
To, co początkowo mogło wyglądać na zwykły artefakt, może okazać się historycznym momentem w eksploracji kosmosu. Jeśli potwierdzą się przypuszczenia naukowców, mielibyśmy do czynienia z pierwszym w historii zdjęciem obiektu międzygwiezdnego wykonanym z powierzchni innej planety. Sprawa jest tym bardziej intrygująca, że zbiegła się w czasie z politycznymi problemami NASA.
Nietypowy gość na marsjańskim niebie
Obiekt oznaczony jako 3I/ATLAS to dopiero trzeci taki gość z głębin kosmosu zaobserwowany podczas podróży przez nasz Układ Słoneczny. Najbliższy przelot obok Marsa miał miejsce 3 października 2025 roku, kiedy to kometa minęła Czerwoną Planetę w odległości ok. 30 mln km. Według wstępnych szacunków astronoma Avi Loeba z Harvardu, ten kosmiczny podróżnik może osiągać imponujące rozmiary ok. 5 km średnicy i masę szacowaną na 33 miliardy ton.
Czytaj też: Teleskop Hubble’a uchwycił kometę spoza Układu Słonecznego. 3I/ATLAS w nowym świetle
Dla lepszego zrozumienia skali warto przypomnieć, że słynny Oumuamua – pierwszy potwierdzony obiekt międzygwiezdny odkryty w 2017 roku – miał zaledwie kilkaset metrów długości. 3I/ATLAS prezentuje się więc jako prawdziwy kolos, który prawdopodobnie przemierza przestrzeń międzygwiazdową od milionów, jeśli nie miliardów lat.
Co ciekawe, kamera nawigacyjna łazika zarejestrowała smugę światła na marsjańskim niebie dzień po największym zbliżeniu komety, gdy obiekt znajdował się już ok. 38 mln km od Marsa. Nie był to jednak zwykły pojedynczy kadr. Specyfika działania kamery Navcam polega na łączeniu setek pojedynczych ujęć w ciągu około dziesięciu minut, co w przypadku ruchomych obiektów na niebie skutkuje charakterystycznym “rozmazaniem”.

Avi Loeb, astronom z Uniwersytetu Harvarda, mówi:
Smuga na obrazie Navcam musiała powstać w wyniku nałożenia setek obrazów Navcam w łącznym przedziale czasowym około dziesięciu minut.
Loeb, znany z niekonwencjonalnych teorii dotyczących obiektów międzygwiezdnych, przedstawił również alternatywną interpretację. Gdyby zdjęcia z Perseverance okazały się pojedynczymi migawkami o czasie ekspozycji krótszym niż 3,28 sekundy, obserwowana jasność i długość smugi mogłyby wskazywać na obiekt znajdujący się znacznie bliżej kamery. W takim scenariuszu tajemniczy ślad mógłby pochodzić od czegoś znajdującego się w atmosferze Marsa lub nawet bliżej powierzchni planety, co radykalnie zmieniłoby interpretację całego odkrycia.
Dodatkowym elementem układanki może być nieopublikowane jeszcze zdjęcie wykonane przez kamerę HiRISE na orbiterze Mars Reconnaissance Orbiter, zarejestrowane dokładnie w dniu największego zbliżenia. Analiza tego obrazu mogłaby dostarczyć kluczowych dowodów, jednak na razie pozostaje on niedostępny dla szerszego grona badaczy.
Najbardziej frustrującym aspektem całej sytuacji jest brak oficjalnego stanowiska NASA. Trwające zawieszenie działalności rządu USA (government shutdown) sparaliżowało agencję kosmiczną, wysyłając na przymusowy urlop ponad 80 proc. pracowników, co przekłada się na ok. 15 tys. osób. Ten polityczny paraliż w najgorszym możliwym momencie może oznaczać utratę unikalnej szansy na zbadanie obiektu, który prawdopodobnie nigdy więcej nie zawita w nasze rejony kosmosu.
Ambitne plany obserwacji 3I/ATLAS przez Kosmiczny Teleskop Hubble’a, Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, sondy TESS, Swift, SPHEREx, łazik Curiosity czy sondę Europa Clipper mogą zostać znacząco ograniczone. Podobnie Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) planowała wykorzystać misje Mars Express i ExoMars Trace Gas Orbiter do śledzenia komety, jednak bez sprawnej współpracy z NASA te przedsięwzięcia staną pod znakiem zapytania.