25 tysięcy złotych i namiot na cały rok. Tak zaczęła się ich podróżnicza przygoda

Podróżowanie to nie tylko odkrywanie nowych miejsc, ale przede wszystkim spotkania z ludźmi i nauka innego spojrzenia na świat. O swoich doświadczeniach – od życia w namiocie w Ameryce Południowej, przez wyprawy do Afganistanu, Rosji i Ukrainy, aż po używanie nowoczesnych narzędzi, które ułatwiają komunikację – opowiadają Ola i Borys z kanału Planeta Abstrakcja.
...

Początki na głębokiej wodzie

Wasze początki w podróżach były bardzo „partyzanckie”. Jak z perspektywy czasu patrzycie na ten okres, gdy mieszkaliście w namiocie i kręciliście pierwsze filmy w Ameryce Południowej?

Rzuciliśmy się na głęboką wodę. W 2018 roku wyruszyliśmy do Ameryki Południowej z podstawową znajomością hiszpańskiego, zerowym doświadczeniem filmowym i budżetem 25 tysięcy złotych – na rok życia dla dwojga. To były pieniądze wyłącznie na jedzenie. Spaliśmy w namiocie, na dworcach, czasem na wolontariatach. Płatny nocleg mieliśmy tylko kilkanaście razy w ciągu całego roku.

Paradoksalnie, wcale nie czuliśmy, że żyjemy niskobudżetowo. To poczucie wolności było bezcenne – w każdej chwili mogliśmy rozbić namiot i mieć własny „dom”. Myliśmy się w rzekach, wodę nosiliśmy w butelkach, a przemieszczaliśmy się głównie autostopem.

Ten styl podróży zmuszał nas do rozmów – często po hiszpańsku – i do ciągłego wychodzenia ze strefy komfortu. To wtedy narodziła się nasza pasja do języków i pierwsze reporterskie doświadczenia. Z perspektywy czasu wiemy, że właśnie taka forma wyprawy była nam potrzebna.

Spotkania ważniejsze niż zabytki

Czy pamiętacie moment, w którym uświadomiliście sobie, że podróżowanie to coś więcej niż odkrywanie nowych miejsc – że to przede wszystkim spotkania i rozmowy z ludźmi?

Właściwie czuliśmy to od początku. Jeszcze przed pierwszą podróżą nagrywałem rozmowę z babcią o II wojnie światowej. Kiedy opowiadała mi o pogrzebie Piłsudskiego, jej wspomnienia były bardziej żywe niż jakakolwiek książka historyczna.

Od tamtej pory wiedzieliśmy, że chcemy poznawać świat przez ludzi i ich historie. Nie interesowało nas „odhaczanie” zabytków – szukaliśmy rozmów, emocji, perspektyw, które sprawiają, że historia nabiera kolorów.

Afganistan, Rosja, Ukraina – nauka kruchości świata

Podróżowaliście do miejsc, które wielu ludzi uznałoby za niebezpieczne – Afganistan, Rosja czy Ukraina. Co takie wyjazdy dają podróżnikowi i jakie wartości wynosicie z kontaktu z ludźmi w krajach objętych konfliktem?

Przede wszystkim – świadomość, jak kruche jest życie i jak nieprzewidywalny potrafi być świat. Dorastaliśmy w czasach, gdy mówiło się o „końcu historii”. Dziś wiemy, że to złudzenie.

W Afganistanie poznaliśmy młodych ludzi wychowanych już po 2001 roku – mówiących po angielsku, oglądających amerykańskie filmy, wspinających się w górach swojego kraju. Planowaliśmy z nimi kolejne wyprawy, a kilka miesięcy później ich życie runęło wraz z przejęciem władzy przez talibów. Części naszych znajomych udało się uciec, inni zostali zmuszeni do ukrywania się.

W Rosji w 2021 roku oglądaliśmy biatlon czołgów – wydarzenie, które w praktyce było militarnym pokazem siły przed wojną. Spotykaliśmy się z zaczepkami politycznymi, a kilka miesięcy później nasi znajomi z Ukrainy z dnia na dzień znaleźli się w centrum wojny.

Te doświadczenia pokazują, że nic nie jest dane raz na zawsze.

Język jako klucz – i technologia jako wsparcie

W swoich materiałach często pokazujecie lokalne społeczności. Jak radzicie sobie z barierą językową? Czy zdarzyło się Wam, że elektroniczne tłumacze – jak np. Vasco Electronics – uratowały sytuację?

Język to podstawa. Od lat uczymy się kolejnych – zaczynając od „wielkiej piątki” (angielski, francuski, hiszpański, portugalski i rosyjski), które otwierają drzwi w wielu częściach świata. Z czasem dochodziły kolejne – perski, mongolski, chiński, hindi.

Ale świata nie da się nauczyć „na pamięć” – języków jest około 7 tysięcy. I tu z pomocą przychodzi technologia. Na przykład Vasco Translator, którego używaliśmy na Węgrzech. Dzięki niemu mogliśmy przeprowadzać wywiady po węgiersku, choć nie znamy tego języka w ogóle. Rozmawialiśmy po polsku, urządzenie tłumaczyło na węgierski, a odpowiedzi słyszeliśmy znów po polsku.

To realna pomoc – zwłaszcza w miejscach, gdzie nie ma internetu ani nawet zasięgu. Vasco działa z własnym, bezpłatnym internetem w niemal 200 krajach, a bateria starcza na kilka dni. To daje wolność podobną do tej, którą czuliśmy kiedyś z namiotem i karimatą – możliwość rozmowy z każdym, bez ograniczeń.

Praca w drodze – romantyzm i codzienność

Wasze filmy pokazują, że podróże to nie tylko przygoda, ale też praca i logistyka. Jak wygląda organizacja życia „w drodze”?

Romantyczny obraz cyfrowego nomady ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Początkowo naszym problemem był brak pieniędzy – pracowaliśmy sezonowo we Francji, sprzątaliśmy w hotelach, jeździliśmy na winobrania. Dopiero od 2020 roku kanał zaczął się realnie utrzymywać.

Dziś największym wyzwaniem jest organizacja. Mamy menedżerkę, zlecamy montażystom większość filmów, marzymy o researcherze. Nasz rok dzieli się na cykle: najpierw przygotowania i zbieranie tematów, potem kilka miesięcy nagrań w podróży, a na koniec dłuższe „osiadanie” i montaż. To ogrom pracy, ale tylko tak możemy utrzymać kanał i firmę w ruchu.

Lekcje z podróży

Jakie miejsca najbardziej zmieniły Wasze spojrzenie na świat? Jakie wartości chcielibyście przekazać czytelnikom FOCUS i widzom Planety Abstrakcja?

Najwięcej nauczyła nas Ameryka Południowa – tam zaczęła się nasza przygoda z językami i filmem. Ale największe refleksje dał Wschód – Ukraina czy Armenii. Młodzi ludzie, których poznawaliśmy, mieli marzenia tak podobne do naszych. Dziś część z nich walczy na froncie. To moglibyśmy być my.

Dlatego chcemy powtarzać: nic nie jest dane na zawsze. Warto cieszyć się chwilą, doceniać to, co mamy. I nie bać się schodzić z utartego szlaku – bo to właśnie tam kryją się najciekawsze historie i spotkania.