwarzana jest populacja przyjaznych mikrobów. W jego ścianach znajduje się też bardzo dużo komórek układu immunologicznego, co sugeruje, że ten pozornie zbędny narząd jest częścią naszego układu odpornościowego.

 

9. Kanał rodny: śmiertelna pułapka

Żaden ssak nie męczy się w czasie porodu tak jak człowiek. To dlatego, że mamy konflikt dwóch ewolucyjnych interesów: zwiększenia objętości mózgu oraz wyprostowanej postawy ciała. Otwór ograniczony kośćmi miednicy, przez który musi przecisnąć się dziecko, jest „na styk” w stosunku do obwodu jego czaszki. Szerszy o kilka centymetrów kanał rodny ułatwiłby poród, ale zarazem utrudniłby kobietom poruszanie się. W efekcie przyjście na świat było przez tysiące lat jednym z najgroźniejszych momentów w życiu człowieka.

Główka dziecka może być za duża lub ustawić się pod złym kątem i zaklinować. W takiej sytuacji potrzebna jest pomoc, ale w przeszłości często była na tyle niedelikatna, że wyrządzała wiele szkód. Noworodek co prawda przychodził na świat, lecz z uszkodzeniami delikatnej czaszki i jej zawartości. Zdarzało się też nieraz, że porodu nie przeżywała matka. Można się pocieszać tym, że duże mózgi pozwoliły ludzkości na wymyślenie współczesnej medycyny, która pozwala na zminimalizowanie zagrożeń związanych z porodem. Jest to jednak bardzo świeży wynalazek. W połowie XVII w. w Anglii umierało 125 rodzących na 1000! Współcześnie ten odsetek w skali świata wynosi 210 na 100 tys. – to 33 zgony na godzinę. Im biedniejszy kraj, tym większe ryzyko. Największe jest w Somalii – wynosi aż 1 do 18.

 

10. Ściana brzucha: słaby punkt mężczyzn

Mężczyźni nie mają problemów z ciążą pozamaciczną ani wąskim kanałem rodnym. Jednak ich organy płciowe też mogą stanowić źródło śmiertelnego zagrożenia. Chodzi konkretnie o jądra, które w trakcie rozwoju płodowego wędrują po ciele. Powstają – tak jak u naszych wodnych praprzodków – w okolicach wątroby. Potem jednak muszą trafić do moszny, gdzie panuje niższa temperatura, niezbędna do produkcji plemników. Aby to zrobić, przechodzą przez specjalny kanał w ścianie brzucha, ciągnąc za sobą niezbędne „okablowanie”, czyli nasieniowody, nerwy i naczynia krwionośne.

I to właśnie jest słaby punkt. U ok. 25 proc. mężczyzn ten kanał jest słabszy – predyspozycje do tego są wrodzone – i może się otworzyć, zwłaszcza jeśli ciśnienie w jamie brzusznej często rośnie (podczas wysiłku, kaszlu itd.). Wówczas wciskają się do niego jelita i powstaje przepuklina pachwinowa. Dolegliwość jest bolesna, ale też groźną dla życia. Jeśli jelita utkną w kanale, dochodzi do ich niedokrwienia i martwicy. W takiej sytuacji niezbędna jest szybka pomoc lekarska polegająca najczęściej na operacji, podczas której jelita wracają na swoje miejsce, a osłabione fragmenty w ścianie brzucha są wzmacniane.